piątek, 30 listopada 2012

Fannie Flagg "Święta z kardynałem"

Tytuł: Święta z kardynałem

Autor: Fannie Flagg

Wydawnictwo: Nowa Proza

Liczba stron: 216

Rok wydania: 2012

ISBN: 978-83-7534-045-7

Cena: 29,99 zł

"hehe... mały ale wariat, co?" Norman w pełnej krasie!

Najpierw rzecz najbardziej mnie dręcząca. Czy ktokolwiek z Was, moi drodzy "lukający", miał pojęcie jak wygląda kardynał? w sensie taki ptaszek? Bo ja nie wiedziałam i myślałam, że okładka książki to jego niby-portret. Czuję się oszukana, bo to nieprawda! A oto jak wygląda PRAWDZIWY kardynał:

No to teraz, kiedy wszystko zostało wyjaśnione i sprostowane, możemy przejść do recenzji właściwej ;)

Czuć już powoli w powietrzu nadchodzące święta i zaczynam się wprowadzać w błogi stan...świątecznych wariactw zakupowych! Każdy z Was zna to z całą pewnością. Kolory, światełka, muzyczka, promocje, reklamy! Cała ta oprawa doprowadzić może do szaleństwa i chronicznej frustracji, że nie jesteśmy w stanie pozwolić sobie na te wszystkie bajery i świecidełka. Święta dzisiaj to raj konsumencki, gdzie liczy się rozmiar choinki i jej stopień wypasienia, a nie jej pierwotna symbolika i rola w świątecznym nastroju. Wielkie koncerny i drobni sklepikarze myślą teraz tylko o tym, jak wydoić nas z kasy i wcisnąć nam kit, że bez ICH produktów nie będziemy mieć prawdziwie wesołych świąt. A gdzie w tym wszystkim przesłanie miłości i dobra? Gdzież się podział ten biedny, zadeptany przez promocje Jezusek? Poszukajmy Go razem i poczytajmy o PRAWDZIWIE świątecznym duchu!

Oswald T. Campbell to niewielki, rudo-łysy i niebieskooki irlandczyk w nieco starszym wieku. Facet cierpi na chroniczną samotność, alkoholizm (choć obecnie w stanie "zawieszenia") i zabijającą go powoli rozedmą płuc. Oswald mieszka w Chicago, co raczej nie sprzyja jego zdrowiu i musi przez to podjąć decyzję o wyprowadzce w bardziej przyjazne rejony. Tylko gdzie wyjechać, jeżeli ma się parę dolców na koncie i żadnej rodziny? Na całe szczęście nasz bohater otrzymuje od swojego lekarza namiary na bardzo przyzwoite i sympatyczne uzdrowisko/hotel. Oswald dzwoni tam, ale okazuje się, że hotel spłonął prawie sto lat temu! Po nieco dziwnych perturbacjach mężczyzna znajduje jednak cichy kącik dla siebie w miasteczku, którego nawet na mapach chyba nie ma. Zostaje natychmiast wciągnięty na listę prawowitych mieszkańców, porządnie odkarmiony i otoczony troskliwością należną chyba bardziej dzieciom, a nie podstarzałym gburom. Lost River (bo tak nazywa się to miasteczko) budzi w naszym bohaterze nie tylko sympatię do ludzi, ale i nowe zainteresowania, o które wcześniej by się nie podejrzewał. Do "rozrośnięcia się" jego mięśnia sercowego przyczynią się również łobuzerski kardynał, zamieszkujący w pobliskim sklepiku, oraz mała dziewczynka, która tak mocno wierzyła w siłę swoich pragnień, że ściągnęła na głowy i w serca mieszkańców prawdziwy cud... a może nawet było ich kilka;)

Jestem zauroczona historią, którą spisała Fanie Flagg. Przypomina mi troszkę swoją wiarygodnością utopijny obraz szpitala w Zielonej Górze, ale do diabła z tym! Opowieść jest bardzo wzruszająca i ciepła. Może dać nam nadzieję, że człowiek to jednak nie taka wredna gadzina i każdy może się zdobyć na gest bezinteresowności. Stara już jestem, ale chcę w to wierzyć ;P Mamy tutaj parę wątków i historii, które ciągną się już od lat, a znajdują swój finał w jednym czasie, układając się w lukrowaną całość. Jest coś o nieszczęśliwej miłości, zapiekłej nienawiści, o łowieniu ryb, szyciu ściereczek w kropki i wypychaniu zwierząt. Intryguje, prawda? Książkę czyta się błyskawicznie i lekko, a język jest bardzo przyjemny w odbiorze. Myślę że dobrze by było, abyśmy wszyscy poznawali takie historie właśnie w tym okresie przedświątecznym, ponieważ mogą pobudzić ducha do prawdziwego radowania się :D

Za pierwsze przedświąteczne uniesienia serca dziękuję gorąco wydawnictwu Nowa Proza :)

Stanisław Szelichowski "Motoryzacja w Polsce"

Tytuł: Motoryzacja w Polsce"

Autor: Stanisław Szelichowski

Wydawnictwo: Carta Blanca

Liczba stron: 352

Rok wydania: 2012

ISBN: 978-83-7705-207-5

Cena: 59,90 zł

"Brum brum! titiiiiid!"...... po prostu Norman

Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze nie prowadziłam bloga, należałam do grupy motocyklowej "Dziki Junak". Byłam jedynie klasycznym "plecaczkiem", ale i tak bardzo ciepło wspominam tamte czasy. Przysłuchiwałam się wtedy rozmowom chłopaków o motoryzacji, obserwowałam spektakularne naprawy "na sznurek i taśmę", lansowałam się na junaku razem z całą watahą, jeździłam po muzeach motoryzacji. To były piękne czasy, które zaowocowały u mnie nie tylko cudownymi wspomnieniami, ale i ogromnym sentymentem do starych maszyn. Znawcą nie jestem i nigdy pewnie już nie będę, ale i tak z wielką przyjemnością przystąpiłam do lektury "Motoryzacji w Polsce".

Kiedyś polski przemysł motoryzacyjny był na naprawdę wysokim poziomie. Mieliśmy własne projekty i fabryki, świetne maszyny na swoim koncie i całą masę pomysłów na przyszłość. Niestety w momencie, kiedy władzę w Polsce przejęli nasi wschodni sąsiedzi, zablokowali oni tą gałąź przemysłu ze strachu, że wyrośniemy na potęgę. Do dnia dzisiejszego pozostały nam więc jedynie wspomnienia chwały, sława Junaka, Osy, Komara i pary innych, niezwykle popularnych do dzisiaj maszyn.

Warto poczytać troszeczkę chociaż o naszym rodzimym rynku motoryzacyjnym, ponieważ przyniósł nam nie tylko niezły zarobek (w czasach swojej świetności i rozkwitu, ma się rozumieć), ale i powinien nas napawać dumą z pomysłowości i talentu Polaków. Nasze Junaki do dnia dzisiejszego jeżdżą po polskich i (!)kubańskich drogach. Wiem, że skupiłam się na jednośladach, ale oczywiście album wyczerpująco opowiada głównie o samochodach różnego typu. Rozdziały są dokładnie podzielone na: historię ogólną motoryzacji polskiej, samochody osobowe, autobusy, pojazdy użytkowe, jednoślady, zagraniczne ale "made in Poland", pojazdy wojskowe, ogólne informacje o rynku motoryzacyjnym i prototypy. Znajdziemy tutaj również kilka informacji o rynkach pokrewnych, czyli o rafineryjnym i oponiarskim, oraz o masowej produkcji silników, muzeach i zabytkach. Dodatkowo album wydrukowany został na wysokiej jakości papierze kredowym, a fotografie są dokładne i o wysokiej rozdzielczości. Pozycja nie jest może wyczerpująca technicznie, ale według mnie nadaje się idealnie nie tylko dla początkujących miłośników czterech kółek, ale i dla "starych wyjadaczy", którzy mogą potraktować ją jako swoistego rodzaju "najlepsze z najlepszych".

Za pretekst do wspominek o mojej przygodzie z motoryzacją, dziękuję serdecznie wydawnictwu Carta Blanca :)

wtorek, 27 listopada 2012

Agnieszka Przybysz "Przyciągnij miłość"

Tytuł: Przyciągnij miłość

Autor: Agnieszka Przybysz

Wydawnictwo: Nowa proza

Liczba stron: 304

Rok wydania: 2012

ISBN: 978-83-7534-71-7

Cena: 35 zł

"Trzeba przyciągnąć, ogłuszyć i zaciągnąć przed ołtarz. A potem to już z góki..." Normana sposób na miłość

Każdy z Was z pewnością zderzył się już z serią "Przyciągnij...". Było już o sukcesie, było o zdrowiu i szczęściu, więc teraz kolej na miłość. Wszystkie te pozycje opierają się na tych samych zasadach, które niby intuicyjnie wszyscy znamy, ale jakoś z zastosowaniem nam nie idzie. Może więc warto, pomimo uśmieszku ironii pod nosem, sięgnąć po fachowy poradnik? W dodatku książeczka jest malutka i łatwo ją ukryć (tzn. tytuł) w dłoniach tak, aby postronni świadkowie nie patrzyli na nas z litością i współczuciem. Lekturę czas zacząć!

Jesteś samotny i nieszczęśliwy? a może jednak masz partnera, tylko że się przy nim dusisz? Rodzina cię nie docenia? praca wzbudza rządzę krwi? beczysz nocami do poduszki, bo jesteś gruby, brzydki i nikt cię nie kocha? Weź się ogarnij i uświadom sobie, że skoro Bóg stworzył cię na własne podobieństwo, to przecież nie może być aż tak źle! Oczyść swoje czakry, wypisz na kartce za co SIEBIE kochasz i kup sobie to, o czym dawno już marzyłeś, ale uważałeś że cię na to nie stać. Bądź szczęśliwy, bo jesteś tego szczęścia wart. Zamów w menu wszechświata partnera idealnego i poczekaj spokojnie, bez desperacji, na realizację pragnienia. Nie zamykaj się w sobie i nie wmawiaj sobie, że nic się nie uda...UDAĆ SIĘ MUSI I JUŻ! Śmierdzi ci to banałem? A czyż szczęście nie jest rzeczą banalną i jednocześnie najbardziej przez nas pożądaną? Nie bój się świata, życia i zmian, bo przecież każdy dzień może być twoją przygodą i podróżą ku lepszemu :)

Szczerze mówiąc, to podchodziłam do tej książki z wielkim sceptycyzmem i przekonaniem, że to jakieś bzdury dla naiwnych. Bardzo się pomyliłam! Mimo że mam już partnera i jestem szczęśliwa w swoim życiu, to poradnik "Przyciągnij miłość" bardzo mi pomógł i utwierdził mnie w słuszności moich obecnych działań. Jednocześnie dowiedziałam się, jak fatalnie kierowałam swoim życiem jeszcze rok temu, kiedy toczyło się ono zupełnie innym torem. Teraz już wiem, gdzie dokładnie popełniałam błędy i gdzie obecnie ich unikam wprost idealnie ;)Niestety nie każdy potrafi tak nagle zmądrzeć sam z siebie i zrozumieć, że sam sprowadza na siebie niemalże wszystkie swoje krzywdy i zmartwienia. Jakkolwiek głupio by to nie brzmiało, to ćwiczenia psycho-fizyczne, które proponuje nam autorka, są bardzo skuteczne i odprężające. W książce znajdują się również przykłady prostych testów i zadań, dzięki którym dokładniej określimy swoje potrzeby i to, czego absolutnie w swoim życiu nie chcemy. Język książki jest bardzo przyjemny w odbiorze, mam wrażenie że autorka traktuje swoich czytelników jak najlepszych przyjaciół, którym nie tylko szczerze radzi ale i wyznaje swoje własne błędy i doświadczenia. Całość czyta się lekko i bardzo szybko, a rozmiar książki pozwala nosić ją ze sobą praktycznie wszędzie. Jeżeli nadal nie czujecie się przekonani to wspomnę jeszcze, że w środku znajdziecie świetny i praktyczny poradnik odnośnie zakładania kont na portalach randkowych. Autorka "solidnie" przygotowuje nas do tematu, ale nie nachalnie i bez stwierdzenia, że to absolutnie genialne posunięcie.

Za poznanie sekretów miłości udanej, dziękuję serdecznie wydawnictwu Nowa Proza :)

poniedziałek, 26 listopada 2012

Liliana Bardijewska "Gwiazdka z nieba"

Gwiazdka z nieba

Autor: Liliana Bardijewska

Wydawnictwo: Ezop

Liczba stron: 44

Rok wydania: 2012

ISBN: 978-83-89133-72-4

Cena: 25 zł

"Tylko najgorszy zbrodniarz jest zdolny do wyrzucenia swojego misia z dzieciństwa!" Norman

Mój pierwszy miś śmierdział jak stara skarpeta. Był do tego potwornie brzydki, stary (dostałam go po siostrze) i wypełniony jakąś starą słomą i filcem. W sumie to był tak twardy, że mogłabym nim orzechy łupać. Bawiłam się nim mimo to, bo wzbudzał we mnie ogromne współczucie i żal, że jest taki paskudny i niekochany. Dzisiaj nie mam już pojęcia, co się z nim stało, ale żałuję bardzo jego utraty. Najprawdopodobniej mole i termity go wpierdzieliły, ale pewności nigdy nie będę mieć. Ze względu na tą moją nietypową "przytulankę" sięgnęłam po "Gwiazdkę z nieba". I wiecie co? wstyd mnie złapał za serducho, bo okazałam się gorszą właścicielką, niż Tomaszek!

Gwiazdka była już tuż tuż i Tomaszek z niecierpliwością wyglądał wigilijnej kolacji, po której miał do niego przyjść Mikołaj. Babcia pocieszała chłopca, że to już na prawdę niedługo i że Mikołaj z pewnością przyniesie mu wymarzoną kukiełkę teatralną. Chłopiec był bardzo zniecierpliwiony i zły, więc kiedy babunia zaproponowała mu zabawę z jego starym misiem, nasz mały maruda odrzucił go precz, w najdalszy kąt pokoju i stwierdził, że nie chce go już. Miś ze złamanym serduszkiem postanowił odnaleźć Świętego Mikołaja i poprosić go, żeby ponownie wręczył go Tomaszkowi. Misiu ubzdurał sobie, że jeżeli przyniesie go Mikołaj, to chłopiec znowu go pokocha. W całym przedsięwzięciu pomaga mu śnieżna gwiazdka, która właśnie spadła z nieba, i jej dorosłe siostry, rozświetlające nocne niebo. Całą przygoda nabiera tempa, ponieważ trzeba się ścigać z czasem i zdążyć przed pierwszą gwiazdką! Tymczasem opuszczony Tomaszek zaczyna tęsknić... .

Nie potrzeba zbyt wielu stron i mądrych słów, żeby się wzruszyć. Czasami potrzeba tylko prostoty i jednego pluszowego misia, aby zbudować napięcie i wywołać łzy. Książeczka Liliany Bardijewskiej budzi w nas wspomnienia z własnego dzieciństwa i sprawia, że mamy ochotę zawędrować na strych, w poszukiwaniu pamiątek i pluszaków, o których już dawno zapomnieliśmy. Historia wzgardzonego misia niesie ze sobą lekcję miłości bezwarunkowej i niezmiennej, pomimo wystawiania jej na kolejne próby. Ta ciepła bajeczka została skonstruowana lekkim i "miękkim" językiem, ale i niezbyt infantylnym, dzięki czemu powinna się podobać nie tylko dzieciom, ale i ich rodzicom. W dodatku książeczkę ozdabiają śliczne ilustracje, które kojarzą mi się z jednym słowem: ROZKOSZNE! Prostota rysunków ma swój urok i idealnie pasuje do całej historii. Pozycję polecam gorąco jako prezent na mikołaja, lub jako lekturę przy choince dla całej rodziny. Ja sama zamierzam do niej jeszcze wrócić, albo i uczynić z niej swój wigilijny rytuał ;)

Za cudowny powrót do dzieciństwa dziękuję serdecznie wydawnictwu EZOP :)

niedziela, 25 listopada 2012

Anna Onichimowska "Pomiędzy"

Tytuł: Pomiędzy

Autor: Anna Onichimowska

Wydawnictwo: Ezop

Liczba stron: 230

Rok wydania: 2012

ISBN: 978-83-89133-78-6

Cena: 32 zł

"nie lubię, kiedy ktoś coś przede mną chowa - zwłaszcza między jakimiś wierszami, czy czymś..." Norman

Cóż, szanowny Norman do wrażliwców i intelektualistów nie należy. To stuprocentowy, skosmacony facet, który lubi się po tyłku podrapać i pokonwersować monosylabami. Ja natomiast, to zupełnie inna bajka ;) Uwielbiam wieloznaczności, dyskusje o pozornie nudnych sprawach i wydarzeniach, obserwowanie życia codziennego... . Kocham świat za to, że codziennie potrafi mnie czymś zaskoczyć i "po brzuszku podrapać" swoją wyjątkowością. Idę na przykład do sklepu, a tam na półce leży nowy smak mojego ulubionego batonika. Albo gaworzę do dziecka koleżanki, a ono ze stoickim spokojem mówi mi, żebym się nie wydurniała. Jadę sobie autobusem i widzę, jak jakaś para siedzi obok siebie obojętnie, ale przy ostrych zakrętach On łapie Ją za rękę, a Ona się uśmiecha. Takie proste chwile, do bólu opatrzone i normalne, cieszą mnie i zadziwiają jednocześnie, bo dają mi niespodziewaną radość z życia takiego, jakim ono jest. Zastanawia mnie tylko, dlaczego inni ludzie tak rzadko dostrzegają wielobarwność i niemalże przygodowy charakter ich własnych żywotów. Przecież magia jest wśród nas i trzeba być ślepcem, lub tchórzem, żeby tego nie dostrzegać.

Kobieta sypiała zawsze z nieodpowiednimi mężczyznami. Nie prowadziła się jakoś szczególnie źle, ale po prostu przyciągali ją przystojniacy o braku perspektyw i z hulaszczym podejściem do życia. W końcu kobieta postanawia wdać się w romans z człowiekiem solidnym i nudnym - żonatym też, oczywiście - który pozostawił po sobie w jej życiu trwałą pamiątkę. Kobieta cieszyła się bardzo, ponieważ już od dawna chciała mieć dziecko, tylko jakoś nigdy nie spotkała kandydata odpowiedniego do roli ojca. Wszystko jej się układało wybornie - miała dobrze płatną pracę na wysokim stanowisku, była w stu procentach samodzielna i nie miała żadnych problemów ze zdrowiem. Dziecko rosło w niej szybko i już wkrótce nastąpiło rozwiązanie. I wszystko byłoby w porządku, gdyby nie bujny wąs, który pysznił się pod noskiem noworodka... .

Przede mną leży, w szarej i niepozornej okładce, zbiór dwudziestu opowiadań, bohaterów których pozornie nic ze sobą nie łączy. Jednak czy na pewno? Historie wymyślone przez Panią Onichimowską wywołały we mnie sporo smutku i wzruszenia. Wszystkich ludzi, których opisała autorka, łączy strach przed nowym i nieznanym. Znalazłam tutaj również lęk pierwotny człowieka, przed wykluczeniem i samotnością. Pomimo pewnej dozy fantastyki (wąsate noworodki, latające dywany i syreny), te opowiadania są do bólu prawdziwe, jakby żywcem wyrwane z naszego najbliższego otoczenia. W końcu każdy nas z pewnością zna jakieś nieszczęśliwe małżeństwo, które nie potrafi się ze sobą rozstać, lub samotne matki, niezdolne do nawiązania jakiejkolwiek pozytywnej relacji z mężczyznami. Wśród nas żyją ludzie, którzy zamykają się w swoi prywatnym świecie, z lękiem patrząc na okno i to, co może na nich czekać za nim. Znamy ludzi niepewnych swojego szczęścia i drogi, jaką obrali w życiu, duszących się od obaw i hamulców. To właśnie o takich ludziach (o nas!) jest książka pani Onichimowskiej. Jej opowieści zrywają z nas wszelkie zasłony i kamuflaże, rzucając prosto w oczy czytelnika całą prawdę o nim. Jednak nie możemy mieć o to żalu, bo refleksja i przebudzenie z nią związane, są nam bardzo potrzebne. Nigdy nie jest za późno! Zawsze jeszcze można coś zmienić i naprawić! wystarczy tylko pierwszy krok...a reszta jakoś sama dotruchta;)

Pozycję polecam gorąco dla każdego, kto nie czuje się do końca szczęśliwy i nie potrafi powiedzieć, dlaczego tak jest. W subtelny sposób otwiera oczy i nastraja do zmian na lepsze, ale nie jest przy tym krytyczna w stosunku do tych, którzy nie czują się na siłach i nie mają odwagi, aby coś zmieniać.

Za swoisty kurs z samoakceptacji i tolerancji dziękuję serdecznie wydawnictwu EZOP :)

czwartek, 22 listopada 2012

Anna Onichimowska i Agata Dudek "Tajemnica Malutkiej"

Tytuł: Tajemnica Malutkiej

Autor: Anna Onichimowska i Agata Dudek

Wydawnictwo: Ezop

Liczba stron: 44

Rok wydania: 2012

ISBN: 978-83-89133-71-7

Cena: 35 zł

"A moją ulubioną "bajką" na dobranoc jest świadomość, że jutro nie muszę wcześnie wstać!" Norman

Cóż mogę Wam powiedzieć? Po prostu kocham bajki dla dzieci i z tego względu właśnie będę o nich czasami pisać. Lubię wyszukiwać perełki, które swoją oryginalnością wybijają się ponad tysiące innych, sztampowych i nudnych już bajeczek i książek dla dzieci. Ostatnio w moje łapki wpadła właśnie taka pozycja - rzecz niezwykła, wciągająca i bardzo pomysłowa!

W łóżeczku leży dziewczynka, a przy niej siedzi jej tatuś. Dziecko nie chce jeszcze spać, ponieważ domaga się opowiedzenia bajki na dobranoc. Tyle tylko, że mała terrorystka nie chce bajania o królewnach i czarownicach, tylko bajki nowej zupełnie, jeszcze nie spisanej. Tatuś ma dylemat, ale szybko wychodzi z opresji i opowiada bajkę o Malutkiej, która ma stopę rozmiar 500 i kochającą babcię. Córka pomaga swojemu tacie w tej opowieści, podsuwając nowe wątki i absurdalne (ale jakże śmieszne i rozkoszne!) sytuacje. Bajka leci, a mała już usypia. Tata zaczyna się niepokoić, bo bardzo by chciał się dowiedzieć, co się stanie z Malutką i jej wielkimi stopami, a tutaj córka już odpływa i zaczyna śnić swoje prywatne baje... . Na całe szczęście dziewczynka jeszcze ostatkiem sił (świadomości) pomaga tatkowi odkryć tajemnicę Malutkiej, tak żeby mógł już spokojnie przestać dręczyć swoją córeczkę i iść wreszcie spać.

Pierwsze pytanie, które pewnie chcielibyście zadać, to co może nas w tej bajce urzec? A no wiele rzeczy! Już sam pomysł budowania opowieści wspólnymi siłami, razem z dzieckiem, jest naprawdę świetny! Pomyślcie sobie tylko, jakie to fantastyczne ćwiczenie dla wyobraźni dziecka, które może samo wymyślać bohaterów i ich przygody. No a jakie cudowne sny można mieć po takim wysiłku wyobraźni! Również ilustracje znajdujące się w książeczce są niestandardowe i w pierwszym odczuciu może nawet z deczka odpychające. Dopiero w trakcie lektury uświadomiłam sobie, że te obrazki to po prostu kolaż z myśli i odczuć różnych osób - tak samo jak opowieść o Malutkiej. Co więcej przy kolejnych razach czytania książeczki ( a jakże! przeczytałam kilka razy, bo ładne i milutkie!) grafiki podobały mi się coraz bardziej i idealnie komponowały się z myślą przewodnią książeczki. "Tajemnica Malutkiej" to śliczna opowieść o samoakceptacji i radości życia, która odpowiednio nastroi nie tylko usypianego nią malucha, ale i czytającego rodzica. Polecam serdecznie!

Za ujawnienie mi jednej z najpiękniejszych tajemnic życia, serdecznie dziękuję wydawnictwu EZOP:)

środa, 21 listopada 2012

Wojciech Śmieja "Gorsze światy. Migawki z Europy Środkowo-Wschodniej"

Tytuł: Gorsze światy. Migawki z Europy Środkowo-Wschodniej

Autor: Wojciech Śmieja

Wydawnictwo: Carta Blanca

Liczba stron: 304

Rok wydania: 2012

ISBN: 978-83-7705-214-3

Cena: 34,90 zł

"Strasznie dobrze wychowany gość z tego diabła, że w tylu miejscach mówi dobranoc!" Norman

Siedzę sobie w swoim domku, przy komputerze, i myślę sobie, w jakim zadupiu ja mieszkam. No bo kina nie ma, kawiarni też nie, teatru to nawet nie wspomnę, a biblioteka tylko jedna... . No bida z nędzą! Zadupie totalne!... a może jednak nie? Wyobraźmy sobie takie miejsce, w którym nawet asfaltu na drogach nie ma (a tych dróg to aż całe dwie lub trzy), internetu na oczy nie widzieli (ło Matko Bosko!), psy nie szczekają na obcych (bo też nigdy takowych na oczy nie widziały), a kobiety o czymś takim jak stringi to nawet nie słyszały. I jak? wyobraziliście to sobie? czy nie daliście rady? Ja nie dałam, i dlatego przeczytałam "Gorsze światy"... .

Oto pamiętnik z podróży nieszablonowej i bardzo odważnej. Narrator spakował plecak i pojechał w siną dal, tam gdzie ludzie jeżdżą chyba tylko wtedy, kiedy zabłądzą lub pomylą drogi. Jego przygoda zaczyna się w Myscowie, leżącej w sercu Beskidu Niskiego. Ta wieś żyje już od kilkudziesięciu lat w ciągłym strachu, czy Państwo zbuduje tamę na Wisłoce i ich zaleje, czy też nie. Później ruszamy nieco dalej, do Istebnej - stolicy łunochoda. Tutaj za mega-imprezę uchodzi litr wódki na masce łunochoda i paczka zagranicznych papierosów - oczywiście do podziału między imprezowiczami. Lecimy dalej, w stronę coraz bardziej zapomnianych przez Boga i ludzi zakamarków Europy Środkowo-Wschodniej, przecinając nie tylko Mołdawię i Rumunię, ale i Kosowo, Serbię, Macedonię, Grecję, Ukrainę i Rosję. Niezwykłości tutaj tyle, że trzeba by kilka stron skrobać, żeby o wszystkim napisać choć kilka słów. Bohater/Narrator poznał ludzi, o których świat i bóstwa już dawno zapomnieli, a ich małe sukcesy ( jak kibel ze skórzaną deską czy gablotka na pocztówki) urastają w ich własnych oczach do potężnych osiągnięć. Niektórzy wyglądają na szczęśliwych i spokojnych, inni tylko czekają na propozycję, żeby się zabrać z naszym Bohaterem/Narratorem w dalszą wędrówkę. Przy każdym kolejnym miejscu na mapie i związanym z nim życiorysie zastanawiamy się tylko, czy te "gorsze światy" są naprawdę takie gorsze? Czy nie ma w nich nic, co by mogło nas kusić? To już pozostawiam Waszej indywidualnej ocenie...

Do jajcarskich ta książka z pewnością nie należy, choć bywają w niej takie momenty, że możemy się wyszczerzyć. W gruncie rzeczy to trudna pozycja, bo zmuszająca do zastanowienia się, czy my na pewno żyjemy w XXI wieku. Czyta się trudno, ale nie z powodu języka, który jest dość lekki i przyjemny w konstrukcji. Chodzi mi bardziej o stronę emocjonalną, którą ta lektura pobudza (no przynajmniej u mnie tak było!). Dawno już nie miała styczności z książką, która w mądry sposób jednocześnie mnie smuci i bawi, czasami złości a notorycznie wręcz wprawia w stan osłupienia. Przyznam, że raz się nawet pobeczałam (to nie jest śmieszne!). Pozycję polecam z pewnością dla wszystkich tych, którzy czują się znudzeni sztampowymi obrazkami z wakacji, jakie jesteśmy zmuszeni oglądać co roku, po powrotach znajomych i rodziny z "zagranicy". Przeczytajcie i zabłyśnijcie znajomością faktów i miejsc, o jakich Wasi znajomi i rodziny nawet nie słyszeli!

Za otwarcie moich oczu na prawdziwy świat, odarty z pocztówkowego wizerunku, gorąco dziękuję wydawnictwu Carta Blanca!

środa, 14 listopada 2012

John Mole "Byłem ziemniaczanym oligarchą. Jak prowadzić biznes w Rosji i nie zwariować"

Tytuł: Byłem ziemniaczanym oligarchą. Jak prowadzić biznes w Rosji i nie zwariować

Autor: John Mole

Wydawnictwo: Carta Blanca

Liczba stron: 288

Rok wydania: 2012

ISBN: 978-83-7705-216-7

Cena: 34,90 zł

Można dorwać na: Księgarnia Gandalf

"W Rosji to mają życie! Wódka na baniaki i sprawiedliwie rozdzielona nędza..." Norman

Ech ta Mateczka Rosija! Tutaj wszystko zdarzyć się może. Gdzież nam, Polakom, do tych absurdów mistrzowskich i żywotów pokrętnych! My malutcy jesteśmy przy tym kolosie pochmurnym, i nie dościgniemy go nigdy... . Jedyne co możemy, to pokiwać ze zrozumieniem głowami, bąknąć coś o komunizmie w Polsce i zamruczeć na dobranoc bajkę o towarach na kartki i wszechobecnej inwigilacji. Ale to wszystko to wciąż za mało, żeby się ze światem rosyjskim równać! Trzeba jednak przyznać, że chyba tylko my możemy mieć jako takie pojęcie o tym, jak to czasami trzeba z absurdami dnia codziennego walczyć i kombinować. Zakładamy, że przeciętny Europejczyk, który trafi nagle do tego świata, zginie marnie - no przynajmniej ja tak myślałam - ale okazuje się, że jednak szanse na przeżycie jakieś są, a nawet materiał na świetną książkę można zebrać.

John Mole siedzi w saunie i myśli sobie, jaka ta Rosja piękna i wspaniała, jakie możliwości ze sobą niesie! Z tych przesadnie optymistycznych myśli narodził się pomysł, żeby otworzyć w centrum Moskwy restaurację z pieczonymi ziemniakami o różnorodnym farszu. Z pozoru pomysł świetny, tylko że jeszcze zrealizować go trzeba, a to już zadanie z wyższej szkoły jazdy. Okazuje się, że w Rosji wszystko działa na sznurek i przysłowiowe słowo honoru. Dla przeciętnego Anglika rosyjska rzeczywistość nie mieści się w głowie. Nasz bohater/narrator codziennie niemal spotyka ludzi tak jakby z innego układu słonecznego, gdzie wszystko działa na opak. No bo czy normalne jest, aby ziemniaki uważać za jądra Szatana? albo żeby kieszonkowcy przy "robocie" śpiewali arie operowe?? Czy gdzie indziej na świecie możliwe jest wysyłanie niebezpiecznych bakterii zwykłą pocztą, w kopercie na listy z rysunkiem trupiej czaszki na odwrocie??? Takie rzeczy to tylko w Rosji! Tutaj życie przypomina prawdziwy cyrk, tylko że taki wielgachny, od Uralu po Azję...

Zadziwiła mnie ta książka, bo myślałam, że o Rosji wiem sporo, a tutaj okazało się, że nie wiem prawie nic! John Mole próbując rozkręcić swój ziemniaczany interes wkroczył nieopatrznie na szerokie i baaardzo wzburzone wody biznesu w wydaniu rosyjskim. Wszystko niby sprowadza się do jednej, złotej zasady: gdzie nie posmarujesz, tam nie wejdziesz... ale ile będziesz mieć zabawy przy próbowaniu, to już inna bajka :) Zdaję sobie sprawę, że odwiedzając tylko Rosję, można się z Niej pośmiać i zagwizdać ze zdziwienia, ale sprawa przestaje być taka zabawna, kiedy trzeba w takim kraju żyć i jakoś funkcjonować. Odnoszę wrażenie, że TAM wciąż panuje regulamin życia rodem z Dzikiego Zachodu - strzelaj, zanim strzelą do ciebie i spierdzielaj na swoim koniu ( no tutaj mielibyśmy do wyboru jedynie własne nogi obute w walonki). Krótko i zwięźle pisząc, polecam gorąco wszystkim tym, którzy mają ochotę na zerknięcie "pod spódnicę" Mateczce Rosji i sprawdzenie, jak ona wygląda na prawdę ;P

Za możliwość zobaczenia prawdziwej twarzy Rosji, serdecznie dziękuję wydawnictwu Carta Blanca:)

niedziela, 11 listopada 2012

Arto Paasilinna "Fantastyczne samobójstwo zbiorowe"

Tytuł: Fantastyczne samobójstwo zbiorowe

Autor: Arto Paasilinna

Wydawnictwo: KOJRO

Liczba stron: 256

Rok wydania: 2007

ISBN: 978-8-391645-85-7

Cena: 35 zł

Można dorwać na: Księgarnia Gandalf

"Myślę, że cały świat działa na zasadzie paradoksu!" Rozważania Normana o naturze istnienia

Jakoś nigdy dotąd nie wyobrażałam sobie, że samobójstwo może być czymś pozytywnym. No jakoś średnio mi pasuje idea konstruktywnego unicestwienia - przecież to kupy i sensu się nie trzyma! Toż to tak zwany oksymoron pełną gębą! Tutaj powinna być mowa o grozie i rozpaczy, stanach depresyjnych i permanentnym ślinotoku, lub czymś innym, podobnym w swojej obrzydliwości. Samobójca ma być człowiekiem nieszczęśliwym, zrozpaczonym, zobojętniałym na piękno ptaszków i kosmatych obłoczków, szarym i przygnębiającym zarówno dla samego siebie, jak i dla innych. A tu co? A tu właśnie wszystko na opak! No bo niby jest ta depresja i żywot nieszczęśliwy chronicznie, ale jakoś tak komedią mi to zalatuje, a może nawet i kabaretem...

Dyrektor Onni Rellonen właśnie po raz kolejny zbankrutował i wypatruje tylko cienia komornika na swoich schodach. Z kolei pułkownik Hermanni Kemppainen od śmierci ukochanej żony jakoś nie potrafi odnaleźć dla siebie miejsca na świecie. Obaj mężczyźni spotykają się pewnego pięknego poranka w starej stodole, do której obaj przybyli tylko w jednym celu - chcą zakończyć swoje życie. To zdumiewające spotkanie przy szubienicy i pistolecie sprawiło, że obaj mężczyźni wpadają na genialny pomysł. Skoro ich kraj słynie z samobójstw, to może należałoby zorganizować jakieś seminarium dla przyszłych samobójców? Można przecież zebrać do kupy wszystkich zainteresowanych bliższym poznaniem z Kostuchą, i zabić się w wielkim stylu, zbiorowo i patetycznie? Jak pomyśleli, tak zrobili, dzięki czemu już wkrótce po całej Norwegii, a później i Europie, zaczął buszować luksusowy autokar wypełniony bandą rozentuzjazmowanych potencjalnych umrzyków. Zaczął się prawdziwy turnus terapeutyczno-libacyjny, którego prawdziwy cel jakoś tak ulega ciągłym przesunięciom w czasie i przestrzeni, aż do zaskakującego zakończenia historii...

Ja wiem, że samobójstwo zbiorowe nie jest tematem do śmiechów i chichów, ale przy lekturze tej książki nie da się ich powstrzymać. Jest tu oczywiście sporo trudnych tematów i przeraźliwie smutnych historii, które mają tak naprawdę swoje odzwierciedlenie w chyba każdym zakątku świata. Mimo to uważam, że jest to książka bardzo pozytywna i lecznicza. Ja sama dzięki jej lekturze uświadomiłam sobie, że choćby nie wiem jak ciężko było nam na co dzień, to jednak zawsze jest jakiś powód, żeby cieszyć się każdym dniem naszego życia. W książce występuje cała chmara bohaterów, a autor z wielką pieczołowitością wykreował ich charaktery i historie, dzięki czemu właśnie miałam sporo powodów i do płaczu, i do śmiechu. Po lekturze "Fantastycznego samobójstwa..." czuję się też nieco mądrzejsza, bo znalazły się tutaj również informacje naukowej natury, dotyczące powodów tak wysokiej liczby samobójstw w krajach skandynawskich. Przy tych wszystkich plusach muszę jeszcze podkreślić, że język książki jest gładki i płynny, przez co pochłonęłam ją w jeden dzień! Polecam z całą pewnością dla wszystkich tych, którzy odczuwają chandrę jesienno-zimową, a także dla tych, którzy lubią kiedy książka ich zaskakuje (oczywiście w pozytywny sposób ;))

Za możliwość przeczytania o pozytywnej stronie śmierci, serdecznie dziękuję wydawnictwu KOJRO :)

wtorek, 6 listopada 2012

Rosa Liksom i Klaus Haapaniemi "Samuraj Neko"

Tytuł: Samuraj Neko

Autor: Rosa Liksom i Klaus Haapaniemi

Wydawnictwo: KOJRO

Liczba stron: 72

Rok wydania: 2010

ISBN: 978-83-916458-9-5

Cena: 45 zł

Można dorwać na: Księgarnia Gandalf

"ach! samurajem być!popylać na palcach po czubkach drzew..." z serii marzeń Normana

Japonia to cudowny kraj. Nie wiem o niej co prawda zbyt wiele, ale już nawet to, co jednak wiem, mocno mnie zadziwia. Kraj samurajów i ich bezcennego honoru, niezwykłych tradycji, gejsz, Konfucjusza i stoicyzmu, konformizmu społecznego - oto cała Japonia w moim wyobrażeniu. Nie interesowała mnie nigdy mitologia Japonii, ponieważ uważałam ją za dość schematyczną i w gruncie rzeczy nieciekawą. Mea culpa ! Wstyd mi teraz za własną ignorancję, ponieważ przez nią tak wiele traciłam! Japonia jest światem magii i artyzmu, które dają natchnienie artystom i pisarzom na całym świecie, o czym mogłam się przekonać przy lekturze "Samuraja Neko".

Neko jest honorowym i sprawiedliwym samurajem, służącym złemu możnowładcy, Taranadze. Wszyscy mieszkańcy wsi Oku, którą opiekuje się Neko, bardzo kochają i szanują swojego obrońcę, który nie pozwala Taranadze ich krzywdzić. Wściekły możnowładca organizuje spisek, w celu zamordowania Neko. Samuraj wyrusza na wojnę, lecz nie wie, że będzie ona trwać jeszcze długo po tym, kiedy opadnie bitewny pył, a wojownicy powrócą do swoich domów...

Wiem, że jakkolwiek bym nie napisała o tej baśni, to nie dam rady oddać w pełni jej magii i piękna. Kiedyś potępiłam KOJRO za nieciekawe okładki i nieudolnych grafików. Teraz muszę się pokajać, ponieważ dawno nie miałam w dłoniach takiej perełki, jaką jest "Samuraj Neko". Moja recenzja zaczyna się trochę od d...y strony, ale grafika w tej książce, jej ilustracje...no po prostu miodzio! Każda strona to jak odrębne dzieło sztuki, które zasługuje na kilkuminutową kontemplację. Aż nie chce mi się wierzyć, że norwescy artyści tak lekko i naturalnie oddali piękno japońskiej sztuki. Najważniejsza jednak jest tutaj historia Neko. Opowieść nie należy może do zbyt oryginalnych - mamy tutaj klasyczną walkę dobra ze złem, bohatera, który musi się przeciwstawić tyranowi znęcającemu się nad biedniejszymi i piękną kobietę, którą ratuje przystojny rycerz (ale bez konia, bo wcześniej mu go ubili). Historia nie zadziwia, ale sposób w jaki ją spisano, a i owszem. Konstrukcja opowieści jest niezwykle wysublimowana. Całość czyta się niesamowicie płynnie i lekko, dzięki czemu ma się ochotę na ciągłe wracanie do lektury. Mówiąc najkrócej, ta książka to małe arcydzieło, które godne jest miana literatury pięknej.

Za możliwość poznania niezwykłego świata Neko, serdecznie dziękuję wydawnictwu KOJRO :)