tag:blogger.com,1999:blog-71854447207246974932024-03-05T04:59:37.243-08:00Norman czytaMarciochahttp://www.blogger.com/profile/00931246567994882423noreply@blogger.comBlogger87125tag:blogger.com,1999:blog-7185444720724697493.post-67618022564565511552016-12-21T01:44:00.001-08:002016-12-21T01:44:40.052-08:00Miles Cameron "Okrutny miecz"<a href="http://www.taniaksiazka.pl/images/popups/6A3/9788374806565.jpg" imageanchor="1" ><img border="0" src="http://www.taniaksiazka.pl/images/popups/6A3/9788374806565.jpg" width="400" height="400" /></a>
<p aling="justify"><b>Tytuł: Okrutny miecz</p>
<p aling="justify">Autor: Miles Cameron</p>
<p aling="justify">Wydawnictwo MAG</p>
<p aling="justify">Rok wydania: 2016</p>
<p aling="justify"><i></b>"Mówiłam że Gerald to cienias?...No to podtrzymuję!" </i>Norman </p>
<p aling="justify">Czerwony Rycerz ponownie wkracza do akcji! Jego usługi są potrzebne w dalekim kraju, gdzie tajemniczy spisek doprowadził do uprowadzenia samego cesarza! Tylko młody rycerz wraz ze swoją drużyną zabijaków może go ocalić i zaprowadzić porządek w cesarstwie. Zdrada czai się tutaj na każdym kroku, wszyscy są podejrzani i nie wiadomo, kto jest przyjacielem a kto wrogiem, a kto tylko udaje jednego albo drugiego? Ach, ile się tutaj dzieje... .</p>
<p aling="justify"> Po drugą część Czerwonego Rycerza sięgnęłam będąc już n prawdziwym głodzie literackim. Z ogromną przyjemnością wspominałam moje pierwsze spotkanie z Czerwonym Rycerzem i byłam pewna, że nasza druga "randka" również się uda. Książka okazała się wspaniała, chociaż nie wiem na ile to wrażenie było związane z jej rzeczywistym geniuszem a na ile z moim głodem. Historia opisana przez pana Camerona jest z całą pewnością mocno złożona i naszpikowana wątkami, które momentami odciągają nas od głównego nurtu historii, ale kojarzy mi się to ze stylem Wiesława Myśliwskiego, który swoje książki buduje na zasadzie nawarstwiających się dygresji. To trudny w odbiorze styl, ale z pewnością wart naszego skupienia. Tom nawiązuje również całkiem sporo do wątków, które miały swój początek w pierwszej części, dlatego też warto zacząć lekturę niedługo po zakończeniu jej lektury, tak aby zachować w głowie pozyskane informacje i połączyć je ze sobą. Nie ukrywam, że książka może niektórych zawieść, z powodu znacznego spowolnienia akcji, ale trzeba podkreślić, że skoro całościowo historia doczeka się kolejnej odsłony, to nie może ona przecież tak pędzić przez cały czas!</p>
<p aling="justify"> Na książkę długo czekałam, a jeszcze dłużej czytałam, z powodu braku czasu na lekturę. Przez to moja "więź" z Czerwonym Rycerzem jest tak jakby "ciągła" i niekwestionowanie przyjemna ;) Moja wyobraźnia wciąż krąży wokół bitew i spisków połączonych z głównym bohaterem cyklu. Polecam lekturę wszystkim fanom fantasy, ale uprzedzam że nie należy ona do najlżejszych. Trzeba się na niej skupić, ale warto!Marciochahttp://www.blogger.com/profile/00931246567994882423noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7185444720724697493.post-79135802401046524712016-12-21T01:09:00.000-08:002016-12-21T01:09:58.721-08:00Tui T. Sutherland "Skrzydła ognia. Ukryte królestwo"<a href="http://ecsmedia.pl/c/skrzydla-ognia-tom-3-ukryte-krolestwo-b-iext43888922.jpg" imageanchor="1" ><img border="0" src="https://ecsmedia.pl/c/skrzydla-ognia-tom-3-ukryte-krolestwo-b-iext43888922.jpg" width="265" height="400"></a>
<p aling="justify"><b>Tytuł: Skrzydła ognia. Ukryte królestwo</p>
<p aling="justify">Autor: Tui T. Sutherland</p>
<p aling="justify">Wydawnictwo MAG</p>
<p aling="justify">Rok wydania: 2016</p>
<p aling="justify">No i to już oficjalne...jestem jasnowidzem! Tak jak przypuszczałam, część poświęcona Glorii, najbardziej tajemniczemu ze smocząt przeznaczenia, okazała się najbardziej zaskakująca i zagadkowa. Teraz przebić to może już tylko tajemnica związana z Nocoskrzydłymi, które przypominają mi jakąś tajną organizację rządową, o której nikt nic nie wie. Ale po kolei! </p>
<p aling="justify"> Smoczęta Pokoju trafiają do świata Deszczoskrzydłych, o których nikt nie ma najlepszego zdania. Plemię ma opinię skrajnie leniwego i wręcz głupiego. Gloria ma wreszcie okazję do tego, aby poznać o sobie prawdę i zweryfikować osądy, z którymi dotychczas musiała się mierzyć. Smoczęta dowiadują się sporo ciekawych rzeczy o plemieniu przyjaciółki a także wcielają się w role prywatnych detektywów, którzy muszą rozwikłać zagadkę śmierci i zaginięć smoków przebywających w lesie deszczowym. Czy to sprawka Deszczoskrzydłych? Czy ich ignorancja dla spraw świata i lenistwo to tylko gra pozorów? A może to jakiś potwór o nieznanej naturze zabija w tak okrutny sposób? Kim tak właściwie jest Gloria i jakie jest jej prawdziwe przeznaczenie? Oj! Jak wiele pytań! ;)</p>
<p aling="justify"> "Ukryte królestwo" z pewnością nie zawodzi. Najbardziej cieszy mnie to, że Gloria okazała się bardzo dzielną, bystrą i silną smoczycą, która swoją inteligencją przebija pozostałe smoczęta. Jej historia, póki co, jest według mnie najciekawsza i rozbudza najsilniejszy apetyt na dalszą lekturę o losach smocząt. Podoba mi się również to, że historia pozornie dla dzieci, okazuje się z czasem czymś w rodzaju studium psychologicznego różnych typów charakterów, jakie reprezentują sobą Smoczęta Pokoju. To cykl z całą pewnością warty przeczytania nie tylko przez młodzież, ale i dorosłych! Z niecierpliwością będę czekać na kolejne losy moich skrzydlatych przyjaciół ;) POLECAM WSZYSTKIM!Marciochahttp://www.blogger.com/profile/00931246567994882423noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7185444720724697493.post-11795491642246917092016-09-15T05:26:00.001-07:002016-09-15T05:26:56.373-07:00Isaac Bashevis Singer "Dwór"<a href="http://www.wydawnictwoliterackie.pl/resources/5/Singer_Dwor_m.jpg" imageanchor="1" ><img border="0" src="https://www.wydawnictwoliterackie.pl/resources/5/Singer_Dwor_m.jpg" width="280" height="400"></a>
<a href="http://www.eksiegarnia.pl/f_okl_max.php?nazwa=./okladki/376807.jpg&karta_max=700" imageanchor="1" ><img border="0" src="https://www.eksiegarnia.pl/f_okl_max.php?nazwa=./okladki/376807.jpg&karta_max=700" width="225" height="320"></a>
<p aling="justify"><b>Tytuł: Dwór</p>
<p aling="justify">Autor: Isaac Bashevis Singer</p>
<p aling="justify">Wydawnictwo Literackie</p>
<p aling="justify">Rok wydania: 2016</p>
<p aling="justify">Osobiście uważam, że w Polsce wciąż panuje koszmarny rasizm. Nie tolerujemy innych kolorów skóry i wyznań, zachowujemy się w stosunku do tego co obce jak do zagrożenia dla nas. Pod płaszczykiem promocji kultury żydowskiej i romskiej ukrywamy naszą niechęć. Obrazują to chociażby powiedzenia " skąpy jak żyd", "Zakłamany jak cygan". Każdy z nas, bez wyjątku, nazwał kogoś choć raz w życiu żydem (skąpiradłem, chciwcem) i cyganem (kłamcą, kanciarzem). Mówi się, że nienawiść budzi się ze strachu, a strach z niewiedzy. Dlatego warto i należy poznawać inne kultury i tradycje, uczyć się historii z różnych punktów widzenia. Pomóc nam w tym może również literatura powszechna,a nie tylko szkolne podręczniki. Jednym z najważniejszych nauczycieli jest dla mnie I. B. Singer.</p>
<p aling="justify"> Żydowski kupiec Kalman to pobożny i skromny człowiek. Dba o swoją rodzinę, uczy swoich dzieci pokory i miłości, stara się być dobrym człowiekiem. Po upadku powstania styczniowego Kalman przejmuje dzierżawę majątku po hrabim Jampolskim, który zostaje zesłany na Syberię. Stary Żyd dba o majątek, rozbudowuje go, dzięki czemu wzbogaca się nie tylko on, ale i cała okoliczna wieś. Polacy jednak krzywo patrzą na Żyda, który choć uczciwie, to jednak na krzywdzie polskiej krwi buduje swoje szczęście. Nikogo nie obchodzi to, że Kalman jest sto razy hojniejszy i lepszy niż Jampolski. Jest Żydem, a to już dostateczna zbrodnia. W dodatku we wsi pojawia się ułaskawiony hrabia, który z Syberii przyniósł prostackie obycie, a jego rodzina zaczyna marzyć o odzyskaniu dawnego majątku.</p>
<p aling="justify">Singer po mistrzowsku potrafi odmalować w naszej wyobraźni świat przedwojenny, kiedy to w Polsce Żydzi i katolicy żyli ramię przy ramieniu, a ich liczebność była sobie prawie równa. Judaizm nie był wtedy egzotyką i tajemnicą ale czymś, co funkcjonowało po sąsiedzku z naszymi zwyczajami i kulturą. Z powieści Singera dowiadujemy się, że nasza niechęć do starotestamentowych sąsiadów ma głębokie korzenie, dla których pożywką była zazdrość o ich zdolności do rozwijania interesów. Znacznie surowsze zasady moralne, twarde przestrzeganie przykazań, wspieranie się na wzajem w rodzinie i mrówcza pracowitość Żydów to jaskrawe tło dla mizerności polskich katolików w każdym wyżej wymienionym punkcie. Dlatego też pomimo usilnych starań o wpasowanie się w nasz krajobraz, Żydzi zawsze byli źle oceniani i traktowani w Polsce. W końcu łatwiej jest kogoś zniszczyć, niż samemu nad sobą popracować. Singer nie mówi nam tego wszystkiego wprost. Autor zostawia to w subtelnym domyśle. Jest przy tym portrecistą bardzo szczerym, gdyż nie wybiela swoich żydowskich bohaterów. Daje raczej do zrozumienia, że wiara nie jest istotna, bo to charakter decyduje jakimi jesteśmy ludźmi. Ci dobrzy i ci źli są po obu stronach. Oto złota prawda, której należy się trzymać w życiu: Przede wszystkim jesteśmy ludźmi, a dopiero potem wyznawcami swojej wiary. Książkę polecam, a nawet zalecam na poszerzenie horyzontu i przemyślenie swoich wyobrażeń o nas samych. Marciochahttp://www.blogger.com/profile/00931246567994882423noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7185444720724697493.post-10882027830323617952016-09-14T07:41:00.002-07:002016-09-14T07:41:30.328-07:00Andriej Kurkow " Dziennik Ukraiński. Notatki z serca protestu."<a href="http://images.okazje.info.pl/p/ksiazki/2263/dziennik-ukrainski.jpg" imageanchor="1" ><img border="0" src="https://images.okazje.info.pl/p/ksiazki/2263/dziennik-ukrainski.jpg"></a>
<p aling="justify"><b>Tytuł: Dziennik Ukraiński. Notatki z serca protestu</p>
<p aling="justify">Autor: Andriej Kurkow</p>
<p aling="justify">Noir sur Blanc</p>
<p aling="justify">Rok wydania: 2015</p>
<p aling="justify">Czy widzieliście kiedyś program "Matura to bzdura"? Nie wiem dokładnie, jaki cel przyświecał jego pomysłodawcom, ale mnie przeraził obrazem głupoty i ignorancji dzisiejszego społeczeństwa. Nie mówię, że wszyscy podchodzą pod te określenia, ale niestety spora część. Zajęci jesteśmy życiem "tu i teraz", jesteśmy głodni nowości technologicznych, plotek ze świata i innych bzdur, a ignorujemy to, co jest tak na prawdę najważniejsze dla nas i naszej przyszłości. Nie interesujemy się polityką, historią, gospodarką. Nie widzimy w którą stronę to wszystko zmierza i co nam zagraża. Czy to nasza wina? nie do końca. Winnych trzeba szukać w kilku miejscach, a jednym z nich jest współczesny system edukacyjny. W szkole uczymy się suchych faktów, wypranych z emocji i ludzkiej strony. Na historii podaje się nam tony dat i nazw miejscowości,ale nie wiemy nic o życiu uczestników istotnych wydarzeń. Poznajemy wzory z chemii i jej przyczynowość, ale nie wiemy jak dochodzono do wielu odkryć i kto ich dokonywał. Mogłabym tak pisać w nieskończoność, ale myślę, że istota problemu została już uchwycona. Tak więc zrozumiałe jest, jak ważną rolę dla nas powinny spełniać opisy od naocznych świadków i uczestników, którzy widzieli, słyszeli i komentowali na bieżąco, "tu i teraz". </p>
<p aling="justify"> "Dziennik Ukraiński..." to relacja z pierwszej ręki. Patrząc przez okno z własnego mieszkania, autor widział jak powstawały na Majdanie pierwsze zasieki i barykady, jak konflikt narastał i przeistaczał się w aktywną wojnę. Autor patrzył i nie wierzył, czuł się jak w odrealnionej rzeczywistości. Historia, która rodziła się na jego oczach, do dzisiaj ma ogromny wpływ na losy wielu uczestników Ukraińskich protestów. Kijów do dzisiaj stanowi rodzaj punktu zapalnego, w którym od listopada 2013 roku mieszkańcy żyją jak na bombie z opóźnionym zapłonem. Kurkow pisze swoje dzienniki po to, aby przekazać światu obraz prawdziwy i "żywy", aby suche opisy z podręczników do historii nie zbagatelizowały koszmaru, jaki przeżyli mieszkańcy Kijowa i uczestnicy protestu. Kurkow pisze prosto, nie ukrywa niczego. Jego opowieść jest pełna grozy, która towarzyszyła jemu i jego rodzinie każdego dnia, od momentu kiedy pierwsi przeciwnicy Janukowycza i jego rządu postanowili razem stanąć na Majdanie. Jak wszyscy, autor myślał z początku, że ten "epizod" potrwa najwyżej dzień lub dwa, a potem władze szybko i sprawnie uciszą śmiałków. Jednak dzisiaj już wiadomo, że wtedy wybuchła prawdziwa rewolucja, której żar wciąż się tli, gotów na to, aby znowu wybuchnąć płomieniem walki. </p>
<p aling="justify">Jak mam ocenić czyjąś historię? Jak mam podsumować coś, co jest częścią czyjegoś życia, a nie zmyśloną opowieścią? Nie da się, a nawet nie wolno! To lekcja historii w najlepszym wydaniu, cenna nauczka dla ludzkości i wskaźnik zmian, które mogą nadejść w każdym momencie i w każdym miejscu, nawet w najmniej oczekiwanym. Kurkow uczłowieczył dla nas kawał współczesnej historii, dzięki czemu stanie się ona dla przyszłych pokoleń interesująca i poruszająca. "Dziennik Ukraiński..." to obowiązkowa lekcja dla nas wszystkich.Marciochahttp://www.blogger.com/profile/00931246567994882423noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7185444720724697493.post-80827423125513999822016-05-12T13:39:00.002-07:002016-05-12T13:39:35.783-07:00Isaac Bashevis Singer "Sztukmistrz z Lublina"<a href="http://www.wydawnictwoliterackie.pl/resources/Singer_Sztukmistrz_m.jpg" imageanchor="1" ><img border="0" src="http://www.wydawnictwoliterackie.pl/resources/Singer_Sztukmistrz_m.jpg" /></a>
<p aling="justify"><b>Tytuł: Sztukmistrz z Lublina</p>
<p aling="justify">Autor: Isaac Bashevis Singer</p>
<p aling="justify">Wydawnictwo Literackie</p>
<p aling="justify">Rok wydania: 2016</p>
<p aling="justify">Kiedy rodzimy się w danej kulturze i religii, uczy się nas obrządków i zasad tradycyjnych, przypisanych naszemu małemu światu. Jeżeli rodzimy się jako katolicy, uczymy się dekalogu i historii Jezusa. Jeżeli rodzimy się jako muzułmanie, poznajemy życiorys Mahometa i nakazy Allaha. Jeżeli rodzimy się jako żydzi, uczymy się bojaźni bożej i pokory. Można tak wymieniać nieskończenie więcej, ale to nie byłoby sednem, do którego zmierzam. Otóż chodzi mi o to, że nikt z nas nie uczy się rozumienia innych światów, niż nasz własny. Nie uczy się w żydowskim domu religii katolickiej i na odwrót. Nie dążymy do poznania siebie nawzajem, nie widzimy takiej potrzeby. Każdy uważa, że ma jedyną słuszność. To błąd, za który płacimy od początku naszego istnienia. Nie myślimy o tych, którzy rodzą się na pograniczu kultur, na styku dwóch religii. Nie obchodzi nas rozdarcie tych, którzy mają swoje korzenie w dwóch lub więcej religiach. Nie podejrzewamy nawet, jak ciężko jest takim ludziom znaleźć swoje własne JA, swoją wiarę i cel. "Sztukmistrz z Lublina" otwiera oczy na historie takich rozdartych "mieszańców" religijnych i kulturowych.</p>
<p aling="justify">Tytułowy sztukmistrz to Jasza Mazur, Żyd zajmujący się sztuczkami kuglarskimi i występami gimnastycznymi. Jasza ma żonę Esterę i całą rzeszę kochanek. Ma również umysł otwarty na naukę i ciekawość dziecka. Mężczyzna pomimo wychowania w tradycyjnym domu religijnych Żydów, czuje się zagubiony w kwestiach wiary. Targają nim wątpliwości odnośnie istnienia Boga. Jego wewnętrzny konflikt narasta w momencie, kiedy jedna z jego kochanek żąda od niego, aby przeszedł na katolicyzm. Zakochany Jasza beztrosko przystaje na ten pomysł, ale w decydującym momencie waha się. Cały czas zastanawia się, która religia ma rację, jaka ścieżka jest właściwa i czym tak na prawdę jest Bóg? Od decyzji do decyzji Jasza trafia nad przepaść, z której nie ma już ratunku. Ze zwinnością linoskoczka balansuje nad linią graniczną pomiędzy zbawieniem a utratą swojej duszy. Jedynie instynkt może mu podpowiedzieć, który krok może się okazać tym zgubnym. </p>
<p aling="justify"> Postać Jaszy nie wzbudziła we mnie sympatii. Częściowo współczułam mu tego strasznego rozdarcia i niepewności religijnej, ale jednak przeważyła niechęć do jego romansów i wyjątkowo słabej woli. Jego rozkapryszenie jest raczej cechą typową dla małych dzieci, a nie czterdziestoletniego mężczyzny, który musi myśleć o swoim i żony utrzymaniu. Jego popęd i apetyt na wciąż nowe przygody wręcz mnie zadziwiły. Choć kwestia wewnętrznego dialogu, usiłowania podjęcia decyzji odnośnie swojej religii są w całej historii najważniejsze, to mnie gryzło bardziej pytanie, czy Jasza zostanie w jakiś sposób ukarany za krzywdy, które wyrządził swoim kobietom i jak się potoczą losy tychże. Całość czyta się bardzo gładko, przygody Jaszy wciągają czytelnika w świat, którego już dzisiaj nie ma. Możemy podejrzeć, jak w XIX wieku żyli w Polsce Żydzi i jak rozwijała się infrastruktura. "Sztukmistrz..." to obraz naszej kultury i życia nie zniszczonych jeszcze przez wojny. Lektura jest z całą pewnością pouczająca i ciekawa. Polecam zdecydowanie!</p>Marciochahttp://www.blogger.com/profile/00931246567994882423noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7185444720724697493.post-6457770684083188422016-05-11T14:07:00.000-07:002016-05-11T14:07:47.162-07:00William Dalrymple "Miasto dżinów. Rok w Delhi"<a href="http://www.matras.pl/media/catalog/product/cache/1/image/640x/9df78eab33525d08d6e5fb8d27136e95/c/9/c9dfcfd450ad1cf7dbc5aa0650311f7c_4.jpg" imageanchor="1" ><img border="0" src="http://www.matras.pl/media/catalog/product/cache/1/image/640x/9df78eab33525d08d6e5fb8d27136e95/c/9/c9dfcfd450ad1cf7dbc5aa0650311f7c_4.jpg" /></a>
<p aling="justify"><b>Tytuł: Miasto dżinów. Rok w Delhi</p>
<p aling="justify">Autor: William Dalrymple</p>
<p aling="justify">Wydawnictwo: Noir sur Blanc</p>
<p aling="justify">Rok wydania: 2016</p>
<p aling="justify">Jak prawie każdy najmocniej marzę o podróżach. Chciałabym zobaczyć prawie cały świat, zanim zastanie mnie starość, tak abym mogła sobie powiedzieć, że nie zmarnowałam swojego życia stojąc w jednym miejscu. Niestety nie stać mnie póki co na zwiedzanie, ale na całe szczęście świat literatury umożliwia mi chociaż szczątkowe poznanie najbardziej odległych krain. Świat wyobraźni jest dla mnie - i myślę że nie tylko dla mnie - prawdziwym wybawieniem od codziennej szarości. Bywają jednak takie książki, przy lekturze których określenie "podróży w wyobraźni" nie jest wystarczające. Bywają książki, dzięki którym smaki i zapachy opisywanych w nich widoków, potraw i ludzi są tak namacalne, jak dotyk własnej dłoni na okładce ściskanego tomu.Taką książką jest z całą pewnością "Miasto dżinów. Rok w Delhi".</p>
<p aling="justify">Autor pozycji zabiera nas w niezwykłą podróż do Indii, jakich nie poznamy z żadnej innej książki, ani tym bardziej z filmów dokumentalnych. William Dalrymple spędził w tym niesamowitym kraju sześć lat, w ciągu których badał jego historię, architekturę, kulturę i religię. Wynikiem tej niezwykłej podróży jest książka, która zadziwi z pewnością każdego. To obraz Indii brudnych i gwarnych, radosnych i pogrążonych w nędzy. To kraj pełen sprzeczności, które zaplatają się w ścisłą sieć zależności, w której nie można wyciąć ani jednego ogniwa bez niszczenia obrazu całości. Razem z autorem odkrywamy świat wielowarstwowy, wielokulturowy i chaotyczny, ale przy tym wszystkim niezwykle spójny. Książka zabiera nas tam, gdzie mało komu udało się dotrzeć, nawet podczas fizycznych wędrówek po brzegach Gangesu. </p>
<p aling="justify"> Cóż mogę powiedzieć o tej książce? Czytałam ją bardzo długo, ponieważ jej złożoność i bogactwo treści zmuszały mnie do powolnego jej "smakowania". Był to proces bardzo przyjemny, poruszający moje najgłębsze pokłady wyobraźni. Chwilami czułam się naprawdę tak, jakbym sama mogła chodzić po uliczkach Starego Miasta i wdychać aromaty przypraw, rozgrzanych ludzi i ulic, brudu i potraw. Pozycja jest niezwykła i wyjątkowo wartościowa, jeżeli by ją porównać do znanych mi książek o Indiach. Temat książki jest wyczerpany do cna, nie pozostaje żadnych niedomówień i pytań bez odpowiedzi. Poznajemy Indie w całości, od A do Z, każdą ich warstwę i aspekt. Krótko mówiąc, autor odwalił kawał dobrej i ciężkiej roboty po to,abyśmy mogli siedząc we własnych domach, na ulubionych kanapach i fotelach, zwiedzić świat. Polecam gorąco!</p>
Marciochahttp://www.blogger.com/profile/00931246567994882423noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7185444720724697493.post-67188199247722982972016-05-10T13:56:00.001-07:002016-05-10T13:59:41.140-07:00Tui T. Sutherland " Skrzydła ognia. Zaginiona sukcesorka"<a href="http://www.swiatksiazki.pl/uploads/tx_evoproducts/75/30/7530_99906217530.jpg" imageanchor="1" ><img border="0" src="http://www.swiatksiazki.pl/uploads/tx_evoproducts/75/30/7530_99906217530.jpg" /></a>
<p aling="justify"><b>Tytuł: Skrzydła ognia. Zaginiona sukcesorka</p>
<p aling="justify">Autor: Tui T. Sutherland</p>
<p aling="justify">Wydawnictwo MAG</p>
<p aling="justify">Rok wydania: 2016</p>
<p aling="justify">Szczerze, to byłam bardzo ciekawa kontynuacji sagi o smokach, po którą sięgnęłam jakiś czas temu. Niby pozycja dla młodocianych, a jednak coś mnie w niej urzekło i wracałam myślami do Łupka i jego przyjaciół. No i doczekałam się... </p>
<p aling="justify">Tsunami jest najsilniejsza spośród swoich przyjaciół. Możnaby rzec, że to prawdziwa wojowniczka z krwi i kości. Jej wybuchowy temperament czasami ratuje Łupka i pozostałych, a niekiedy niestety może prowadzić do tarapatów. Smoczyca złości się o to na samą siebie i ma po cichu nadzieję, że w królestwie Morskoskrzydłych znajdzie wreszcie swoje miejsce na ziemi, do którego w pełni będzie pasować. W końcu jako zaginiona księżniczka ma prawo oczekiwać, że jej pobratymcy powitają ją z otwartymi ramionami. Jednak nie wszystko złoto, co się świeci, a szczęśliwe zakończenia można włożyć pomiędzy bajki dla małych smocząt... . </p>
<p aling=justify">Drugi tom opowieści o smoczętach przeznaczenia nie rozczarowuje. Przyjaciele mają kolejne poważne kłopoty, a wróg ukrywa się tam, gdzie absolutnie nikt by się go nie spodziewał. Warstwy spisków i kłamstw zaczynają tłamsić i dusić nie tylko Tsunami, ale i jej najbliższych, którymi nie są tutaj pozostałe smoczęta z przepowiedni, a ktoś zupełnie nowy w tej historii ;) Ta część historii jest przedstawiona z perspektywy Tsunami (poprzednia to spojrzenie Łupka). Młoda smoczyca musi przeprowadzić śledztwo w sprawie tajemniczych morderstw i odnaleźć sprzymierzeńca, któremu mogłaby zaufać. Największą zagadką dla mnie jest postać Glorii, która w pierwszym tomie ujawniła niezwykły talent do porażania żrącym jadem i maskowania się niczym kameleon. Mam nadzieję, że w ostatniej części trylogii autorka skupi się właśnie na Glorii! Będę czekać z niecierpliwością! A wszystkim zainteresowanym gorąco polecam lekturę "Skrzydeł ognia" :) Marciochahttp://www.blogger.com/profile/00931246567994882423noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7185444720724697493.post-50737334302522155642016-03-12T05:28:00.004-08:002016-03-12T05:28:37.193-08:00Miles Cameron " Czerwony rycerz"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://www.mag.com.pl/upload/fantasy/Czerwony%20ryczerz%20PL%20L.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://www.mag.com.pl/upload/fantasy/Czerwony%20ryczerz%20PL%20L.jpg" /></a></div>
<p aling="justify"><b>Tytuł: Czerwony rycerz</p>
<p aling="justify">Autor: Miles Cameron</p>
<p aling="justify">Wydawnictwo MAG</p>
<p aling="justify">Rok wydania: 2016</p>
<p aling="justify"><i></b>"W sumie...Gerald to jednak cienias!" </i>Norman </p>
<p aling="justify">Kiedy po raz pierwszy dostałam tą pozycję w ręce, przeraziła mnie jej grubość. Toż to cegła jak się patrzy, na 845 stron i to w nie najmniejszym formacie! Już widziałam oczami wyobraźni, jak się męczę, aby przebrnąć przez smętną historię rycerzyka szukającego smoka do ubicia. Taaaa.... jakże słodkie i cudowne było moje zaskoczenie, że historia ta wciągnęła mnie tak bardzo, że nie zauważyłam, kiedy się pojawiło podziękowanie od autora. Świat Czerwonego Rycerza pożarł mnie i moje skupienie do ostatniego okruszka ;)</p>
<p aling="justify">Wyobraźmy sobie połączenie krainy Westeros z "Gry o tron", Geralda z Rivii z "Wiedźmina" i "Opowieści z Narnii". Czerwony Rycerz jest młody, ale już sporo przeżył. Jego przeszłość spowija kilka tajemnic, które poznajemy w miarę upływu historii. Nasz bohater ma kompanię, na którą składają się dziwki, mordercy i rzezimieszki z różnych stron świata. Ich pracą jest zabijanie mieszkańców Dziczy, którzy zapuszczają się w świat ludzi i zwierząt udomowionych po to, aby nieść im śmierć i zgubę. To niekończąca się wojna pomiędzy cywilizacją a dzikim światem, którego człowiek nie rozumie i którego się boi. Całą historię osadzono w realiach zbliżonych do Średniowiecza, ale spiski, polityka i pragnienia są ponadczasowe, obecne również dzisiaj. Powieść napisano z rozmachem, wątków i postaci jest tyle, że bez ryzyka można stwierdzić, że główny bohater nie jest wcale taki "główny" ;) Konstrukcja poszczególnych bohaterów jest bardzo plastyczna, wszystkie osobowości są realne i absolutnie nie można im zarzucić płycizny czy papierowej osobowości. Opisy śmierci są drastyczne, ale niezbędne dla fabuły i nie przesadzone. Wulgaryzmy pojawiają się tylko wtedy, kiedy to konieczne, nie "ranią ucha" nadmierną liczebnością. O samej historii musiałabym powiedzieć wiele, aby była jasna dla kogoś, kto dopiero zamierza zapoznać się z lekturą, ale obawiam się, że zdradziłabym tym samym za dużo i popsułabym przyjemność z czytania ;) Tak więc zdradzę tylko tyle: Tajemniczy stwór zabija mieszkańców małej społeczności wiejskiej. Opiekująca się wspomnianymi terenami siostra przełożona z pobliskiego klasztoru postanawia wezwać pomoc ostateczną: Czerwonego Rycerza i jego bandę najemników. Pozornie łatwe zlecenie zamienia się w koszmar spisków, zdrad i cienia wojny pomiędzy Dziczą a światem ludzi. Polecam gorliwie wszystkim fanom dobrej fantastyki, "Gry o Tron", "Wiedźmina" i "Opowieści z Narnii". A ja będę trzymać kciuki, żeby ktoś w Hollywood wpadł na pomysł ekranizacji, bo to byłby hit wszechczasów!Marciochahttp://www.blogger.com/profile/00931246567994882423noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7185444720724697493.post-24679922585198284512016-02-20T06:44:00.001-08:002016-02-20T06:44:04.217-08:00Tui T. Sutherland "Skrzydła ognia. Smocze proroctwo"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://www.mag.com.pl/upload/fantasy/Smocze%20proroctwo.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://www.mag.com.pl/upload/fantasy/Smocze%20proroctwo.jpg" /></a></div>
<p aling="justify"><b>Tytuł: Skrzydła ognia. Smocze proroctwo"</p>
<p aling="justify">Autor: Tui T. Sutherland</p>
<p aling="justify">Wydawnictwo MAG</p>
<p aling="justify">Rok wydania: 2016</p>
<p aling="justify"><i></b>"Taki smok to porządna sprawa. Człowiek już nigdy nie musi się martwić, czy zapalniczka mu odpali" </i>Norman </p>
<p aling="justify">Smoki to dość powszechny element w świecie fantastyki. Zazwyczaj przedstawiane są jako potwory o nieograniczonym apetycie na mięso i złoto. Ich jedyna funkcja to spektakularny zgon z ręki dzielnego bohatera, który udowadnia tym czynem swoją męskość i nieprzeciętność. Czasami może taki smok spełnia rolę mentora, żyjącego setki lat obserwatora świata, który jak jakiś mistrz Joda udziela mętnych porad i przepowiedni. "Skrzydła ognia" to pozycja, która zdecydowanie przełamuje ten schemat.</p>
<p aling="justify">Łupek jest smokiem. Fakt niezaprzeczalny i rażący. Łupek jest smokiem z przepowiedni. Fakt dość dla niego kłopotliwy i przysparzający zmartwień. Łupek ma przyjaciół, którzy też są smokami i też zostali objęci przepowiednią. To duże pocieszenie dla Łupka, który czuje, że oczekiwania względem niego znacznie go przerastają. O co chodzi? Otóż w świecie smoków od lat rozgrywa się krwawa woja o tron, która toczy się pomiędzy trzema siostrami i ich poplecznikami. Każda chce wygrać i zabić pozostałe dwie. Każda chce zniszczyć przepowiednię, która mówi o zwycięstwie tylko jednej z nich i śmierci pozostałych dwóch, oraz o tym że mają jej w tym pomóc przedstawiciele pięciu najważniejszych gatunków smoków - mowa o pięciu smoczętach, które mają zakończyć wojnę. Smoczęta przez pierwsze lata życia wychowywane są w tajemnicy i ukryciu przez Szpony Pokoju - smoczą organizację przychylną spełnieniu przepowiedni i zakończeniu wojny. Po latach dość brutalnego i nieczułego chowu, małe smoki postanawiają uciec swoim opiekunom i wreszcie zobaczyć świat poza swoją jaskinią. Natychmiast wpadają w serię przygód i zdarzeń, które uświadamiają im, że prawdziwe życie to nie wysnuta bajka z ich marzeń o wolności. Smoczęta postanawiają spełnić przepowiednię o zakończeniu wojny, ale nie wiedzą jeszcze jak tego dokonać. Tymczasem okazuje się, że ich istnienie wykorzystywane jest w spisku, o którym nikt nie ma zielonego pojęcia.... ale o tym dopiero w kolejnym tomie serii ;)</p>
<p aling="justify"> Kiedy sięgnęłam po "Skrzydła ognia" pomyślałam - sądząc po okładce - że to przyjemna książka dla dzieci. Stwierdziłam, że z przyjemnością przeczytam coś lekkiego i przygodowego na poziomie dziesięciolatka, bo to miła odmiana po ciężkich lekturach minionych miesięcy. O jakże się pomyliłam! Książka ma może infantylną okładkę - oczywiście bardzo ładną, ale zdecydowanie dziecinną - ale jej zawartość bynajmniej nie pasuje do oprawy! Historia jest miejscami naprawdę brutalna i pełna grozy. Opisy polityki smoków, ich chęci do zabijania, śmierci na arenie królowej Czerwień mogą wywoływać koszmary u co wrażliwszych czytelników w grupie wiekowej 8-12 lat. Dla mnie osobiście lektura okazała się bardzo pozytywną niespodzianką. Rzadko mi się zdarza trafić na przykład, gdzie słaba okładka skrywa fantastyczną treść. Zazwyczaj wydawcy pod płaszczykiem wydumanych opinii recenzentów i bogatej okładki sprzedają nam bubla. Tutaj na pewno tak nie jest. Książkę polecam gorąco młodzieży i osobom nieco starszym;) Doskonale nadaje się na wspólne czytanie z pociechą i na spokojny, samotny wieczór przy herbacie. Marciochahttp://www.blogger.com/profile/00931246567994882423noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7185444720724697493.post-70974744961870301842016-01-06T03:19:00.000-08:002016-01-06T03:19:43.262-08:00"Rzeczy ulotne" Neil Gaiman<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://www.mag.com.pl/upload/fantasy/rzeczy_ulotne_front.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://www.mag.com.pl/upload/fantasy/rzeczy_ulotne_front.jpg" /></a></div>
<p aling="justify"><b>Tytuł: Rzeczy ulotne</p>
<p aling="justify">Autor: Neil Gaiman</p>
<p aling="justify">Wydawnictwo MAG</p>
<p aling="justify">Rok wydania: 2015</p>
<p aling="justify"><i></b>"Nie lękajcie się! Wszak wszyscy w końcu umrzemy! BUACHACHACHA!"</i> Norman w mrocznym klimacie</p>
<p aling="justify">O Neilu Gaimanie pisałam już kilka razy. Nie jest więc tajemnicą, że z prawdziwą przyjemnością wracam do tego autora i wyglądam jego nowych książek. Ostatnio, pomimo intensywnego okresu świątecznego, udało mi się skończyć lekturę kolejnej, magicznej pozycji. Oczywiście, jak zwykle, nie zawiodłam się. Neil Gaiman po raz kolejny przeniósł mnie do świata, który choć jest tak podobny do naszego, to jednak wzbudza pewien niepokój. Jak mgnienie w lustrze opóźnionej reakcji na nasz ruch.</p>
<p aling="justify">Dzisiaj wyjątkowo nie będę streszczać historii przedstawionej przez autora, ponieważ mamy tutaj do czynienia ze zbiorem opowieści. Opowiadania Gaimana mają w sobie coś takiego, co wywołuje na naszej skórze mimowolny dreszcz. Zaczynamy mieć nieodpartą ochotę, aby obejrzeć się przez ramię i zerknąć pod łóżko, aby sprawdzić czy na pewno jesteśmy sami. Co więcej, pod wpływem gaimanowskiej wyobraźni, patrzymy z podejrzliwością nawet na znajome dotychczas twarze i miejsca, doszukując się w nich oznak inności, magii, albo i nawet niebezpieczeństwa. To sztuka opanowana przez Gaimana do perfekcji: umiejętność wywołania strachu przed tym, co niby oswojone i dobrze znane. Za każdym razem staram się opisać sedno tego talentu, ale gdzieś mi ono umyka. Dzisiaj mogę chyba śmiało stwierdzić, że sekret ten leży w zdolności do wplatania jednego, cieniutkiego i czasami urywanego nagle wątku nierzeczywistego w historię prawdziwą, twardo stąpającą po realnym świecie. Tak właśnie pisze Gaiman. Najpierw nakreśla opowieść podobną do naszego codziennego życia, a później powoli odkrywa jej drugie, bardzo mroczne dno. Prawdziwa uczta dla czytelnika! "Rzeczy ulotne" zawierają również kilka poematów, które są dość zgrabne, ale nie tak świetne jak same opowiadania. No może za wyjątkiem tego pod tytułem: "Dzień, w którym przybyły spodki", który baaardzo przypadł mi do gustu. Reasumując, książkę polecam bardzo, choć kilka opowiadań można znaleźć we wcześniejszych publikacjach. Gaiman to pisarz, po którego ZAWSZE warto sięgnąć :)Marciochahttp://www.blogger.com/profile/00931246567994882423noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7185444720724697493.post-627036138630535452015-12-08T10:05:00.001-08:002015-12-08T10:05:33.640-08:00"Podróż na sto stóp" Richard C. Morais<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2j4xeSFI-L5SgOhKtPiCIgxVwi7A6MjDA42RyxFqZRGV4T3thhdW6TeUJz7AVTgM3T4phaHnb8KFK8ZeW9q64cgojuA8R9-5F2Ku87CvJC_fjD_M9hGlcZQNeQBsHhnGt8rsK-gXnDLA/s1600/podroz-na-sto-stop-b-iext26124050.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEj2j4xeSFI-L5SgOhKtPiCIgxVwi7A6MjDA42RyxFqZRGV4T3thhdW6TeUJz7AVTgM3T4phaHnb8KFK8ZeW9q64cgojuA8R9-5F2Ku87CvJC_fjD_M9hGlcZQNeQBsHhnGt8rsK-gXnDLA/s400/podroz-na-sto-stop-b-iext26124050.jpg" /></a></div>
<p aling="justify"><b>Tytuł: Podróż na sto stóp</p>
<p aling="justify">Autor: Richard C. Morais</p>
<p aling="justify">Wydawnictwo Bellona</p>
<p aling="justify">Rok wydania: 2014</p>
<p aling="justify"><i></b>"Moje ulubione danie? CZEKOLADA. A w sumie to WSZYSTKO, co zawiera czekoladę."</i> Norman</p>
<p aling="justify">Jaka jest kwintesencja życia? Oddychanie i jedzenie. Jeżeli chodzi o to pierwsze, to wyższej filozofii nie ma. Po prostu musimy wciągać i wypuszczać powietrze. Nic trudnego, każdy ogarnie. Ale jeśli chodzi o tą drugą sprawę, to już inna bajka. Jeść możemy w różny sposób, przy czym nie każdy jest właściwy. Można jeść pospiesznie, byle jak i byle co, nie zwracając uwagi na to, jaki śmietnik robimy ze swojego ciała. Można też jeść z uwagą, może nawet z pietyzmem, ciesząc się każdym kęsem, wybierając przysmaki pieszczące nasze kubki smakowe i dbające o nasze zdrowie. Tak, zdecydowanie można podchodzić do tematu jedzenia na wiele sposobów. Staram się należeć do tej drugiej grupy. Jedzenie sprawia mi ogromną przyjemność, która stanowi jedną z nielicznych radości żywota człowieczego. Jedzenie to sztuka, na wiele sposobów.</p>
<p aling="justify">Wyobraźmy sobie pachnące przyprawami Indie. Tłok, zaduch, parność lata, bieda ludzi spleciona z przepychem architektury i religii. Ciasne uliczki i domki, z których unosi się uderzający zapach korzeni, przypraw i miodu. Smak Indii przenika aż do szpiku kości. Hassan Haji razem ze swoją liczną rodziną zabiera tego aromatycznego ducha do Londynu, a potem w podróż po Europie, aby znaleźć nowy dom. Rodzina Haji otwiera w końcu restaurację w małym francuskim miasteczku, gdzie do tej pory rządziła niepodzielnie królowa francuskiej kuchni, madame Mallory. Rodzi się niechęć, która ma swój finał w wypadku Hassana. Chłopak kończy z poparzeniami i z - o dziwo! - ogromną szansą na poznanie tajników francuskiej, klasycznej kuchni. Hassan to prawdziwy Haji - podejmuje wyzwanie, które rzuca mu życie. Kiedy to robi, nawet nie przypuszcza, jak daleka czeka go podróż i jak wysoko go ona zawiedzie. Pierwsze jednak wyzwanie, to przejście odległości stu stóp, która prowadzi ze świata Indii do świata sanktuarium smaków madame Mallory.</p>
<p aling="justify">Od czego mam zacząć? Może od tego, że cała książka wręcz kapie smakiem? Nawet nie jednym, a całą gamą smaków i aromatów. Znajdziemy tutaj i Indie i Francję, a nawet lekki zapaszek kuchni molekularnej. Historia głównego bohatera to nie tylko historia człowieka, ale może przede wszystkim historia jedzenia i mody, która go dotyka. Bo i jedzenie obejmują trendy modowe! Hassan od dzieciństwa spotyka się z kolejnymi zmianami, jakie pojawiają się w kuchni jego kraju, a jako dorosły już mężczyzna sam zaczyna poszukiwać nowości, odświeżenia dla zmysłów. Śledzimy jego historię może nie z zapartym tchem, ale na pewno z natrętnym napływem śliny do ust. Mnogość opisów kolejnych potraw pobudza naszą wyobraźnię. Autor w sprytny sposób przemycił swoją ewidentną miłość do kuchni klasycznej, bez udziwnień i zbędnych dodatków. Podprogowo przekonuje nas do filozofii jedzenia naturalnego, uproszczonego i świeżego. Jego przygotowanie do napisania powieści było jak widać skrupulatne, bo znajdziemy na jej kartach takie ciekawostki jak podział i historię gatunków małż! Książka jest bardzo dobra - może nawet pasowałoby bardziej powiedzieć, że "smaczna"? Polecam ją wszystkim tym, którzy lubią dobrze zjeść i lubią książki o jedzeniu, gdzie historia ludzi staje się tak na prawdę tylko tłem dla uczty wyobraźni.Marciochahttp://www.blogger.com/profile/00931246567994882423noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7185444720724697493.post-69829684071823794062015-12-01T13:16:00.000-08:002015-12-01T13:16:16.586-08:00"Cnotliwy książę. Zanim Henryk VIII został królem" David Starkey<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://www.wydawnictwoamber.pl/files/662198192/cnotliwy-ksiaze-zanim-henryk-viii-zostal-krolem_768.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://www.wydawnictwoamber.pl/files/662198192/cnotliwy-ksiaze-zanim-henryk-viii-zostal-krolem_768.jpg" /></a></div>
<p aling="justify"><b>Tytuł: Cnotliwy książę. Zanim Henryk VIII został królem</p>
<p aling="justify">Autor: David Starkey</p>
<p aling="justify">Wydawnictwo Amber</p>
<p aling="justify">Rok wydania: 2009</p>
<p aling="justify"><i></b>"Faceci tacy są. Najpierw "kocham cię", a potem "urwę ci głowę"!"</i> Norman</p>
<p aling="justify">Mam fizia na punkcie Anglii. To fakt niezaprzeczalny i jawny. Ta mania zaczęła się u mnie już w podstawówce, podczas pierwszej lekcji z historii w czwartej klasie. Pamiętam jak dziś, kiedy patrząc w podręcznik pomyślałam sobie, że kiedyś pojadę do Anglii. Nie przypuszczałam nawet, że na spełnienie marzenia przyjdzie mi czekać prawie dwadzieścia lat! Jednak stało się, dzięki mojemu mężowi spełniłam marzenie. Nasza podróż do Londynu była jak objawienie. Zachwycało mnie wszystko, łącznie ze znakami drogowymi i tabliczkami oznaczającymi zejście do metra. Moja mania na punkcie Anglii i wszystkiego co brytyjskie odżyła. Kocham - co naturalne - historię korony angielskiej, a w szczególności okres panowania Tudorów. Henryk VIII i Elżbieta I to moi ulubieni władcy, choć królowa Wiktoria też znalazła szczególny kątek w moim sercu. Ale to od Henryka VIII moja angielska pasja wzięła swój początek.</p>
<p aling="justify">Henryk VIII znany jest powszechnie jako ogromny mężczyzna, który miał sześć żon i założył kościół anglikański. Ten potężny monarcha postrzegany jest przez większość jako tyran i okrutnik, latający z toporem za kolejnymi małżonkami. To jednak nie do końca prawda. Spośród wszystkich sześciu żon Henryka tylko dwie zostały ścięte: Anna Boleyn z powodu wymyślonego oskarżenia o kazirodztwo, zdradę stanu i czary, a Katarzynę Howard z powodu rzeczywistej zdrady stanu, za którą uważano wówczas zdradę małżeńską w wykonaniu królowej. Z pozostałymi partnerkami król po prostu się rozwodził, a ostatnia z nich przeżyła go. Manią Henryka było pragnienie spłodzenia potomka płci męskiej, aby świetność rodu nie wygasła. Nawet nie przypuszczał, że najpotężniejszy władca, któremu przyjdzie rządzić po nim, to rudowłosa córka ze związku z Anną Boleyn. Elżbieta I mimo że nie zaznała miłości ojcowskiej, to w późniejszym okresie podziwiała swojego rodziciela i starała się mu "udowodnić", że jest wartą korony. Smutna to historia, ale w dziejach świata było takich na pęczki. No ale wróćmy do meritum! Kim był Henryk Tudor? Jakim był człowiekiem z natury? Czego pragnął najbardziej? Czego się bał?....Ha! Kto chce wiedzieć, niech czyta ;)</p>
<p aling="justify">Książka czyta się dość ciężko, jeśli ktoś nie ma zacięcia historycznego. Znajduje się tutaj mnóstwo faktów, o których standardowe podręczniki do historii raczej się nie rozpisują. Większość pozycji na rynku skupia się na okresie życia Henryka, kiedy już został władcą. Tutaj jednak możemy poznać wcześniejszą drogę, którą monarcha musiał przebyć. Autor włożył wiele wysiłku, aby czytelnikowi zobrazować również całą mozaikę zależności i konfliktów pomiędzy rodami Yorków i Lancasterów. Żałuję tylko, że całości brak polotu beletrystycznego, którego mistrzem był np. George Bidwell. Tak więc książkę oceniam bardzo wysoko ze względu na niestandardową zawartość, ale daję też minusa za natłok faktów, którym brakuje emocjonalnej oprawy. Marciochahttp://www.blogger.com/profile/00931246567994882423noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-7185444720724697493.post-57647206681975653742015-11-29T12:03:00.000-08:002015-11-29T12:03:42.586-08:00"W cieniu kwitnących wiśni" Miki Sakamoto<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://www.ravelo.pl/pub/mm/multimedia/image/jpeg/100201616.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://www.ravelo.pl/pub/mm/multimedia/image/jpeg/100201616.jpg" /></a></div>
<p aling="justify"><b>Tytuł: W cieniu kwitnących wiśni</p>
<p aling="justify">Autor: Miki Sakamoto</p>
<p aling="justify">Wydawnictwo Naukowe PWN SA</p>
<p aling="justify">Rok wydania: 2012</p>
<p aling="justify"><i></b>"Nie przystawaj pod drzewem, bo ptasią bombą zarobisz. "</i> Norman</p>
<p aling="justify">Niewiele wiem o kulturze japońskiej. Moja szczątkowa znajomość tego kraju pochodzi głównie z anime i mangi. Nie byłam też zbytnio ciekawa historii kraju kwitnących wiśni. Jeżeli już coś chciało mi się poczytać na jego temat, to raczej skupiałam się na obecnym stylu życia Japończyków, na ich dziwacznych kibelkach, kawiarni z kelnerkami przebranymi za postacie z anime, na poduszkach automatycznie oddających przytulasa. Ten dziwaczny kraj wynalazł takie show jak pierdzenie sobie w twarz! To jednak tylko powierzchowna skorupka, pod którą kryje się niesamowite piękno utkane z honoru, dumy, sztuki i filozofii.</p>
<p aling="justify">Dziewczynie o imieniu Nao przyszło urodzić się i żyć w chwili najbardziej znaczącej w historii Japonii. W ciągu zaledwie stu lat kraj przeszedł ogromną falę zmian. Kiedy Nao się urodziła, wciąż żywe były praktyki samurajskie, liczył się głównie honor człowieka i jego dobre wychowanie. Japonki czesały się w tradycyjne, skomplikowane koki i ubierały się w ciężkie, kosztowne kimona. Mężczyźni byli prawdziwymi samurajami, pielęgnowali pamięć swoich przodków i kultywowali dawną sztukę. Ceremonia parzenia herbaty była normą w każdym zamożniejszym domu, a podział społeczny wyznaczały ostre granice, których nikt nie kwestionował. Nao ćwiczyła sztukę kaligrafii i prowadzenia domu swojemu przyszłemu mężowi, którego wybrali jej rodzice. Dziewczyna była jednak świadkiem tego, jak jej kraj ulega przemianie. Zachowania, jedzenie i muzyka z Zachodu coraz wyraźniej wpływały na jej otoczenie. Polityka Japonii, która wciąż znajdowała się w jakichś konfliktach zbrojnych, w drastyczny sposób wpływała na poddanych i ich życie. Nasza bohaterka musiała nie tylko przełamać swój wewnętrzny opór i nauczyć się świata Zachodu, ale przede wszystkim przetrwać koszmar II Wojny Światowej.</p>
<p aling="justify"> Kto z nas zna się tak na prawdę na historii Japonii? W szkołach o niej nas nie uczą, jedyne o czym mówią, to o bombach atomowych i bojownikach kamikaze. Kinematografia zawsze pokazuje Japonię jako "tego złego", z którym dzielni Amerykanie wygrywają w sposób spektakularny i onieśmielający resztę świata. "W cieniu kwitnących wiśni" jest więc nie tylko książką świetnie napisaną, ale i bardzo potrzebną. To obraz życia zwykłych obywateli, którzy nie mają zbyt wiele wspólnego z postanowieniami swoich władz. To historia ludzi, którzy zostają zmuszeni do wysyłania swoich dzieci na kolejne wojny w imię abstrakcyjnego, nieosiągalnego cesarza. Japonia była kiedyś przepięknym krajem, w którym rozwijały się sztuka i poezja, czczono pamięć przodków i rozwijano w kolejnych pokoleniach poczucie dumy, obowiązku i pracowitości. Autorka w fantastyczny sposób połączyła opowieść o własnej rodzinie z suchymi faktami historycznymi. W każdym rozdziale znajdziemy jedną, dwie strony najważniejszych informacji o danej sytuacji politycznej kraju, które łączą się z życiem Nao i jej rodziny. Również w dialogi pomiędzy poszczególnymi bohaterami autorka włożyła sporą dawkę informacji odnośnie tego, w jaki sposób politykę swojego kraju odbierają obywatele i czego się boją w związku z nią. Całość bardzo mnie poruszyła, otworzyła mi oczy na to, w jaki sposób koszmar wojny wpłynął na cywilną część Japonii. Książkę uważam za lekturę obowiązkową dla każdego, kto ośmiela się twierdzić, że interesuje się kulturą Dalekiego Wschodu. Ja z całą pewnością sięgnę po jeszcze inne książki pani Sakamoto.Marciochahttp://www.blogger.com/profile/00931246567994882423noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7185444720724697493.post-48231787399339561952015-11-26T10:59:00.001-08:002015-11-26T10:59:45.592-08:00Terry Pratchett : seria "Świat Dysku" w prenumeracie i w kioskach<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://swiatczytnikow.pl/wp-content/uploads/2015/08/kolekcja-swiat-dysku-1-600x300.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://swiatczytnikow.pl/wp-content/uploads/2015/08/kolekcja-swiat-dysku-1-600x300.jpg" /></a></div>
<p aling="justify"><b>Tytuł: Świat Dysku</p>
<p aling="justify">Autor: Terry Pratchett</p>
<p aling="justify">Wydawnictwo Prószyński i S-ka</p>
<p aling="justify">Rok wydania: 2015</p>
<p aling="justify"><i></b>"Mistrzu! nie jestem godzien, aby nosić za tobą Twój kapelusz! "</i> Norman</p>
<p aling="justify">To pierwszy raz, kiedy podejmuję się zrecenzowania całej serii. Nie mogłam się jednak oprzeć, ponieważ chodzi tutaj o mojego mistrza, o króla fantastyki, o boga dobrego humoru. Terry Pratchett to niekwestionowany mistrz gatunku, którego nikt nigdy nie przerośnie. Jego książki towarzyszą mi od blisko piętnastu lat, a wciąż nie mam ich dość, zawsze chętnie do nich wracam, marzę o ich skolekcjonowaniu. Ten niezwykły pisarz był tak płodny, że to przekracza ludzkie pojęcie. Napisał coś koło sześćdziesięciu książek - sama nie wiem ile ich było, może więcej, ale na pewno nie mniej. Jego wyobraźnia była tak niesamowita, że powinni go moim zdaniem dopisać do listy cudów świata. </p>
<p aling="justify">Od sierpnia tego roku w sprzedaży znajduje się seria "Świat Dysku" autorstwa Pratchetta. To cykl 42 powieści, które stanowią główny trzon twórczości pisarza. Książki pojawiają się co dwa tygodnie w czwartki. Oprawa jest twarda, grafiki nawiązują do okładek standardowych wydań autora w wydawnictwie Prószyński i S-ka. Format książek umożliwia ich wygodne noszenie wszędzie, gdzie się da, również w damskiej torebce. Wydanie jest staranne, w treści nie ma błędów i literówek. Cena za jeden tom to 16,99 zł, a na końcu każdego tomu znajdziemy rozpiskę, kiedy dokładnie pojawi się w sprzedaży kolejny tom, dzięki czemu nie przegapimy go. Po skompletowaniu wszystkich książek na półeczce ułoży nam się zgrabny napis z nazwiska autora, przyozdobiony wyobrażeniem Dysku niesionego przez cztery słonie, stojące na skorupie wielkiego żółwia A'tuina.</p>
<p aling="justify">Jaka jest moja ocena serii? Co prawda dopiero się rozkręca, ale opinię już śmiało można wydać. Ogólnie seria jest bardzo atrakcyjna, dla fanów pisarza to prawdziwa gratka. Cena jednego tomu również jest przystępna, ponieważ standardowo za Pratchetta w księgarni zapłacimy około 30 zł. Na allegro można znaleźć używane książki w niższej cenie, ale należy do tego doliczyć koszt przesyłki, więc wychodzi na to, że cena 16,99 zł jest wyjątkowo niska (pamiętajmy o twardej oprawie! A jeżeli ktoś postanowi wykupić prenumeratę, to koszt spada do 12,99 zł). Nie ma jednak samych plusów. Minusem, i to ogromnym, jest według mnie podzielenie niektórych książek na dwa tomy, co jest niedopuszczalne. W ten sposób nie tylko dochodzi do podzielenia jednolitej historii wbrew intencji autora na dwie książki, ale i koszt skompletowania jednej pozycji w tym przypadku to blisko 34 złote. Drugi minus to fakt, że w serii nie ukażą się wszystkie książki Terrego, a te które zostały zaplanowane, nie są uporządkowane tematycznie. Znawcy Terrego Pratchetta wiedzą, że jego opowieści dzielą się na trzy główne nurty: o czarownicach, o straży i o Niewidocznym Uniwersytecie. Seria plącze wątki, przez co można się troszkę pogubić. Mimo to polecam! Ja z całą pewnością będę kupować kolejne tomy, z wyłączeniem jednak tych, które sama już kiedyś kupiłam w tradycyjnej miękkiej okładce.Marciochahttp://www.blogger.com/profile/00931246567994882423noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7185444720724697493.post-36066533230565119662015-11-26T10:03:00.000-08:002015-11-26T10:03:28.690-08:00"Ocean na końcu drogi " Neil Gaiman<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://ecsmedia.pl/c/ocean-na-koncu-drogi-b-iext23226279.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://ecsmedia.pl/c/ocean-na-koncu-drogi-b-iext23226279.jpg" /></a></div>
<p aling="justify"><b>Tytuł: Ocean na końcu drogi</p>
<p aling="justify">Autor: Neil Gaiman</p>
<p aling="justify">Wydawnictwo MAG</p>
<p aling="justify">Rok wydania: 2013</p>
<p aling="justify"><i></b>"Dzieci boją się boboka, a dorośli komornika.... sam nie wiem co gorsze... "</i> Norman</p>
<p aling="justify">Życie upływa bardzo szybko, wręcz błyskawicznie od pewnego momentu. Kiedy byłam dzieckiem, czas był jak żółw, w dodatku zaspany i leniwy. Podstawówka ciągnęła się niemiłosiernie długo, była całym życiem. Potem żółwia zastąpił królik, który "przekicał" całe liceum i studia ot tak, w ciągu zaledwie kilku mrugnięć okiem. Ale to, co się dzieje teraz, kiedy patrzę na wzrost własnej córki, to normalnie jakaś corrida z naspidowanym strusiem pędziwiatrem! Miewam momenty, kiedy przystaję na moment i z zaskoczeniem stwierdzam, że "dopiero co" byłam dzieckiem, a już trzymam na rękach własną pociechę. Życie pędzi, a ja się oglądam wstecz, próbując chociaż troszkę spowolnić ten bieg. Niestety, nie jest to takie proste... .</p>
<p aling="justify">Pewien mały chłopiec mieszka ze swoimi rodzicami gdzieś daleko, w cichym i niemal zapomnianym zakątku pewnego miasteczka. W jego domu pojawia się nieznajomy, który najpierw wynajmuje pokój, a kilka dni potem pożycza samochód od jego rodziców i popełnia w nim samobójstwo. To budzi nieznane, mroczne siły, które mają wkrótce obrać za swój cel chłopca i jego rodzinę. Najgorsze jest to, że tylko on o tym wie i widzi jasno, co się dzieje. Dorośli nie dostrzegają zagrożenia, oślepieni swoim racjonalnym podejściem do świata. Chłopiec znajduje na całe szczęście kogoś, kto zna podszewkę tego, co dla nas rzeczywiste, jak własną kieszeń. Trzy kobiety mieszkające w pobliżu wiedzą i widzą tyle, co dzieci. To straszna wiedza, tak przerażająca, że lepiej nie dzielić się z nią z innymi dorosłymi, bo by oszaleli od tak potężnej grozy.</p>
<p aling="justify">Muszę to stwierdzić wprost: książki Gaimana są jak narkotyk. Uzależniają swoim niepowtarzalnym klimatem i niebanalnymi historiami. Jego powieści należą do rzadkiej grupy książek, których zakończenia nie potrafię przewidzieć do samego końca. Nostalgia, fantastyka ściśle przepleciona z realnością i mroczny niepokój to sztampowe cechy również w tym przypadku. "Ocean na końcu drogi" to wspomnienie z dzieciństwa, co do którego nie można mieć pewności, czy miało miejsce na prawdę, czy też jest tylko wytworem wyobraźni zrośniętej z niektórymi faktami. W książce widzimy świat oczami dziecka, ale bynajmniej nie jest on cukierkowy i beztroski. Zło ma tutaj konkretną twarz i potrafi nas skrzywdzić w sposób dosłowny, bezpośredni. Historia przeraża, uświadamia nam, że nawet jeżeli to, co autor zakłada jest prawdą, to nie chcemy tego wiedzieć. Nie znieślibyśmy tej prawdy. Książkę czyta się jednym tchem, płynność opowieści wciąga bez reszty, choć wywołuje dreszcz na plecach. Polecam wszystkim tym, którzy pamiętają czasy swojego dzieciństwa, albo bardzo by chcieli je sobie przypomnieć. Marciochahttp://www.blogger.com/profile/00931246567994882423noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7185444720724697493.post-46906143821614066082015-11-23T14:29:00.002-08:002015-11-23T14:35:10.087-08:00"Amerykańscy bogowie" Neil Gaiman<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://ecsmedia.pl/c/amerykanscy-bogowie-b-iext23189905.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://ecsmedia.pl/c/amerykanscy-bogowie-b-iext23189905.jpg" /></a></div>
<p aling="justify"><b>Tytuł: Amerykańscy bogowie</p>
<p aling="justify">Autor: Neil Gaiman</p>
<p aling="justify">Wydawnictwo MAG</p>
<p aling="justify">Rok wydania: 2013</p>
<p aling="justify"><i></b>"Na kolana! Niewolniku!... ale najpierw przynieś mi ciasteczko!"</i> Norman</p>
<p aling="justify">Każdy ma swojego boga. Są to bożkowie dość mali, ale niezastąpieniu w dniu codziennym. Jedni wierzą w boga kawy, inni składają pokłony nowym bogom smartfonów i innych elektronicznych gadżetów. Są też tacy, którzy ślepo ufają bogom telewizji i portali plotkarskich. Wszyscy w coś wierzymy, mamy też nadzieję, że ta wiara w jakiś sposób nam pomoże, jakoś się nam opłaci. Bywa jednak i tak, że odwracamy się w pewnym momencie od swojego bóstwa i szukamy czegoś innego na jego miejsce. Bóg zostaje odepchnięty, zapomniany, samotny i słaby. Ale czy ginie? czy znika w wielkim worze o nazwie "nicość"? Czy może kurczy się po prostu do rozmiaru ziarnka piasku i czeka aż jego dobra passa wróci? albo zmienia branżę na bardziej chwytliwą? Co jeśli tacy zapomniani bogowie po prostu zaczynają się przystosowywać do błyskawicznych zmian w modzie na wiarę? Co byliby w stanie zrobić, aby przetrwać?</p>
<p aling="justify">Cień to przeciętny facet, który właśnie kończy odsiadkę w więzieniu. Spokojnie czeka na wielki dzień, kiedy znowu będzie wolny, a przez większość czasu za kratkami rozmyśla o swojej pięknej żonie, którą ma nadzieję już wkrótce zobaczyć. W końcu nadchodzi dzień odzyskania wolności, ale nie przynosi ze sobą oczekiwanego szczęścia. Ukochana żona Laura ginie w wypadku samochodowym w niewyjaśnionych okolicznościach, na dwa tygodnie przed końcem wyroku Cienia. Mężczyzna nie mając innego pomysłu, co ze sobą zrobić, wraca do domu, gdzie poznaje tajemniczego i dziwacznego pana Wednesday. Ten cudaczny i tajemniczy jegomość twierdzi, że jest byłym bogiem, uchodźcą wojennym i królem Ameryki. Wciąga on Cienia w niezwykłą podróż po Ameryce, której celem jest odkrycie sprawcy serii niewyjaśnionych, cyklicznych morderstw. Cień spotyka po drodze kolejnych zdetronizowanych bogów, a także swoją żonę Laurę, która niesie ze sobą ostrzeżenie i zapach ziemi. Za Cieniem podąża jednak jeszcze ktoś... .</p>
<p aling="justify">Książki Neila Gaimana mają w sobie pewną magię, której zdefiniowanie przychodzi mi z trudem. To fantastyka najwyższych lotów, choć bardziej niż ku typowym "zagraniom" fantastów (elfy, smoki, tajemne moce, misje ocalenia lub zdobycia magicznych przedmiotów itd., itp.) skłania się do psychologii i psychiatrii. Podobnie sprawy mają się również w tym przypadku. "Amerykańscy bogowie" to próba odpowiedzi na pytanie, co się dzieje z bogami, w których wierzenia już zniknęły z powierzchni świata lub uległy czemuś w rodzaju ewolucji. To opowieść o panteonie bogów rozgoryczonych, stęsknionych za dawnymi czasami swojej świetności, upadłych i osłabionych, wręcz uczłowieczonych. Sam Cień nie jest w tej historii ważny - jego postać jest raczej mdła i płaska, nie wzbudza w nas żadnych emocji. Może to do pewnego stopnia drażnić, ale tylko na początku - później przyzwyczajamy się do jego apatycznej osobowości. Klimat książki jest mroczny i depresyjny, oczami wyobraźni widzimy wszystkie wydarzenia w kolorze szarości. Nie jest to jednak wada powieści! Gaiman świetnie wiedział, jaki efekt chce osiągnąć i udało mu się to. Książka zmusza do myślenia, wciąga -choć jak smoła, powoli i z mlaszczącym odgłosem, wprowadza czytelnika w mroczny świat. Polecam dla cierpliwych i lubujących się w klimacie Gaimana, bo to po prostu wisienka na torcie w tej kategorii. Marciochahttp://www.blogger.com/profile/00931246567994882423noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7185444720724697493.post-86049692328409977952015-11-22T13:44:00.002-08:002015-11-22T13:44:45.697-08:00"Francuski szef kuchni" Julia Child<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://www.przyslijprzepis.pl/gfx/00/15/15/a4/image-0sdxymd_jpg/thumb_524x700_10_w.jpg/__/fran.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://www.przyslijprzepis.pl/gfx/00/15/15/a4/image-0sdxymd_jpg/thumb_524x700_10_w.jpg/__/fran.jpg" /></a></div>
<p aling="justify"><b>Tytuł: Francuski szef kuchni</p>
<p aling="justify">Autor: Julia Child</p>
<p aling="justify">Wydawnictwo Literackie</p>
<p aling="justify">Rok wydania: 2013</p>
<p aling="justify"><i></b>"Linia musi być gruba i wyrazista, ewentualnie mechata"</i> Norman</p>
<p aling="justify">Po raz pierwszy spotkałam się z postacią Julii Child w filmie "Julie i Julia", który opowiadał o młodej amerykance, która postanowiła w ciągu roku ugotować wszystkie przepisy z książki kucharskiej Julii Child. Film rozkochał mnie w sobie kompletnie, a postać samej Julii Child zaczęła mi się kojarzyć z takimi bohaterami dzieciństwa jak Święty Mikołaj - serio, bardzo bym chciała zobaczyć tą ogromną, piskliwą kobitkę jak krzyczy "HO!HO!HO!". Pani Child zaczęła mnie fascynować, a wolne chwile poświęcałam na poszukiwanie polskiej wersji językowej jej książki. Niestety, o dziwo nigdy nie powstało tłumaczenie, a cudowne przepisy pani Child były dla polskojęzycznych fanów nieosiągalne. Aż do teraz... </p>
<p aling="justtify"> Julia Child miała 188 cm wzrostu i donośny, wysoki głos. Jej postać górowała znacznie nie tylko nad jej sporo niższym mężem, ale i nad kolegami z klasy w legendarnej paryskiej szkole kulinarnej Le Cordon Blue. Ta żwawa, wesoła i zakochana do szaleństwa w jedzeniu kobieta postanowiła, że nauczy amerykańskie żony gotować według najlepszych receptur francuskich mistrzów. Aby ta nauka nie była zbyt bolesna, stworzyła program telewizyjny, w którym nie tylko pokazywała krok po kroku jak zrobić doskonałe naleśniki, ale i jak się nie przejmować kiedy te naleśniki spadną nam z patelni na ziemię lub się rozpadną podczas obracania. Jej podejście do gotowania przeszło do legendy. Takiej radości i zabawy w kuchni nie udało się odtworzyć po niej przez wiele lat, choć niejeden telewizyjny kuchcik próbował. Julia Child to niedościgniony pierwowzór, bogini łyżki, patelni i masła.</p>
<p aling="justify">Książka tak długo oczekiwana nie mogła zawieść i nie zawiodła. Wydawca postawił na klasyczną prostotę, bez zbędnych udziwnień i ozdobników w formie zdjęć. Książka to prawie 500 stron przepisów, czyli kawał historii i kultury francuskiej gastronomii. Sięgając po książkę czułam się tak, jakbym otwierała przepisy mojej babci - te dawne, prawie zapomniane, ale ukochane. "Francuski szef kuchni" jest prawdziwą perełką i gratką dla profesjonalnych i domowych kucharzy, a także - czy też raczej głównie - dla zapalonych fanów gotowania, którym może i nie zawsze ono wychodzi, ale zawsze bardzo cieszy. Bon appetit!Marciochahttp://www.blogger.com/profile/00931246567994882423noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7185444720724697493.post-29010028010844330862015-11-22T12:17:00.000-08:002015-11-22T12:17:41.396-08:00"Uczta Lodu i Ognia" Chelsea Monroe-Cassel i Sariann Lehrer<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://www.facetikuchnia.com.pl/wp-content/uploads/2013/12/Uczta-lodu-i-ognia_01.jpg" imageanchor="1" style="clear: left; float: left; margin-bottom: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://www.facetikuchnia.com.pl/wp-content/uploads/2013/12/Uczta-lodu-i-ognia_01.jpg" /></a></div>
<p aling="justify"><b>Tytuł: Uczta Lodu i Ognia</p>
<p aling="justify">Autor: Chelsea Monroe-Cassel i Sariann Lehrer</p>
<p aling="justify">Wydawnictwo Literackie</p>
<p aling="justify">Rok wydania: 2013</p>
<p aling="justify"><i></b>"Zadbaj o oponkę, bo winter is coming"</i> Norman</p>
<p aling="justify">W moim domu rodzinnym zawsze kultywowaliśmy jakieś dziwaczne, własne tradycje. Do dzisiaj mówię o nich dość niechętnie z powodu świadomości, jak cudaczne one były. Może i nie składaliśmy ofiar z niewinnych króliczków tajemniczym bożkom, albo i nie przebieraliśmy się za postacie z bajek i nie zasiadaliśmy w ten sposób do rodzinnego stołu, ale robiliśmy coś równie cudacznego. Otóż moja ukochana mamusia namiętnie kupowała (i z tego co widzę nadal kupuje) gazetki z przepisami na różne pyszności, po czym podsuwała je nam pod nosy w czasie posiłków, które niezmiennie składały się z kotletów mielonych lub schabowych z ziemniakami. To było bardzo sprytne - tak podłożyć zdjęcie z pieczoną kaczuszką i wywołać tym samym ostry ślinotok, a następnie podłożyć na miejsce apetycznej fotografii - pod strumień kapiącej śliny - szarego mielońca. No świństwo! ale jakże skuteczne! Zawsze wszystko było zjedzone,choć z posmakiem słonych łez żalu. To taka mała tradycja rodzinna, która wywołała u mnie syndrom "pożerania" oczami opisów jedzenia w literaturze. Takim ostrym ślinotokiem zareagowałam, kiedy czytałam sagę "Pieśni Lodu i Ognia" Georg'a R. R. Martin'a. Ten nieszczęsny cykl przyczynił się do mojego przyrostu wagi, ponieważ musiałam go metodycznie "zajadać". Kto czytał, ten mnie zrozumie. Autor serii wręcz znęcał się nad moją wyobraźnią, używając tych wszystkich chrupiących, soczystych, słodkich, pikantnych, pieczonych, gotowanych i smażonych słów. Niejednokrotnie zamiast skupić się na losach bohaterów, zastanawiałam się jak też mogłyby smakować te wszystkie cuda? No cóż... teraz już wiem. A przynajmniej mniej więcej.</p>
<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieAw2f1a8VxEsQXAvqyVyS5-1plZUr49h2bwG_8D8DboGHGokhljOOkYIMn6XBi5_3bJJAWJ5dTW0jP9TjP2tLU7O5sYZX1T4wleBwRxHCcA-CS9WiHF_tnuixlgr8fdK16dOgMDWabn2C/s640/Uczta+lodu+i+ognia-3.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEieAw2f1a8VxEsQXAvqyVyS5-1plZUr49h2bwG_8D8DboGHGokhljOOkYIMn6XBi5_3bJJAWJ5dTW0jP9TjP2tLU7O5sYZX1T4wleBwRxHCcA-CS9WiHF_tnuixlgr8fdK16dOgMDWabn2C/s400/Uczta+lodu+i+ognia-3.jpg" /></a></div>
<p aling="justify">"Uczta Lodu i Ognia" to jedna z najbardziej oryginalnych książek kucharskich, jakie było mi dane oglądać i czytać. Już sama jej okładka robi wrażenie. Jej dopracowanie do najmniejszego szczegółu uświadamia nam, ile pracy w jej stworzenie musiały włożyć autorki. Nie bez znaczenia jest tutaj też to, że książka otrzymała błogosławieństwo samego R. R. Martin'a. Książka jest świetnie skomponowana, podzielona na sześć głównych działów, które kolejno poświęcono kuchni z dalekiej północy, gdzie stoi wielki Mur, kuchni z Winterfell, kuchni Południa (ach te bezowe łabędzie!), kuchni z Królewskiej Przystani (kremu ze ślimaków raczej bym nie tknęła, no ale co kto lubi), kuchni z Dorne i wreszcie kuchni zza Wąskiego Morza, gdzie pichcili dzicy Dothrakowie. Całość tworzy spójną historię kulinarnego rozwoju świata Westeros. Dodatkowo książka jest obficie zilustrowana fotografiami potraw, które wystylizowano na modłę średniowieczną. Książka jest nie tylko praktyczna ale i kolekcjonerska. Jeżeli ktoś ma życzenie, to może z nią gotować, albo upchnąć na półkę chwały razem z figurkami, książkami z sagi i innymi kolekcjonerskimi pierdołami dla fanatyków Gry o Tron. Przepisy zostały okraszone cytatami z serii Martin'a oraz przystosowane do naszej współczesnej kuchni. Składniki nieosiągalne, wymarłe lub pod ochroną zostały zastąpione najwierniejszymi odpowiednikami. Autorki postarały się również, aby każdy przepis - czy na zwykły napój, czy też na pieczoną dziczyznę - był łopatologicznie jasny i zrozumiały. </p>
<p aling="justify">Ogólnie większość przepisów da się odtworzyć w naszych polskich warunkach, choć są i takie, których raczej nie da rady przyrządzić, bo zaskrońcem grzechotnika nie zastąpisz, a ślimaków w puszce nigdy nie spotkałam. No ale te pojedyncze specjały mogą dla mnie nawet pozostać jedynie w formie papierowej. Dania są naprawdę smaczne i nawet ja, z moimi mizernymi umiejętnościami, dałam radę je odtworzyć -mniej więcej... . Polecam serdecznie wszystkim pożeraczom literackich pyszności!Marciochahttp://www.blogger.com/profile/00931246567994882423noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7185444720724697493.post-54885181442216635772015-11-20T12:29:00.002-08:002015-11-20T12:31:32.925-08:00"Charlotte Bronte i jej siostry śpiące" Eryk Ostrowski <div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://ecsmedia.pl/c/charlotte-bronte-i-jej-siostry-spiace-b-iext23157750.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://ecsmedia.pl/c/charlotte-bronte-i-jej-siostry-spiace-b-iext23157750.jpg" /></a></div>
<p aling="justify"><b>Tytuł: Charlotte Bronte i jej siostry śpiące</p>
<p aling="justify">Autor: Eryk Ostrowski</p>
<p aling="justify">Wydawnictwo:Mg</p>
<p aling="justify">Rok wydania: 2013</p>
<p aling="justify"><i></b>"Powróciłem! Nie umarłem! BUACHACHACHA!"</i> Norman</p>
<p aling="justify">Po ogromnej przerwie w pisaniu (ale nigdy nie w czytaniu! o nie!) postanowiliśmy z Normanem powrócić. Tęskniliśmy za Naszym dzieckiem, jakim jest ten blog. Może i niewielu mamy czytelników, ale ilość odwiedzin na nim - pomimo 2-letniej przerwy - zachęciło nas do powrotu. To ogromna radość, móc podzielić się swoją opinią na temat ukończonej lektury z innymi miłośnikami książek. Czy jesteśmy opiniotwórczy? A gdzieżby! Nie ośmielilibyśmy się mianować takim tytułem nawet za cenę 100 000 wejść na naszego bloga! Ale lubimy pisać o tym co myślimy, i jeżeli ktokolwiek chce się sugerować naszą opinią, to składamy dziękczynne pokłony za zaufanie i działamy dalej :)
"Charlotte Bronte i jej siostry śpiące" to skok w nieznane. Co prawda nazwisko Bronte nie jest mi nieznane, ale poza oglądaniem ekranizacji "Wichrowych wzgórz" i "Dziwnych losów Jane Eyer" nie wiedziałam o nim nic więcej. Nie miałam na przykład pojęcia o tym, że były aż trzy siostry i jeden brat - rodzeństwo wszechstronnie utalentowane i tajemnicze. Nie wiedziałam, że poza wcześniej wspomnianymi pozycjami powstało jeszcze kilka niezwykłych powieści, po które mam obecnie zamiar sięgnąć. Historia zawarta w "Wichrowych wzgórzach" wydawała mi się szczególnie tragiczna i niesamowita - nawet nie przypuszczałam, że prawdziwe życie autorki było jeszcze tragiczniejsze, osnute serią tajemnic, dramatycznych zwrotów i bolesnych przeżyć, po których nie jeden by się załamał i stracił zmysły, ale nie Charlotte.... no ale po kolei.
Dlaczego piszę tak, jakby to Charlotte Bronte była autorką "Wichrowych wzgórz", choć to Emily Bronte widnieje na okładce powieści w roli autora? Ha! Tą właśnie tajemnicę - między innymi - zawiera książka Eryka Ostrowskiego. W sumie jestem zaskoczona, że to mężczyzna napisał tak przejmującą i niezwykle emocjonalną biografię kobiecej pisarki z XIX-wiecznej epoki. Epoki, która w otwartość i temperamentność raczej nie celowała. Ostrowski w doskonały sposób, wręcz kobiecy, przeniknął istotę historii sióstr Bronte. "Odczytał" te trzy kobiety tak, jak tylko inna kobieta mogłaby to zrobić - jak widać, pozornie. Książka wciąga w sposób absolutny, nawet czytelnika nieznającego wcześniej przedmiotu jej rozważań. Życie i śmierć rodzeństwa Bronte to przejmująca i pasjonująca historia, którą niepostrzeżenie czytelnik zaczyna odbierać tak, jakby dotknęła jego sfery osobistej, najbliższej. Siostry Bronte niechętnie uchylają rąbka swojego życia, nawet ponad 150 lat po jego zakończeniu, ale z pomocą autora "...sióstr śpiących" udaje się nam zerknąć pod woal tajemnicy.</p>
<p aling="justify">Moja recenzja może się wydawać chaotyczna i nieco niewprawna, ale może dlatego, że jestem absolutnie na świeżo po lekturze, którą zakończyłam raptem godzinę temu (a może po tak długiej przerwie muszę wrócić do formy? Tak czy siak, proszę o wyrozumiałość ;) ). Książkę ewidentnie polecam, ponieważ powaliła mnie swoją poetyką. To przepiękny obraz historii życia pisarki (a może pisarzy? ;) ), o której tak niewiele było wiadomo nawet już za jej życia. Charlotte w sposób mistrzowski stworzyła legendę, świadomie utaiła większość faktów związanych z pracą pisarską jej i jej sióstr. Jednak pomimo to przetrwały do naszych czasów dowody na to, że niejednokrotnie jej zabiegi wprowadzały nas - czytelników - w błąd. Eryk Ostrowski ujawnia nam tyle prawdy, ile tylko udało mu się - zapewne ciężką pracą -ustalić. Zagłębił się w psychikę pisarki, przeanalizował jej motywy i odkrył niepokoje. Książkę czyta się lekko, prawie jednym tchem. Pisarz przybliżył nam postać panien Bronte tak, jak tylko ktoś znający je osobiście mógłby to zrobić! Rzadko spotykam się z sytuacją, kiedy mężczyzna w stu procentach rozumie kobietę - Ostrowski zrozumiał panny Bronte całkowicie. Widać, że włożył w swoją pracę serce. Jego miłość do spuścizny nazwiska Bronte przebija w każdym rozdziale. Jeszcze raz: GORĄCO POLECAM!Marciochahttp://www.blogger.com/profile/00931246567994882423noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7185444720724697493.post-36320479503046502532013-10-14T12:27:00.001-07:002013-10-14T12:27:21.672-07:00Jennifer L. Scott "Lekcje Madame Chic"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://ecsmedia.pl/c/lekcje-madame-chic-b-iext22301462.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://ecsmedia.pl/c/lekcje-madame-chic-b-iext22301462.jpg" /></a></div>
<p aling="justify"><b>Tytuł: Lekcje Madame Chic</p>
<p aling="justify">Autor: Jennifer L. Scott</p>
<p aling="justify">Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie</p>
<p aling="justify">Rok wydania: 2013</p>
<p aling="justify">ISBN: 978-83-08-05162-7</p>
<p aling="justify">Cena: 32,90 zł</p>
<p aling="justify"><i></b>"Jestem piękny! Jestem szczęśliwy! Jestem chic!"</i> Norman i jego ego</p>
<p aling="justify">Co jest znakiem naszych czasów? Powszechny egocentryzm, słit focie na fejsbuczku, internet w ogóle, szybkie tempo i Bóg wie co jeszcze. Pojęcie posiadania klasy stało się pustym frazesem, którego dzisiejszy świat nie rozumie i - co gorsza! - nie szanuje. Nasza moralność upadła, a tym samym wszystkie wartości, którymi się kiedyś kierowaliśmy, straciły na znaczeniu. Tymczasem coś w duszy tęskni, ckni się i marzy o tym, żeby to wszystko jeszcze odwrócić, żeby wskrzesić styl i smak z dawnych lat, żeby nadać wartości każdej chwili naszej codzienności. Jennifer L. Scott daje nam szansę na to, aby spełnić te pragnienia, poprzez opowiedzenie swojej historii z pobytu we Francji w czasach studenckich.</p>
<p aling="justify">"Lekcje Madame Chic" omawia ów ulotny francuski styl, z jakim autorka zetknęła się mieszkając i ucząc się we Francji. W efekcie otrzymujemy poradnik, w którym jest wszystko, od robienia porządków po dietę. Są tu wskazówki, którym nie będzie łatwo sprostać, jak na przykład ograniczenie garderoby do dziesięciu ubrań. Albo jedzenie tylko w porze posiłków. Cały trick polega na tym, żeby się nie ograniczać i żeby czerpać radość z tego, co mamy. "Bycie smakoszem to niezła zabawa, która może się stać dobroczynnym hobby." - można powiedzieć, że w tych słowach nie ma nic odkrywczego, ale jednak porażają one czytelnika swoją prostotą i oczywistością, podobnie zresztą jak wszystkie zasady zawarte w książce. Oprócz porad odnośnie życia, autorka kreuje przed nami obraz Francji, o jakiej marzymy podczas słuchania piosenek Edith Piaf, oglądania "Amelii" lub gotowania według wskazówek Julii Child. Francja oczami autorki to niezwykłe i magiczne miejsce,które kusi nas nieodpartym urokiem.</p>
<p aling="justify"> "Lekcje Madame Chic" to poradnik niezwykły i wartościowy. Stosowanie się do jego zasad nie jest prostym zadaniem, ale jeżeli uda nam się wprowadzić w nasze życie chociaż jedną z nich, to poczujemy jak nasza pierś nadyma się z dumy i samozadowolenia. Bycie chic jest fantastycznym uczuciem, którym emanujemy i zarażamy wszystkich wokół. Etykietka prawdziwej damy nada nam rysu szlachetności, a nie zadufania i pustego nadęcia! Warto się postarać i zmienić swoje życie, ponieważ dzięki temu jego smak stanie się dla nas czymś więcej, niż odklepywaniem tych samych czynności bez końca. Polecam tą pozycję wszystkim, bez wyjątków. Jej język jest równie przyjemny, co treści które są za jego pomocą przekazywane. Autorka pisze o swoim życiu i doświadczeniach bez cienia przechwałek czy wywyższania się - pokazuje nam, że jest takim samym człowiekiem, o takich samych słabościach i przyzwyczajeniach co my. Historia, którą opowiada nam autorka, daje nam poczucie jakbyśmy zaglądali komuś do mieszkania przez dziurkę od klucza, obserwując po cichu jego przyzwyczajenia i życie. Dla polskich czytelników jest to ogromny atut, ponieważ możemy bezkarnie "podpatrzeć, jak to się robi we Francji" ;)Marciochahttp://www.blogger.com/profile/00931246567994882423noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-7185444720724697493.post-1968446058948028592013-10-14T10:03:00.000-07:002013-10-14T10:03:43.118-07:00Jim Butcher "Akta Dresdena. Rycerz Lata"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://merlin.pl/Akta-Dresdena-Rycerz-lata_Jim-Butcher,images_big,31,978-83-7480-369-4.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://merlin.pl/Akta-Dresdena-Rycerz-lata_Jim-Butcher,images_big,31,978-83-7480-369-4.jpg" /></a></div>
<p aling="justify"><b>Tytuł: Akta Dresdena. Rycerz Lata.</p>
<p aling="justify">Autor: Jim Butcher</p>
<p aling="justify">Wydawnictwo: MAG</p>
<p aling="justify">Rok wydania: 2013</p>
<p aling="justify">ISBN: 978-83-7480-369-4</p>
<p aling="justify">Cena: 35 zł</p>
<p aling="justify"><i></b>"Lubię, kiedy facet dostanie serią z kałacha, nożem pod żebro, bombą po jajach, a później wstaje, otrzepuje gacie i biegnie dalej."</i> Normana opinie...</p>
<p aling="justify"> Ha! to już druga pozycja z cyklu "Akta Dresdena", którą mieliśmy z Normanem przyjemność przeczytać. Po raz drugi nie zawiodłam się, i dostałam od książki dokładnie to, czego oczekiwałam. To genialna proza, którą czyta się tak, jak zazwyczaj ogląda się filmy akcji typu "Indiana Jones", albo "Mission Impossible". Akcja pędzi już od pierwszych stron nabierając szaleńczego tempa. Jim Butcher serwuje czytelnikom ogromną dawkę trzymającej w napięciu fabuły powieści fantasy z wątkiem kryminalnym. Harry - główny bohater - nie raz będzie musiał naprawdę się wysilić, by wyjść z opresji z życiem. Niestety wrogów przybywa, a sił braknie… Za to w książce nie zabraknie także specyficznego czarnego humoru, zaskakujących zwrotów akcji, mrocznych i niebezpiecznych tajemnic. </p>
<p aling="justify">Harry Dresden zmienia się powoli w smętnego lumpa, który całymi dniami użala się nad sobą i rozpamiętuje przeszłość. Bohater jest detektywem, a zarazem magiem. Pomaga nie tylko śmiertelnikom, ale również przeróżnym istotom zamieszkującym nasz świat, o których istnieniu zwykły zjadacz chleba nie ma zielonego pojęcia - nie potrafi jednak pomóc samemu sobie. Wydarzenia z przeszłości mocno wpłynęły na jego stan psychiki, a poczucie winy skutecznie podkopało jego morale. Wybranka jego serca padła ofiarą wampirów, a on bezskutecznie próbuje znaleźć antidotum na truciznę krążącą w jej żyłach, zanim ulegnie ona pokusie i dokończy Przemianę w kolejnego krwiopijcę. W tym ciężkim dla niego okresie pojawia się u niego niespodziewany gość. Sama Królowa Zimy zaszczyciła jego progi prosząc, a w zasadzie zmuszając go, do podjęcia się pewnego zadania. Ma wytropić zabójcę Rycerza Lata oraz zwrócić to, co tamten ukradł po dokonaniu zbrodni. Jeśli mu się to uda, oczyści imię Królowej Zimy, gdyż to na nią padło główne podejrzenie jako zleceniodawczyni tej zbrodni. Jeśli zawiedzie… jego życie niechybnie dobiegnie końca. Ważą się losy równowagi na świecie. Dwory Sidhe już szykują się do wojny, co może mieć opłakane skutki dla wszystkich śmiertelników zamieszkujących Ziemię. Ale to nie koniec kłopotów Harry’ego. Na jego życie nastają również wampiry związane z Czerwonym Dworem po tym, jak spalił siedzibę Bianki, a ją samą zabił. Tak więc w życiu Harrego znowu dzieją się same interesujące rzeczy, których jedynym plusem jest dla niego możliwość zarobienia paru groszy i opłacenia zaległego czynszu.</p>
<p aling="justify"> Jim Butcher potrafi swoją prozą dokonać czegoś bardzo trudnego: otóż jego opowieści o przygodach lumpowatego detektywo-maga (cóż za połączenie!) potrafią wywołać w głowie czytelnika prawdziwy film akcji, który powoduje (no przynajmniej u mnie) nieodpartą chęć podjadania popcornu i popijania coli. Historia pana Dresdena wciąga nas już od pierwszych stron i powoduje w naszych umysłach powstanie permanentnego stanu napięcia i ekscytacji. Nie jest dla mnie istotne to, że normalny człowiek nie byłby w stanie przeżyć nawet połowy tego, co autor serwuje swojemu bohaterowi. To nic! To nieważne! To się nie liczy! Najcudowniejszym elementem powieści jest dla mnie niezwykle ironiczne i ostre jak brzytwa poczucie czarnego humoru głównego bohatera. Jego riposty i wyczucie groteskowego charakteru niektórych sytuacji sprawiają, że z jeszcze większym entuzjazmem podchodzę do lektury jego przygód. Z niecierpliwością będę czekać na kolejne części z cyklu "Akta Dresdena", ponieważ moje zainteresowanie dalszymi losami bohatera coraz bardziej mnie zżera. Zachęcam wszystkich do lektury!Marciochahttp://www.blogger.com/profile/00931246567994882423noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7185444720724697493.post-60123573530219277282013-10-13T05:26:00.001-07:002015-11-19T13:08:01.228-08:00Lucius Shepard "Modlitewnik Amerykański. Luizjański Blues. Viator"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://1.bp.blogspot.com/-Ho2FO88hsYg/Uf-qPcwql9I/AAAAAAAAAyE/pswTppICtB0/s1600/Uczta_wyobra__ni_____Shepard_____opowiadania_A_M.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://1.bp.blogspot.com/-Ho2FO88hsYg/Uf-qPcwql9I/AAAAAAAAAyE/pswTppICtB0/s320/Uczta_wyobra__ni_____Shepard_____opowiadania_A_M.jpg" /></a></div>
<p aling="justify"><b>Tytuł: Modlitewnik Amerykański. Luizjański Blues. Viator</p>
<p aling="justify">Autor: Lucius Shepard</p>
<p aling="justify">Wydawnictwo: MAG</p>
<p aling="justify">Rok wydania: 2013</p>
<p aling="justify">ISBN: 978-83-7480-368-7</p>
<p aling="justify">Cena: 49 zł</p>
<p aling="justify"><i></b>"Jakiż to łakomy kąsek! Jaka uczta dla smakosza słowa!"</i> Norman </p>
<p aling="justify">Seria <b>Uczta wyobraźni</b> to niewiarygodna wprost gratka dla wszystkich fanów wysokiej klasy literatury fantasy, zmuszającej czytelnika do wysiłku intelektualnego. Książki z tej serii należy czytać z uwagą i skupieniem, tak aby delektować się każdą stroną, każdym kolejnym rozdziałem i każdą opowieścią, jaką one ze sobą niosą. Sięgając po kolejną z tej serii pozycję byłam pewna, że jej lektura nie tylko "ukradnie" mi wiele dni i godzin z życia, ale i w zamian zabierze mnie tam, gdzie tylko wyobraźnia może nas zabrać. "Modlitewnik Amerykański. Luizjański Blues. Viator" to trzy mikro-powieści, z których każda zabierze nas w zupełnie inny świat.</p>
<p aling="justify">Wszystkie trzy powieści, które autor zamknął w tej jednej książce, to obrazy światów, gdzie rzeczywistość i magia splatają się ze sobą do tego stopnia, że nie widzimy pomiędzy nimi granicy. To przenikanie się dwóch tak odległych światów można by nazwać realizmem magicznym- o ile takie określenie istnieje. Podobne wrażenia z lektury miałam przyjemność odnieść po lekturze opowiadań Neila Gaimana, który jest według mnie mistrzem tego gatunku.</p>
<p aling="justify">"Modlitewnik amerykański” to historia Wardlina Stuarta, który po zamordowaniu przypadkowego mężczyzny i wyjściu z więzienia zaczyna pisać modlitwy. Początkowo wielu uważa go za szarlatana, ale kiedy okazuje się, że jego słowa przelane na papier mają moc sprawczą, z dnia na dzień staje się on swoistego rodzaju celebrytą.</p>
<p aling="justify">"Luizjański blues” osnuty został wokół nocy świętojańskiej. Elementy fantastyczne obecne w opowiadaniu oparte zostały na dawnych wierzeniach i szamanizmie. Ze strony na stronę zwiększa się dawka mistycyzmu, którą raczy nas autor.Jednocześnie w opowieści narastają uczucia między Vidą, mieszkanką niewielkiego Grail, a Mustaine’em, przypadkowym przybyszem, który początkowo postrzega miejscowe tradycje raczej jako niegroźne zabobony, ale później musi zmienić zdanie...</p>
<p aling="justify"> "Viator" stanowi najbardziej zaskakujący element zbioru. Zmienne tempo narracji, płynne przeskoki między snem, jawą a urojeniami, coraz trudniejsze do pojmowania fakty wychodzące na światło dzienne, a do tego akcja rozgrywająca się w niewielkiej, nieco klaustrofobicznej przestrzeni i wśród niewielu bohaterów. Po raz kolejny autor ukazuje trudne relacje łączące kobietę i mężczyznę, którzy spotykają się dość przypadkowo i bardzo szybko zaczynają pałać do siebie silnym uczuciem. Jednak ta miłość nigdy nie jest taka prosta i zawsze mają na nią wpływ mroczne tajemnice i sekrety obojga kochanków.</p>
<p aling="justify">We wszystkich trzech powieściach surrealizm, magia i fantastyka tworzą ciasny węzeł z rzeczywistością i realizmem. Piękny język, bogate opisy i niepowtarzalny nastrój sprawiają, że lektura wciąga nas niezauważenie, a naszkicowane przez autora postacie stają się naszymi towarzyszami nawet w chwilach, kiedy nie poświęcamy się lekturze. Autor zabiera nas w podróż po niewielkich, amerykańskich miasteczkach, zadymionych barach i dziwacznych spelunach, w których nadal króluje muzyka z szaf grających. Książka z całą pewnością zasługuje na miano "uczty". Jednak w miarę jedzenia apetyt rośnie, więc czekam na kolejne pozycje z tej serii :) Marciochahttp://www.blogger.com/profile/00931246567994882423noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7185444720724697493.post-20850147114527664572013-08-09T02:12:00.002-07:002013-08-09T02:22:44.289-07:00Pamela Druckerman "W Paryżu dzieci nie grymaszą"<a href="http://czasdzieci.pl/pliki/ksiazka/ksiazki/ksiazka_1743_86f82.jpg" imageanchor="1" ><img border="0" src="http://czasdzieci.pl/pliki/ksiazka/ksiazki/ksiazka_1743_86f82.jpg" /></a>
<p aling="justify"><b>Tytuł: W Paryżu dzieci nie grymaszą</p>
<p aling="justify">Autor: Pamela Druckerman</p>
<p aling="justify">Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie</p>
<p aling="justify">Rok wydania: 2013</p>
<p aling="justify">ISBN: 978-83-08-05027-9</p>
<p aling="justify">Cena: 34,90 zł</p>
<p aling="justify"><i></b>"Uwielbiam dzieci! Zwłaszcza na kruchym cieście w sosie waniliowym."</i> Norman</p>
<p aling="justify">Moja mama zawsze mi powtarzała, że sensem naszego życia są dzieci. Strasznie się przy tym tekście spinałam, bo uważałam że dziecko to coś w rodzaju żywej, wrzeszczącej kuli u nogi, która uniemożliwia kobiecie rozwój i samorealizację. No ale wtedy miałam kilkanaście lat i jeszcze daleko mi było do tykających zegarów biologicznych, które wrzeszczą kobiecie za uchem, że „ JUŻ CZAS”. No tak, tylko czas na co? Na poświęcenie swojego osobistego szczęścia na rzecz różowego pulpeta, czy też czas na zrozumienie istoty kobiecego szczęścia? Swoje lata już mam i wiem, że punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia. Dlatego też nie gardzę już myślą, że miałabym się poświęcić dla dziecka, ale też nie rozczulam się nad każdym pulpecikiem w beciku, jakiego zdarzy mi się spotkać. Jedno tylko wiem na pewno: jeżeli stanie się tak, że zostanę mamą, to na bank będę potrzebować dobrych rad odnośnie tego, jak to kluchowate zawiniątko opanować i nie zatracić przy tym samej siebie.</p>
<p aling="justify">„W Paryżu dzieci nie grymaszą” to nietypowy poradnik/zaradnik. Nie znajdziecie tutaj suchych informacji odnośnie temperatury podawanych obiadków i sposobów zawijania dziecka w pieluchę w rekordowym tempie, na jednym kolanie i w środku lasu. Nic tutaj nie jest wypunktowane i nic nie jest przedstawiane jak jakiś schizofreniczny sen żony ze Stephford. Książka została ewidentnie napisana z myślą o normalnych ludziach, którzy czasami mają po prostu ochotę wejść do szafy i nie wychodzić z niej dopóki ich dzieci nie pójdą na swoje. Język jest lekki i „miękki” w odbiorze, a przy niektórych fragmentach naprawdę można popłakać się ze śmiechu, albo pokiwać ze zrozumieniem głową. Techniki wychowawcze przedstawione przez autorkę mogą zaskakiwać, ale na chłopski rozum są jak najbardziej sensowne. Podoba mi się niekonwencjonalny styl, jakim operuje autorka – praktycznie nie czułam, że czytam coś na kształt poradnika, ale raczej wciągającą historię rodziny,jakich wiele. Książkę polecam zdecydowanie wszystkim tym, których może przerastać perspektywa macierzyństwa lub tacierzyństwa. A ja? A ja nikomu nie oddam mojego egzemplarza,bo z całą pewnością jeszcze mi się w życiu przyda :)</p>
Marciochahttp://www.blogger.com/profile/00931246567994882423noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-7185444720724697493.post-56210067794695667102013-08-09T01:20:00.003-07:002013-08-09T01:32:40.025-07:00Patrick deWitt "Bracia Sisters"<a href="http://www.publio.pl/files/product/big/08/b4/e1/75854-bracia-sisters-patrick-dewitt-1.jpg" imageanchor="1" ><img border="0" src="http://www.publio.pl/files/product/big/08/b4/e1/75854-bracia-sisters-patrick-dewitt-1.jpg" /></a></p>
<p aling="justify"><b>Tytuł: Bracia Sisters</p>
<p aling="justify">Autor: Patrick deWitt</p>
<p aling="justify">Wydawnictwo: CZARNE</p>
<p aling="justify">Rok wydania: 2013</p>
<p aling="justify">ISBN: 978-837536-500-9</p>
<p aling="justify">Cena: 39,90 zł</p>
<p aling="justify"><i></b>"Gdybym miał broń, to bym cię zastrzelił...Szlag! Gdybym miał chociaż ręce, to bym cię udusił!" </i> Norman</p>
<p aling="justify">Zawsze mnie zastanawiał ten szał na punkcie westernów. No nie wiem o co tyle krzyku! Banda chłopa na pustyni ściga się i strzela, kąpie się w kalesonach w lodowatej rzece raz na kwartał a później jeszcze jadą na parszywy bimber do saloonu, żeby popatrzeć na zakurzone i lepkie od potu (żeby tylko od tego!) dziwki. No nie rozumiem zupełnie! Zawsze jakoś te klimaty mnie raziły, nigdy nie pociągały. Filozofia według której kręci się westerny zupełnie nie trafia do mojego babskiego gustu... No było tak aż do momentu, kiedy przeczytałam „Braci Sisters”.</p>
<p aling="justify">Eli i Charlie to bracia, którzy zajmują się ściganiem i zabijaniem ludzi na polecenie swojego wrednego szefa, imć Komandora. Ich świat to lata pięćdziesiąte XIX-wieku, kiedy stany pochłaniała gorączka złota. Nie ma tutaj sprawiedliwości i prawa, co pozwala na bezkarne mordobicie na każdym kroku. Charlie to typowy bandzior – idealny czarny charakter, który najpierw strzela a potem...no, znowu strzela. Charlie został nakreślony prostą, jednobarwną kreską, dzięki czemu potrafimy go od razu wrzucić do wora z napisem „TEN ZŁY”. Tymczasem Eli to postać pastiszowa – jego dylematy moralne, poszukiwanie miłości i chęć zrzucenia brzuszka doprowadzają nas do konsternacji, bo coś nam tutaj ewidentnie nie pasuje. Czarny charakter na diecie? Wcinający gotowane marchewki zabójca? No jak to?! I jeszcze jego przywiązanie do konia o imieniu Baryłka! Coś tutaj nie gra, czyż nie? Historia dwóch morderczych braci skupia się na podróży przez prerię, ale na każdym kroku łamie przyjęte przez ojców gatunku zasady, dzięki czemu historia wciąga jak diabli!</p>
<p aling="justify">Czytanie westernu to dla mnie zupełna nowość, dlatego tym bardziej się cieszę, że przygodę z gatunkiem zaczęłam od tej właśnie pozycji. Eli i Charlie są jak dwa spojrzenia na konwencję: Charlie to tradycyjne ujęcie tematu, ale Eli łamie wszystkie reguły – jest skrzywionym obrazem Clinta Estwooda, czymś w rodzaju prześmiewczej wersji kasowego hitu. Największą sympatią obdarzyłam co prawda nieszczęsnego Baryłkę, ale muszę przyznać że sami bracia Sisters również mnie zaintrygowali. Trzymałam nawet kciuki za Eli'ego, kiedy starał się wytrwać w diecie. Książka zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie, ale przypuszczam że zagorzali fani śmiertelnie poważnych spojrzeń pana Clinta poczują się urażeni tak trywialnym podejściem do tematu życia kowboja. Niemniej polecam serdecznie wszystkim, jako wyborną lekturę na leniwe, gorące popołudnia w hamaku. Jako kompletny laik muszę stwierdzić, że Dziki Zachód może być jednak pociągający ;)</p>
Marciochahttp://www.blogger.com/profile/00931246567994882423noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-7185444720724697493.post-76994381192948381362013-08-08T23:48:00.003-07:002013-08-08T23:48:43.710-07:00Elizabeth Kerri Mahon "Skandalistki. Historie kobiet niepokornych"<div class="separator" style="clear: both; text-align: center;"><a href="http://merlin.pl/Skandalistki_Elizabeth-Mahon,images_big,5,978-83-7747-850-9.jpg" imageanchor="1" style="margin-left: 1em; margin-right: 1em;"><img border="0" src="http://merlin.pl/Skandalistki_Elizabeth-Mahon,images_big,5,978-83-7747-850-9.jpg" /></a></div>
<p aling="justify"><b>Tytuł: Skandalistki. Historie kobiet niepokornych</p>
<p aling="justify">Autor: Elizabeth Kerri Mahon</p>
<p aling="justify">Wydawnictwo: W.A.B.</p>
<p aling="justify">Liczba stron: 304</p>
<p aling="justify">Rok wydania: 2013</p>
<p aling="justify">ISBN: 978-83-7747-850-9</p>
<p aling="justify">Cena: 34,90 zł</p>
<p aling="justify"><i></b>"Jestem piękny i doskonały, ale szkoda że nie mam cycków."</i> Norman</p>
<p aling="justify">Kobieta to wyjątkowo silne stworzenie. Jesteśmy przyzwyczajone do tego, że o poważne traktowanie musimy walczyć dłużej i znacznie mocniej niż najbardziej nawet mizerni faceci. Kobieta jest postrzegana poprzez jej seksualność znacznie częściej niż mężczyzna – wymaga się od niej, aby tłumiła i maskowała swoją płeć za każdym razem, kiedy zajmuje ona stanowisko przypisywane zazwyczaj mężczyznom. Kto nie wierzy, niech sam się zastanowi choć raz, jaki jest cel noszenia garniturów przez facetów? Garnitur ma za zadanie podkreślenie samczej siły i dominacji. Podkreśla szerokość ramion, nadaje surowości i męskości, kojarzy się z władzą i siłą. Tymczasem garsonka maskuje kobiecość, sprawia że kobieta wygląda jak kopia mężczyzny – nie podkreśla miękkości i piękna kobiecego ciała, nie zaznacza piersi i nie „krzyczy”, że jej właściciel to KOBIETA. Garsonka to garnitur dla tworu męsko-podobnego, jeśli mogę tak to określić. Przeciwnicy feminizmu plują się zazwyczaj, że feministki to wredne babochłopy i zajadłe jędze na wzór Kazimiery Szczuki (która moim zdaniem robi fatalny piar naszej płci), które chcą zapieprzać na równi z chłopakami i dostawać dokładnie to co oni dostają od życia, ale w momencie kiedy trzeba wnieśćzakupy na 9 piętro, to ich krzyk o równouprawnienie cichnie. Niestety niewiele osób wie, że prawdziwy feminizm to nie walka o identyczne stanowiska, zadania i traktowanie, ale walka o SZACUNEK dla kobiety za to, że jest kobietą. Feminizm to pragnienie sprowadzenia nas wszystkich do jednego określenia – LUDZIE. </p>
<p aling="justify">Elżbieta I Tudor była jedną z najwybitniejszych władczyń na świecie. Jej charyzma była tak potężna, że tej niezwykłej kobiecie udało się sprawować swoje rządy przez kilkadziesiąt lat, doprowadzając Anglię do rozkwitu, jakiego już nikomu nie udało się powtórzyć. Od imienia Elżbiety nazwano całą epokę, w której żyła, co chyba najdobitniej świadczy o jej sile i niezwykłości. Niestety do dzisiaj spotyka się opinie, że największym i niewybaczalnym błędem tej żelaznej w swych postanowieniach władczyni było zrezygnowanie z posiadania potomstwa, co doprowadziło do ostatecznego osłabienia korony po jej śmierci. Jak to jest, że nawet dzisiaj wypomina się tej wyjątkowej kobiecie niechęć do zamążpójścia, podczas gdy ilość jej sukcesów mogłaby spokojnie zapełnić – i zapewniam, że to właśnie robi! - niejeden podręcznik do historii największych sukcesów władców Anglii? Dlaczego tak wielu nadal podchodzi niechętnie i z rezerwą do przyznania Elżbiecie I tytułu niezwykłej i doskonałej władczyni?</p>
<p aling="justify">„Skandalistki” to pozycja, za którą już od dawna tęskniłam. Niestety literatura bardzo rzadko chce sięgać po sylwetki niezwykłych i silnych kobiet, które wolą wolność ducha niż akceptcję społeczeństwa. Powyżej opisałam jedynie Elżbietę I Tudor, ale w książce można znaleźć tyle niesamowitych postaci kobiet niezależnych, że aż człowieka zaczyna spalać pytanie, gdzie one wszystkie do tąd się podziewały?! Dlaczego jeszcze nie nakręcono o nich filmów? Nie napisano powieści? Nie nauczano w szkołach?! „Skandalistki” to lektura obowiązkowa dla każdego – dla zahukanych i zakompleksionych dziewczyn, dla skrępowanych obyczajami kobiet i dla...nieświadomych kobiecej siły mężczyzn. Nie powiem, że pozycja stała się dla mnie czymś w rodzaju prywatnej biblii, ale z całą pewnością zamierzam po nią sięgać za każdym razem, kiedy zwątpię w swoje siły i słuszność moich pragnień. Jeżeli chodzi o techniczną stronę książki to mogę zapewnić, że jest ona napisana językiem prostym i przystępnym, gładko „wchodzi” i na długo w nas zostaje. Wygodny jest również podział wprowadzony przez autorkę, dzięki czemu bardzo szybko i łatwo możemy znaleźć naszą ulubioną postać. Polecam gorąco! </p>
Marciochahttp://www.blogger.com/profile/00931246567994882423noreply@blogger.com0