czwartek, 28 lutego 2013

Wm. Paul Young "Rozdroża"

Tytuł: Rozdroża

Autor: Wm. Paul Young

Wydawnictwo: Nowa Proza

Liczba stron: 316

Rok wydania: 2012

ISBN: 978-83-7534-066-2

Cena: 35 zł

"Ja tam w Boga nie wierzę, ale niech mnie Bóg broni, jeżeli Bóg istnieje!" Norman

Dzisiaj mamy takie czasy, że człowiek w tym ogólnym pędzie nie ma nawet czasu po dupie się podrapać, a co dopiero szukać sensu życia i własnej ścieżki mentalnej. Sumienia gubimy, siebie gubimy i nawet gdzieś w tym wszystkim Boga też potrafimy zatracić. Niefart mają ci, których cechuje jeszcze jakaś wrażliwość i chęć poznania istoty naszego istnienia, bo kto się raz zatrzyma, ten piorunem zostaje zadeptany przez wszystkich pozostałych i wchłonięty w czarne odmęty zbiorowego zapomnienia. Dzisiaj jedynie ekscentryczni milionerzy mogą sobie pozwolić na to, żeby wybudować sobie własną twierdzę i zamykać się w niej w celu medytacji i poszukiwania siebie. Cała reszta, ten tłum za naszym oknem, musi niestety brać udział w powszechnym wyścigu po lepsze jutro. A ja Was zapytam, co dla Was oznacza to "lepsze"? Czy chodzi Wam o kasę i dobra materialne? Czy może o rodzinę? A może o dobre układy z Panem Bogiem? Co dla Was jest warte tej codziennej potyczki o "lepsze"?

Anthony Spencer jest palantem jakich mało. Facet dorobił się fortuny na jakichś spekulacjach inwestycyjnych i marketingowych. Ten egoistyczny anty-bohater zbudował sobie mur (dosłownie i w przenośni), którego nikt i nic nie jest w stanie pokonać... a przynajmniej do czasu. Kiedy mężczyzna zapada w śpiączkę i trafia na OIOM, jego świadomość wyrusza w podróż wgłąb siebie. Anthony zostaje zmuszony do wędrówki przez własne serce, które dawno temu pękło i nigdy nie zostało uleczone. Czytelnik razem z nim wyrusza w podróż po najbardziej pięknych, tajemniczych, bolesnych i zepsutych zakamarkach ludzkiego umysłu. Spotykamy razem z naszym anty-bohaterem tajemniczych ludzi, którzy uświadamiają nie tylko jemu ale i nam, gdzie popełniamy zazwyczaj błędy i w których momentach życia dzieją się najważniejsze dla nas i naszych bliskich sprawy. Znajdujemy się na kolejnych rozdrożach, które zmuszają nas do wyboru ścieżki, jaką za chwilę podążymy - czy nasze wybory okażą się na końcu słuszne? Czy dobrze i godnie przejdziemy przez ten świat? I w końcu: czy Będziemy jeszcze mieli szansę, żeby naprawić to, co kiedyś zniszczyliśmy?

"Rozdroża" to klasyczna książka-droga, która ma nam pomóc w odnalezieniu sensu życia i naprostowaniu naszych priorytetów. Ostatnio z tego typu literaturą miałam styczność, kiedy zaczytywałam się prozą Paula Coelho, ale wiem że czasami dobrze jest sięgnąć po taki poradnik-przewodnik. Wiele rzeczy wydaje się nam oczywistymi i znanymi na poziomie intuicji, ale w gruncie rzeczy często zapominamy o podstawowych zasadach zachowania swojego człowieczeństwa i dobra w naszym życiu. Paul Young jest ponoć znanym i docenionym pisarzem, ale ja spotkałam się z jego pracą po raz pierwszy - autor zrobił na mnie przy tym takie wrażenie, że z całą pewnością mogę stwierdzić, że to było spotkanie pierwsze z wielu. Jego styl jest klarowny i nienachalny, nie ma się wrażenia, że ktoś chce nas "zbawić" na siłę i udowodnić nam, jak mylne jest nasze przekonanie o czystości naszego sumienia. Ponad to mimo że książka jest mocno filozoficzna, to nie gubimy się w zbyt górnolotnych i skomplikowanych terminach, które budziłyby w nas poczucie własnego niedouczenia i laicyzmu. Dodatkowo całą opowieść mocno wciąga, bo nie da się jej upchnąć w znane już schematy i motywy, po które sięga (na przykład) pan Coelho. Osobiście nie byłam w stanie wymyślić, co się będzie działo z Anthonym za kilka kolejnych stron - historia była dla mnie odświeżająca, ale i logicznie zbudowana. Polecam serdecznie!

środa, 27 lutego 2013

Libba Bray "Wróżbiarze"

Tytuł: Wróżbiarze

Autor: Libba Bray

Wydawnictwo: MAG

Liczba stron: 609

Rok wydania: 2012

ISBN: 978-83-7480-276-5

Cena: 39 zł

"Dzik jest dziki! dzik jest zły! dzik ma bardzo ostre kły!" Norman w starej przyśpiewce z czasów harcerstwa

Nigdy nie przepadałam za kryminałami. Jakoś po prostu nie trafiają w moje gusta i tyle. Dlatego też mogę śmiało stwierdzić, że jestem w tej materii totalnym laikiem i nie potrafię okiem znawcy ocenić tego typu twórczości, nawet jeżeli należy ona do tak osławionych nazwisk jak Chmielewska czy Christie (wymieniam tylko te dwie, ponieważ więcej nazwisk z tej półki nie znam). Nie oznacza to naturalnie, że nie zdarzają mi się króciutkie romanse z tym gatunkiem - czasami, ale tak raz na ruski rok, zdarzy się że jakaś książka z aferą kryminalną w tle skusi mnie na tyle, żeby poświęcić jej mój czas. I do takich właśnie przypadków należało moje spotkanie z "Wróżbiarzami".

Evie O'Neill to rozpieszczona i dość infantylna pannica, której tylko imprezy i chłopcy w głowie. Dziewczyna nie słucha się nikogo i nie przejmuje się konwenansami, a jej głowy pozornie nie zaprząta żaden problem czy kłopot. A no właśnie...POZORNIE, bo w rzeczywistości Evie skrywa pewną tajemnicę. Dziewczyna potrafi "odczytywać" przedmioty, które mogą jej zdradzić nawet najbardziej skryte tajemnice swoich właścicieli. To przez ten niebanalny dar - a dokładniej przez użycie go w nieodpowiedniej chwili i w stosunku do nieodpowiedniej osoby - Evie zostaje wysłana przez swoich rodziców do wuja, który mieszka na Manhattanie. Nasza bohaterka jest tym zachwycona, bo gdzieżby indziej, jeżeli nie w sercu Nowego Jorku będzie miała szansę rozkwitnąć jako gwiazda i prawdziwa sława? Tymczasem w mieście dochodzi do serii brutalnych morderstw na tle religijnym, które będą miały ogromny wpływ nie tylko na Evie, ale też i na pozostałych młodych ludzi, którzy ukrywają swoje zdolności ze strachu przed innymi, albo i nawet przed samymi sobą. Niestety rosnąca w siłę Bestia sprawi, że ukrywający się Wróżbiarze będą musieli połączyć swoje siły i stanąć do walki o przyszłość nas wszystkich.

Pierwsze pytanie powinno brzmieć: "Czym mnie skusiła ta pozycja, skoro nie lubię kryminałów?" - więc odpowiedź jest jedna...MOTYW FANTASTYCZNY! Kryminałów nie lubię, ale fantastykę uwielbiam. To właśnie motyw nadprzyrodzonych sił i zdolności głównych bohaterów sprawił, że nie mogłam się oprzeć tej książce. Kolejne pytanie to: "Czy to połączenie kryminału i fantastyki udało się?" - odpowiedź brzmi TAK! i to cudownie! Nie ma tutaj tandety czy kiczu, które dość często cechują tego typu literaturę. Czasami zdarzało mi się przeczytać kryminał fantastyczny, który trącił mi tanimi amerykańskimi filmami klasy B, kręconymi dla durnowatych nastolatków i pożeraczy popcornu w salach kinowych. Ale nie tym razem! Historia wykreowana przez Libbę Bray jest niebanalna i wyjątkowo intrygująca a jej jedyny mankament to fakt, że to dopiero pierwszy tom z planowanej serii (byłam zrozpaczona, kiedy pod koniec lektury stało się to jasne). Z jednej strony fajnie, bo książka bardzo mi się spodobała i z przyjemnością będę śledzić kolejne perypetie bohaterów, ale z drugiej...o matko! jak ja wytrzymam zanim ukaże się drugi tom?! Ponadto autorka wykazała się sporą wiedzą na temat okultyzmu i historii, dzięki czemu całość czyta się nie tylko szybko ale i z ogromną przyjemnością. Grafomanii nie ma tutaj nawet śladu, a język jest "gładki" i dość bogaty. Tak więc może i się nie znam, ale wiem co lubię, a "Wróżbiarzy" lubię baaardzo i polecam jeszcze mocniej :)

wtorek, 26 lutego 2013

Jeffrey Tayler "Mordercy w mauzoleach. Między Moskwą a Pekinem"

Tytuł: Mordercy w mauzoleach. Między Moskwą a Pekinem

Autor: Jeffrey Tayler

Wydawnictwo: Carta Blanca

Liczba stron: 416

Rok wydania: 2012

ISBN: 978-83-7705-074-3

Cena: 34,90 zł

"Zupka chińska nie raz i nie dwa uratowała mi życie...wiwat Azja!" Norman

Jakiś czas temu przeczytałam i zrecenzowałam dwie bardzo dobre książki: "Jak zostałem ziemniaczanym oligarchą..." i " Świat od kuchni...", które ukazały się nakładem wydawnictwa Carta Blanca. Obie te pozycje łączą się doskonale z kolejną książką, którą właśnie pochłonęłam. "Mordercy w mauzoleach..." odkryły przede mną kolejną twarz Rosji i Azji jako całości, a twarz ta nie należy do zabawnych. Tym razem przebyłam literacką podróż po Rosji zbolałej i politycznie pokaleczonej, zagubionej w swojej historii i poszarpanej przez różnice światopoglądowe jej mieszkańców. To smutny i trudny obraz, który powinniśmy mimo wszystko - albo raczej właśnie z powodu tego wszystkiego - lepiej poznać.

Rosja to nie tylko Rosjanie, ale i Kozacy, Mongołowie i Tatarzy. Rosja wchłania w siebie łapczywie kolejne rubieże i zamieszkujących na nich ludzi, którzy mają sile poczucie przynależności do własnych przodków i historii, a nie bezlitosnego Putina i "mateczki Rosiji". Rosja to okrutny olbrzym, który pożera i nic nie daje w zamian. Rosja żelazną pięścią miażdży tych, którzy ośmielą się jej przeciwstawić - niezależnie od konsekwencji i ceny. Nie zmienia to jednak faktu, że ludzie wciąż marzą i tęsknią za czasami, kiedy Tatar był dumnym człowiekiem, wojownikiem i panem swojego losu. Ludzie tęsknią za czasami wolności wyboru religii, frakcji politycznej i sposobu w jaki mogą wychować swoje dzieci. Rozpad ZSRR umożliwił marzycielom uwierzyć, że jeszcze nie wszystko stracone i że nadejdą lepsze dni - dni wolności i dobrobytu...

Trudno mi pisać o tej książce, ponieważ nie należy ona do lektur prostych i lekkich. Nie chodzi mi tutaj o część techniczną - to zgrabny reportaż z podróży po kraju rozbitym i skołowanym, ale napisany językiem prostych ludzi, żyjących na co dzień w tej ponurej scenerii politycznej. Uważam tą książkę za trudną z tego względu, że nie ukrywa ona niczego i opisuje wprost wszystkie aspekty, które miały i mają nadal wpływ na kształt polityki wewnętrznej i międzynarodowej Rosji. Pozycja nie jest wprawdzie czymś w rodzaju podręcznika do historii, ale wydaje mi się że w sposób klarowny oddaje całą ramę historyczną tego ogromnego narodu. Polecam tą pozycję dla wszystkich tych, którzy chcieliby wiedzieć jaki wpływ na świadomość współczesnych ma Czyngis-chan i co tak na prawdę myślą o Rosji sami Rosjanie.

poniedziałek, 4 lutego 2013

Karol Lewandowski "Busem przez świat. Wyprawa pierwsza"

Tytuł: Busem przez świat. Wyprawa pierwsza

Autor: Karol Lewandowski

Wydawnictwo: Sine Qua Non

Liczba stron: 306

Rok wydania: 2011

ISBN: 978-83-931575-6-3

Cena: 34,90 zł

"hejhooo! hejhoo!w świat by się uciekłoooo!" Norman

Niedawno wybrałam się ze swoim lubym na festiwal podróżniczy do Sosnowca. Dupa mi wymarzła po drodze, bo najpierw trzeba było dojechać autem do Łaz, a później pociągiem do Sosnowca, no a jeszcze później tramwajem na miejsce, w którym odbywał się festiwal. Cały wieczór nie zapowiadał się najlepiej, bo nie dość że zmarzłam, to jeszcze zjadłam najbardziej obrzydliwą zapiekaną kanapkę z kapustą ( a miało być mięso i mnogość warzyw - skończyło się na mnogości odmian kapusty) i rozbolał mnie ząb. Randka marzenie. A później zdarzył się cud. Konkretnie to nazywał się Karol Lewandowski i opowiadał o projekcie "Busem przez świat". Koleś okazał się fenomenalnym gawędziarzem i szołmenem, dzięki czemu nawet nie poczułam, jak lecą godziny. Ten niepozorny, szczypiorkowaty chłopak (jeśli jakimś cudem to przeczyta, to z całego serducha zapewniam, że wszelkie określenia których tutaj używam wynikają z mojej sympatii i uznania!) zaczarował swoją opowieścią nie tylko mnie i mojego lubego, ale i pozostałych na sali. Okazało się, że w zeszłym roku chłopaki wystartowali ze swoim pstrokatym busem do USA - krainy colą i macdonaldem płynącej. O ich przygodach słuchałam jak urzeczona - aż poczułam powiew wolności w serduchu i tęsknotę za przygodą w łepetynce.

Od czego należy zacząć przygodę życia? Od znalezienia ludzi, którzy zechcą ją dzielić razem z nami. Później już z górki - jeszcze tylko kilkutygodniowy urlop w pracy, wyskubać ze trzy tysiące złotych z kieszeni, uspokoić rozhisteryzowane rodzicielki i potencjalne małżonki lub partnerki i jazda! No może jeszcze tylko kupić jakiegoś starego rupcia, wyremontować, zapchać zupkami chińskimi i uaktualnić sobie paszport, bo przecież nikt nie wie, gdzie możemy skończyć swoją podróż. Proste, prawda? Jak to się mówi: "Tu mi pociąg jedzie!". To wszystko ani proste, ani oczywiste nie jest. Najtrudniejsze w tym wszystkim jest to, żeby nie tracić wiary w swoje siły i w powodzenie misji. Jednak cała reszta też do najlżejszych nie należy. No ale kiedy już się uda wyruszyć, a głowy wariatów biorących udział w przygodzie pełne są marzeń o niezwykłych miejscach, które zobaczą, należy się przygotować na wszystko, co los przyniesie. Czy to rozwalona skrzynia biegów, czy kradzież wszystkich rzeczy, czy też groźba więzienia za przemyt narkotyków, nie wolno się poddawać i tracić pogody ducha, bo to może tylko przynieść zagładę na głowy wszystkich. Trzeba zacisnąć zęby i otwierać bez zająknięcia kolejną zupkę chińską, poklepywać po pleckach towarzyszy, nawet jeżeli w duchu mamy ochotę poprzegryzać im aorty, bohatersko wypinać pierś, kiedy najchętniej popłakalibyśmy sobie i wrócili jak niepyszni do domku, do mamusi i jej kuchni. Twardym trzeba być, nie miękkim! A wszystko na pewno się uda i jeszcze poklepiemy sobie byka po tyłku ;)

Nie mam pojęcia, kim z wykształcenia jest Karol Lewandowski, ale wiem kim powinien być. Ten chłopak jest jak objawienie - jak młodszy brat Wojtka Cejrowskiego. Jego teksty są pełne humoru i lekkości, czasami ironiczne a czasami niemalże wzruszające. Dlaczego "niemalże"? Bo to w końcu przygoda dla prawdziwych mężczyzn, a nie ckliwych kobitek! Tu nie ma miejsca na łzy i użalanie się nad sobą! Niesamowite w całym tym projekcie jest chyba to, że chłopaki nie poddali się nawet wtedy, kiedy nie mieli już pomysłu co by tu zrobić, żeby się "uratować" przed kolejnymi trudnościami. Zawsze działo się coś, jakiś cud, który pozwolił im kontynuować tą szaloną podróż w stronę Gibraltaru, przez kolejne zapomniane przez Boga dróżki i państwa. Książka powstała z przypadku, podobnie jak cała ta sława, którą okrył się projekt "busem przez świat". Jednakże kiedy ją czytałam, to wcale tej przypadkowości nie czułam. Całość jest świetnie zredagowana, historia niesamowicie wciąga i bawi, a pomysłowość chłopaków inspiruje do realizacji własnych marzeń i przygód, o których każdy myśli, ale mało kto ma odwagę wprowadzić w życie. "Busem przez Świat" Jest świetną książką o szalonej przygodzie - czytając ją nie mogłam przestać się uśmiechać, bo pozytywna energia wręcz kapie z każdego słowa, zdania i strony. To jak odrobina słońca w paskudny, zimowy dzień.

Anna Onichimowska "Dobry potwór nie jest zły"

Tytuł: Dobry potwór nie jest zły

Autor: Anna Onichimowska

Wydawnictwo: Ezop

Liczba stron: 140

Rok wydania: 2012

ISBN: 978-83-89133-54-0

Cena: 32 zł

"Spotykałem się kiedyś z jedną taką potworzycą, ale rozstaliśmy się - nie mogła znieść tego, że jestem gorszy od niej"Normana historie miłosne

Kiedy byłam mała, często miałam powracające sny. Było ich kilka - jedne przyjemne, inne straszne, a jeszcze inne...cóż, po prostu wyjątkowe. Moim ulubionym snem był ten, w którym wchodziłam do ogródka babci, a tam dochodziło do zakrzywienia rzeczywistości. Świat rozciągał się gwałtownie i zmieniał w istną krainę fantasy. Ogródek babci był dla mnie jak brama do mojej własnej wyobraźni. I choć dzisiaj już nie miewam tego snu, to i tak czasami wspominam go, żeby poprawić sobie humor albo wprowadzić się w stan błogości. Wiecie co było w nim najlepsze? Otóż to, że normalna czynność przynosiła ze sobą niezwykłe konsekwencje. Myśleliście może, jakby to było, gdybyście otworzyli kiedyś drzwi do swojej lodówki, a tam byłoby przejście na Antarktydę? Albo gdyby kiedyś ktoś zapukał do waszych drzwi, a po ich otwarciu okazałoby się, że to siedmiu krasnoludków? Albo gdybyście poszli na randkę w ciemno i okazałoby się, że waszą randką jest trzymetrowy koleś, lub panna o stopach rozmiar sto? Myślicie sobie teraz, że to jakieś szaleństwo, czysta abstrakcja...ale co by było GDYBY?

Mała dziewczynka leży w łóżeczku, bo się pochorowała. Ma katar, kaszle i boli ją gardło. Sytuacja normalna i dość częsta, tylko że nie tym razem, bo do chorej przychodzi w gości krasnoludek, który bezceremonialnie pcha jej się do łóża. Biedaczek również jest chory i potrzebuje maminej troski. Dziewczynka z początku jest oburzona, że musi dzielić kołdrę z jakimś krasnoludkiem, ale później zaczyna lubić małego gościa i jest jej naprawdę przykro, kiedy A musi już odejść. Inne dziewczynki bawią się piłką w krzakach obok domu, ale nagle jedna z nich zostaje uprowadzona przez smoka, który poszukuje gosposi do swojego apartamentu. Teraz trzeba będzie razem z babcią opracować plan odbicia biednej porwanej, która zostaje zmuszona do lepienia pierogów i takich tam. Tymczasem dwóch chłopców poznaje osobliwe zielone ludki, które machają tylko licznymi łapkami i mieszkają w starym pniaku przy drodze. Chłopcy nawet nie wiedzą, że już wkrótce będą musieli uratować świat przed zwinięciem go w rulon i całkowitym zniknięciem...

Bajka to taka niesamowita kraina, gdzie nie ma słów "nigdy" i "niemożliwe". Bajki dla dzieci są jak urzeczywistnienie ich fantazji, a dla dorosłych jak przypomnienie o tym, że też kiedyś byli mali i marzyli. Osobiście uważam, że dobra bajka może być wyśmienitą lekturą nie tylko dla dzieci. Bajki uczą i PRZYPOMINAJĄ. Pozwalają nam zachować jakąś cząstkę ze swojego dzieciństwa nawet do późnej i zgrzybiałej starości. Bajki to magia dostępna dla wszystkich. Ania Onichimowska pisze tak, jak jej dusza gra. Wymyśla niesamowite połączenia fantazji z rzeczywistością, tak jakby chciała do nas krzyknąć "Uważaj! za rogiem może czai się smok, a w twoim ulubionym sklepie pracuje etatowa wróżka - a Ty nawet tego nie podejrzewasz!". Cóż mogę więcej powiedzieć? Wielokrotnie chwaliłam twórczość Onichimowskiej i jej kolejna książeczka nie różni się swoim ciepłem od poprzednich. No może jednym... jest zbiorkiem dwunastu bajek, a nie tylko jedną, więc wystarczy nam na dwanaście niezwykłych wieczorów :) Polecam jak najbardziej dla każdego, bo to nie wstyd wierzyć w smoki i krasnoludki - to powód do wielkiej dumy!