wtorek, 8 grudnia 2015

"Podróż na sto stóp" Richard C. Morais

Tytuł: Podróż na sto stóp

Autor: Richard C. Morais

Wydawnictwo Bellona

Rok wydania: 2014

"Moje ulubione danie? CZEKOLADA. A w sumie to WSZYSTKO, co zawiera czekoladę." Norman

Jaka jest kwintesencja życia? Oddychanie i jedzenie. Jeżeli chodzi o to pierwsze, to wyższej filozofii nie ma. Po prostu musimy wciągać i wypuszczać powietrze. Nic trudnego, każdy ogarnie. Ale jeśli chodzi o tą drugą sprawę, to już inna bajka. Jeść możemy w różny sposób, przy czym nie każdy jest właściwy. Można jeść pospiesznie, byle jak i byle co, nie zwracając uwagi na to, jaki śmietnik robimy ze swojego ciała. Można też jeść z uwagą, może nawet z pietyzmem, ciesząc się każdym kęsem, wybierając przysmaki pieszczące nasze kubki smakowe i dbające o nasze zdrowie. Tak, zdecydowanie można podchodzić do tematu jedzenia na wiele sposobów. Staram się należeć do tej drugiej grupy. Jedzenie sprawia mi ogromną przyjemność, która stanowi jedną z nielicznych radości żywota człowieczego. Jedzenie to sztuka, na wiele sposobów.

Wyobraźmy sobie pachnące przyprawami Indie. Tłok, zaduch, parność lata, bieda ludzi spleciona z przepychem architektury i religii. Ciasne uliczki i domki, z których unosi się uderzający zapach korzeni, przypraw i miodu. Smak Indii przenika aż do szpiku kości. Hassan Haji razem ze swoją liczną rodziną zabiera tego aromatycznego ducha do Londynu, a potem w podróż po Europie, aby znaleźć nowy dom. Rodzina Haji otwiera w końcu restaurację w małym francuskim miasteczku, gdzie do tej pory rządziła niepodzielnie królowa francuskiej kuchni, madame Mallory. Rodzi się niechęć, która ma swój finał w wypadku Hassana. Chłopak kończy z poparzeniami i z - o dziwo! - ogromną szansą na poznanie tajników francuskiej, klasycznej kuchni. Hassan to prawdziwy Haji - podejmuje wyzwanie, które rzuca mu życie. Kiedy to robi, nawet nie przypuszcza, jak daleka czeka go podróż i jak wysoko go ona zawiedzie. Pierwsze jednak wyzwanie, to przejście odległości stu stóp, która prowadzi ze świata Indii do świata sanktuarium smaków madame Mallory.

Od czego mam zacząć? Może od tego, że cała książka wręcz kapie smakiem? Nawet nie jednym, a całą gamą smaków i aromatów. Znajdziemy tutaj i Indie i Francję, a nawet lekki zapaszek kuchni molekularnej. Historia głównego bohatera to nie tylko historia człowieka, ale może przede wszystkim historia jedzenia i mody, która go dotyka. Bo i jedzenie obejmują trendy modowe! Hassan od dzieciństwa spotyka się z kolejnymi zmianami, jakie pojawiają się w kuchni jego kraju, a jako dorosły już mężczyzna sam zaczyna poszukiwać nowości, odświeżenia dla zmysłów. Śledzimy jego historię może nie z zapartym tchem, ale na pewno z natrętnym napływem śliny do ust. Mnogość opisów kolejnych potraw pobudza naszą wyobraźnię. Autor w sprytny sposób przemycił swoją ewidentną miłość do kuchni klasycznej, bez udziwnień i zbędnych dodatków. Podprogowo przekonuje nas do filozofii jedzenia naturalnego, uproszczonego i świeżego. Jego przygotowanie do napisania powieści było jak widać skrupulatne, bo znajdziemy na jej kartach takie ciekawostki jak podział i historię gatunków małż! Książka jest bardzo dobra - może nawet pasowałoby bardziej powiedzieć, że "smaczna"? Polecam ją wszystkim tym, którzy lubią dobrze zjeść i lubią książki o jedzeniu, gdzie historia ludzi staje się tak na prawdę tylko tłem dla uczty wyobraźni.

2 komentarze: