niedziela, 26 maja 2013

Pamela Druckerman "Dlaczego zdradzamy? Światowy atlas niewierności"

Tytuł: Dlaczego zdradzamy? Światowy atlas niewierności

Autor: Pamela Druckerman

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie

Liczba stron: 336

Rok wydania: 2013

ISBN: 978-83-08-05080-4

Cena: 34,90 zł

"Oj tam, oj tam! wszak się nie wymydli!" Norman i zasady moralne

Czym tak właściwie jest zdrada? Ciężko to określić, czy też to raczej oczywiste? Dla jednych zdradą jest już samo fantazjowanie o innym/innej, dla innych do zdrady zaliczyć można pocałunek, dla jeszcze innych prawdziwą zdradą jest dopiero seks. Każdy ma własne podejście do tego tematu, każdy inaczej go podejmuje. Są ludzie, dla których zdrada to koniec świata, ale są też tacy, którzy mają do niej dość ambiwalentny stosunek i nie traktują jej dość poważnie. Kto ma rację? Czy zdrada nosi dzisiaj tak straszliwe piętno jak jeszcze kilkadziesiąt lat temu? Możemy jedynie gdybać jak byśmy się sami zachowali w takiej sytuacji - jako zdradzający lub zdradzony, ale obyśmy nigdy nie musieli się borykać z tego typu problemami.

Zdrada to nadal w wielu krajach i kulturach temat tabu. Są religie, które nie tylko srogo karzą za tego typu występki, ale i zakazują rozmowy o nich, aby nie dawać powodów do rozmyślań i pokus. Jednak zdradzamy wszyscy i wszędzie, niezależnie od tego jakie ryzyko to z sobą niesie. Powstaje pytanie o to, co tak nas, ludzi, pcha do tego, żeby nawiązywać romanse lub jednorazowe przygody? Dlaczego nie potrafimy wytrwać w monogamicznym związku do końca życia? Czyżbyśmy się czegoś bali? A może po prostu czasami chcemy sobie udowodnić, że wciąż jesteśmy na tyle atrakcyjni, żeby się podobać nie tylko swojemu partnerowi, ale i komuś zupełnie nowemu, komuś kto popatrzy na nas świeżym okiem? Zdrada to z całą pewnością nie tyle akt wynikający ze zwierzęcego popędu, ale poważny problem natury psychologicznej. Trudno więc tworzyć definicję zdrady, ponieważ ilu zdradzających i zdradzanych na świecie, tyle sposobów rozgryzienia tematu niewierności.

Lubię książki z półki "psychologia dla tłumu", ponieważ traktują one zazwyczaj o rzeczach, które interesują przeciętnego zjadacza chleba, ale robią to w taki sposób, że nie tracą na swojej atrakcyjności (ileż to razy sięgałam po książkę, która poza interesującym tytułem, nie miała w sobie już nic innego, co powstrzymałoby mnie przed zaśnięciem?). "Dlaczego zdradzamy?..." to pozycja jak najbardziej godna uwagi. Autorka pisze o niewierności w taki sposób, że nie odczuwa się w jej dziele potępienia czy też nawet obrzydzenia do jej bohaterów. Pozycja zmusza jednak do zastanowienia się, co tak na prawdę pcha nas do cudzego łóżka i dlaczego zdradzamy coraz częściej? Co powoduje, że mamy coraz większy apetyt na przygody seksualne i ten dziwaczny dreszczyk emocji, kiedy jak gdyby nigdy nic, wracamy do małżeńskiej alkowy? Po lekturze odniosłam wrażenie, że wraz z ogólnym rozwojem człowieka, rozwinęła się w nas również nasza moralność - a raczej jej granice. Nie jesteśmy już tak bardzo restrykcyjni, jeżeli chodzi o to "co wypada, a co nie". Książka jest dodatkowo opatrzona kilkoma tabelkami i wyliczeniami, dzięki którym nabiera ona rysu naukowego, a teorie autorki otrzymują podporę z suchych faktów i danych. Nie ma tego jednak zbyt wiele, więc spokojnie! to nie lektura akademicka tylko porządna robota merytoryczna ;) Reasumując: książkę polecam zdecydowanie, bo zmusza do poważnych przemyśleń i analizy własnych potrzeb i zachowań!

czwartek, 16 maja 2013

Evan Mandery "Q. Ponadczasowa historia miłosna"

Tytuł: Q. Ponadczasowa historia miłosna

Autor: Evan Mandery

Wydawnictwo: SQN

Liczba stron: 363

Rok wydania: 2013

ISBN: 978-83-63248-06-2

Cena: 34,90 zł

"Ach ta "amour"!...a później i tak jej mówisz, że zupa za słona" Norman

Wszystkie kobiety kochają romanse. Kochają je oglądać, kochają je czytać, kochają za nimi wzdychać i marzyć, że one też kiedyś przeżyją swoją wielką przygodę. Kobiety są niepoprawnie romantyczne i optymistycznie nastawione do uczucia, jakim jest miłość. No przynajmniej jest tak do czasu, kiedy nie dostaną od tej "miłości" porządnego kopniaka w cztery litery i nie pokrzywią się od tego jak, nie przykładając, Dzwonnik z Notre Dame. Taka kobieta już nie wzdycha i nie czeka na swojego Romeo, tylko parska śmiechem na widok walentynkowego szału i spijających sobie z dziubków każde słowo zakochanych. Kobieta doświadczona wie, że zbyt wielka miłość to pewne nieszczęście i szansa na kompletne zmarnowanie sobie życia. Powstaje tylko jedno pytanie: czy tą marnacją będzie ulegnięcie uczuciu, czy też ucieczka przed nim gdzie pieprz rośnie?

Zaczyna się dość banalnie. On poznaje Ją i bardzo mocno się zakochuje. Są dla siebie stworzeni, idealnie dopasowani i tak niezwykle podobni do siebie w swoich gustach i opiniach. Wszystko idzie coraz lepiej, są bardzo szczęśliwi ze sobą i planują wspólną przyszłość. Jednak pewnego dnia, tuż przed zaplanowanym ślubem, On spotyka...siebie, ale o kilkadziesiąt lat starszego i świadomego przyszłości, która go czeka u boku Q. Ten starszy odradza związek z Q, każe mu wręcz odejść od niej, bo wspólna przyszłość tych dwojga zaowocuje bólem i goryczą, jakimiś straszliwymi konsekwencjami i żalem po nich. Nasz bohater-narrator podejmuje decyzję, która ma wszystko zmienić... pytanie tylko, czy na lepsze?

Wiem, że strasznie ogólnikowo to streściłam, ale nie mogłam inaczej. Książka zaskoczyła mnie swoją myślą przewodnią, a mianowicie: "Co byś zrobił, gdybyś się dowiedział, że osoba z którą chcesz spędzić życie przyniesie ci całą masę cierpienia?". Troszkę trudna sprawa, prawda? Autor powieści podszedł do sprawy w bardzo fajny sposób, dzięki czemu stworzył coś, czego jeszcze nigdy nie spotkałam w literaturze. Może za mało czytałam, a może Evan Mandery to geniusz? Opowieść jest dość nostalgiczna jak dla mnie, ale czyta się gładko i przyjemnie. Historia jako taka mocno mnie zaintrygowała i byłam szczerze zaciekawiona jej finałem. Jest tutaj sporo satyry, ale i sentymentalizmu, tak więc powieść powinna się spodobać zarówno tym doświadczonym, jak i naiwnym kobietkom w każdym wieku. Polecam z całą pewnością ale uprzedzam, że ta niezniszczalna miłość do Q to czysty surrealizm ;)

Kristin Kimball "Brudna robota. Zapiski o życiu na wsi, jedzeniu i miłości"

Tytuł: Brudna robota. Zapiski o życiu na wsi, jedzeniu i miłości

Autor: Kristin Kimball

Wydawnictwo: Czarne

Liczba stron: 271

Rok wydania: 2013

ISBN: 978-83-7536-447-7

Cena: 34,90 zł

"Każda świnia jest uroczym prosiaczkiem, dopóki po raz pierwszy nie utytła się w gnojówce." Norman

Dzisiaj mało już jest prawdziwych gospodarstw. Teraz nawet rolnik prowadzi zautomatyzowane przedsiębiorstwo, niemalże bez kontaktu z naturą, do jakiego przywykli jego poprzednicy. Dzisiaj krowa doi się prawie sama - wystarczy jej tylko podłączyć elektryczne dojarki i iść na kawę. Kurom nie trzeba sypać ręcznie ziarna - zajmie się tym w pełni zautomatyzowany podajnik, który po ustawieniu czasowym otwiera kilka zaworków i już przyszłe nuggets'y mogą się posilać. Dzisiaj nie idzie się w pole na cały dzień, z kosą przerzuconą przez ramię i z posiłkiem zawiniętym w gałganek - teraz wsiada się na żelazne dziwactwa, których nazw nie znam a tylko widzę raz w roku, jak sieją, plewią, zbierają, wiążą i orzą na nowo. Technika ułatwiła znacznie pracę na roli i w gospodarstwie, ale mimo to gdzieś w serduchu tkwi absurdalna - z pozoru - tęsknota za zapachem, smakiem i wyglądem dawnych farm i gospodarstw...

Kristin prowadziła luźny i typowo "miastowy" tryb życia. Miała trzydzieści-parę lat i zero zmartwień na głowie. Jednak kiedy poznała Marka rzuciła wszystko w cholerę i wyjechała z nim gdzieś w rejony amerykańsko-kanadyjskiej granicy po to, żeby założyć farmę ekologiczną. Dziewczyna z miasta nie wie nic o życiu i trudach na wsi, ale bardzo się stara i bardzo chce, żeby wszystko się udało. Oboje dość naiwnie postanawiają prowadzić nie tylko gospodarstwo na ekologicznych zasadach, ale i sprzedaż swoich wyrobów oraz kurort wypoczynkowy. Każda kolejna pora roku niesie ze sobą nowe i dość uciążliwe zadania, które znacznie przerastają możliwości i siły młodych. Gdzieś jednak w tym wszystkim rodzi się coraz silniejsza miłość do ziemi i tego co ona może dać, jeżeli tylko odda się w zamian własne serce. Historia zmierza do pięknego happy endu, ale to nie on jest tutaj najważniejszy. Największą wartość bowiem ma nowo nabyta świadomość Kristin i Marka, że razem mogą wszystko!

Cóż mogę Wam powiedzieć? Niby to romans, ale jednak nie romans. Dla mnie największa wartość zaczerpnięta z tej powieści to smaki i zapachy, doskonałe opisy realiów życia na farmie i szczera prawda o trudnościach, z jakimi borykają się ci, którzy postanawiają się utrzymywać z pracy własnych rąk - DOSŁOWNIE! Książka jest niebanalna i bardzo ciepła, zaprawiona odrobiną słodyczy i sporą dawką cierpkiej prawdy. Obserwowanie katorgi, na jaką zdecydowała się główna bohaterka w chwili związania swoich losów z losami Marka powodowało u mnie chwilami napady serdecznego śmiechu. Rozbrajała mnie początkowa naiwność dziewczyny i cieszyła jej determinacja. Niestety książka źle wpłynęła na moją figurę, ponieważ nieustannie musiałam coś podjadać, żeby nie zacząć przeżuwać stron z opisami tylu pyszności! Polecam serdecznie i jednocześnie zalecam, żeby zaopatrzyć się w jakieś lekkie "podgryzacze" ;)