piątek, 9 sierpnia 2013

Pamela Druckerman "W Paryżu dzieci nie grymaszą"

Tytuł: W Paryżu dzieci nie grymaszą

Autor: Pamela Druckerman

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie

Rok wydania: 2013

ISBN: 978-83-08-05027-9

Cena: 34,90 zł

"Uwielbiam dzieci! Zwłaszcza na kruchym cieście w sosie waniliowym." Norman

Moja mama zawsze mi powtarzała, że sensem naszego życia są dzieci. Strasznie się przy tym tekście spinałam, bo uważałam że dziecko to coś w rodzaju żywej, wrzeszczącej kuli u nogi, która uniemożliwia kobiecie rozwój i samorealizację. No ale wtedy miałam kilkanaście lat i jeszcze daleko mi było do tykających zegarów biologicznych, które wrzeszczą kobiecie za uchem, że „ JUŻ CZAS”. No tak, tylko czas na co? Na poświęcenie swojego osobistego szczęścia na rzecz różowego pulpeta, czy też czas na zrozumienie istoty kobiecego szczęścia? Swoje lata już mam i wiem, że punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia. Dlatego też nie gardzę już myślą, że miałabym się poświęcić dla dziecka, ale też nie rozczulam się nad każdym pulpecikiem w beciku, jakiego zdarzy mi się spotkać. Jedno tylko wiem na pewno: jeżeli stanie się tak, że zostanę mamą, to na bank będę potrzebować dobrych rad odnośnie tego, jak to kluchowate zawiniątko opanować i nie zatracić przy tym samej siebie.

„W Paryżu dzieci nie grymaszą” to nietypowy poradnik/zaradnik. Nie znajdziecie tutaj suchych informacji odnośnie temperatury podawanych obiadków i sposobów zawijania dziecka w pieluchę w rekordowym tempie, na jednym kolanie i w środku lasu. Nic tutaj nie jest wypunktowane i nic nie jest przedstawiane jak jakiś schizofreniczny sen żony ze Stephford. Książka została ewidentnie napisana z myślą o normalnych ludziach, którzy czasami mają po prostu ochotę wejść do szafy i nie wychodzić z niej dopóki ich dzieci nie pójdą na swoje. Język jest lekki i „miękki” w odbiorze, a przy niektórych fragmentach naprawdę można popłakać się ze śmiechu, albo pokiwać ze zrozumieniem głową. Techniki wychowawcze przedstawione przez autorkę mogą zaskakiwać, ale na chłopski rozum są jak najbardziej sensowne. Podoba mi się niekonwencjonalny styl, jakim operuje autorka – praktycznie nie czułam, że czytam coś na kształt poradnika, ale raczej wciągającą historię rodziny,jakich wiele. Książkę polecam zdecydowanie wszystkim tym, których może przerastać perspektywa macierzyństwa lub tacierzyństwa. A ja? A ja nikomu nie oddam mojego egzemplarza,bo z całą pewnością jeszcze mi się w życiu przyda :)

Patrick deWitt "Bracia Sisters"

Tytuł: Bracia Sisters

Autor: Patrick deWitt

Wydawnictwo: CZARNE

Rok wydania: 2013

ISBN: 978-837536-500-9

Cena: 39,90 zł

"Gdybym miał broń, to bym cię zastrzelił...Szlag! Gdybym miał chociaż ręce, to bym cię udusił!" Norman

Zawsze mnie zastanawiał ten szał na punkcie westernów. No nie wiem o co tyle krzyku! Banda chłopa na pustyni ściga się i strzela, kąpie się w kalesonach w lodowatej rzece raz na kwartał a później jeszcze jadą na parszywy bimber do saloonu, żeby popatrzeć na zakurzone i lepkie od potu (żeby tylko od tego!) dziwki. No nie rozumiem zupełnie! Zawsze jakoś te klimaty mnie raziły, nigdy nie pociągały. Filozofia według której kręci się westerny zupełnie nie trafia do mojego babskiego gustu... No było tak aż do momentu, kiedy przeczytałam „Braci Sisters”.

Eli i Charlie to bracia, którzy zajmują się ściganiem i zabijaniem ludzi na polecenie swojego wrednego szefa, imć Komandora. Ich świat to lata pięćdziesiąte XIX-wieku, kiedy stany pochłaniała gorączka złota. Nie ma tutaj sprawiedliwości i prawa, co pozwala na bezkarne mordobicie na każdym kroku. Charlie to typowy bandzior – idealny czarny charakter, który najpierw strzela a potem...no, znowu strzela. Charlie został nakreślony prostą, jednobarwną kreską, dzięki czemu potrafimy go od razu wrzucić do wora z napisem „TEN ZŁY”. Tymczasem Eli to postać pastiszowa – jego dylematy moralne, poszukiwanie miłości i chęć zrzucenia brzuszka doprowadzają nas do konsternacji, bo coś nam tutaj ewidentnie nie pasuje. Czarny charakter na diecie? Wcinający gotowane marchewki zabójca? No jak to?! I jeszcze jego przywiązanie do konia o imieniu Baryłka! Coś tutaj nie gra, czyż nie? Historia dwóch morderczych braci skupia się na podróży przez prerię, ale na każdym kroku łamie przyjęte przez ojców gatunku zasady, dzięki czemu historia wciąga jak diabli!

Czytanie westernu to dla mnie zupełna nowość, dlatego tym bardziej się cieszę, że przygodę z gatunkiem zaczęłam od tej właśnie pozycji. Eli i Charlie są jak dwa spojrzenia na konwencję: Charlie to tradycyjne ujęcie tematu, ale Eli łamie wszystkie reguły – jest skrzywionym obrazem Clinta Estwooda, czymś w rodzaju prześmiewczej wersji kasowego hitu. Największą sympatią obdarzyłam co prawda nieszczęsnego Baryłkę, ale muszę przyznać że sami bracia Sisters również mnie zaintrygowali. Trzymałam nawet kciuki za Eli'ego, kiedy starał się wytrwać w diecie. Książka zaskoczyła mnie bardzo pozytywnie, ale przypuszczam że zagorzali fani śmiertelnie poważnych spojrzeń pana Clinta poczują się urażeni tak trywialnym podejściem do tematu życia kowboja. Niemniej polecam serdecznie wszystkim, jako wyborną lekturę na leniwe, gorące popołudnia w hamaku. Jako kompletny laik muszę stwierdzić, że Dziki Zachód może być jednak pociągający ;)

czwartek, 8 sierpnia 2013

Elizabeth Kerri Mahon "Skandalistki. Historie kobiet niepokornych"

Tytuł: Skandalistki. Historie kobiet niepokornych

Autor: Elizabeth Kerri Mahon

Wydawnictwo: W.A.B.

Liczba stron: 304

Rok wydania: 2013

ISBN: 978-83-7747-850-9

Cena: 34,90 zł

"Jestem piękny i doskonały, ale szkoda że nie mam cycków." Norman

Kobieta to wyjątkowo silne stworzenie. Jesteśmy przyzwyczajone do tego, że o poważne traktowanie musimy walczyć dłużej i znacznie mocniej niż najbardziej nawet mizerni faceci. Kobieta jest postrzegana poprzez jej seksualność znacznie częściej niż mężczyzna – wymaga się od niej, aby tłumiła i maskowała swoją płeć za każdym razem, kiedy zajmuje ona stanowisko przypisywane zazwyczaj mężczyznom. Kto nie wierzy, niech sam się zastanowi choć raz, jaki jest cel noszenia garniturów przez facetów? Garnitur ma za zadanie podkreślenie samczej siły i dominacji. Podkreśla szerokość ramion, nadaje surowości i męskości, kojarzy się z władzą i siłą. Tymczasem garsonka maskuje kobiecość, sprawia że kobieta wygląda jak kopia mężczyzny – nie podkreśla miękkości i piękna kobiecego ciała, nie zaznacza piersi i nie „krzyczy”, że jej właściciel to KOBIETA. Garsonka to garnitur dla tworu męsko-podobnego, jeśli mogę tak to określić. Przeciwnicy feminizmu plują się zazwyczaj, że feministki to wredne babochłopy i zajadłe jędze na wzór Kazimiery Szczuki (która moim zdaniem robi fatalny piar naszej płci), które chcą zapieprzać na równi z chłopakami i dostawać dokładnie to co oni dostają od życia, ale w momencie kiedy trzeba wnieśćzakupy na 9 piętro, to ich krzyk o równouprawnienie cichnie. Niestety niewiele osób wie, że prawdziwy feminizm to nie walka o identyczne stanowiska, zadania i traktowanie, ale walka o SZACUNEK dla kobiety za to, że jest kobietą. Feminizm to pragnienie sprowadzenia nas wszystkich do jednego określenia – LUDZIE.

Elżbieta I Tudor była jedną z najwybitniejszych władczyń na świecie. Jej charyzma była tak potężna, że tej niezwykłej kobiecie udało się sprawować swoje rządy przez kilkadziesiąt lat, doprowadzając Anglię do rozkwitu, jakiego już nikomu nie udało się powtórzyć. Od imienia Elżbiety nazwano całą epokę, w której żyła, co chyba najdobitniej świadczy o jej sile i niezwykłości. Niestety do dzisiaj spotyka się opinie, że największym i niewybaczalnym błędem tej żelaznej w swych postanowieniach władczyni było zrezygnowanie z posiadania potomstwa, co doprowadziło do ostatecznego osłabienia korony po jej śmierci. Jak to jest, że nawet dzisiaj wypomina się tej wyjątkowej kobiecie niechęć do zamążpójścia, podczas gdy ilość jej sukcesów mogłaby spokojnie zapełnić – i zapewniam, że to właśnie robi! - niejeden podręcznik do historii największych sukcesów władców Anglii? Dlaczego tak wielu nadal podchodzi niechętnie i z rezerwą do przyznania Elżbiecie I tytułu niezwykłej i doskonałej władczyni?

„Skandalistki” to pozycja, za którą już od dawna tęskniłam. Niestety literatura bardzo rzadko chce sięgać po sylwetki niezwykłych i silnych kobiet, które wolą wolność ducha niż akceptcję społeczeństwa. Powyżej opisałam jedynie Elżbietę I Tudor, ale w książce można znaleźć tyle niesamowitych postaci kobiet niezależnych, że aż człowieka zaczyna spalać pytanie, gdzie one wszystkie do tąd się podziewały?! Dlaczego jeszcze nie nakręcono o nich filmów? Nie napisano powieści? Nie nauczano w szkołach?! „Skandalistki” to lektura obowiązkowa dla każdego – dla zahukanych i zakompleksionych dziewczyn, dla skrępowanych obyczajami kobiet i dla...nieświadomych kobiecej siły mężczyzn. Nie powiem, że pozycja stała się dla mnie czymś w rodzaju prywatnej biblii, ale z całą pewnością zamierzam po nią sięgać za każdym razem, kiedy zwątpię w swoje siły i słuszność moich pragnień. Jeżeli chodzi o techniczną stronę książki to mogę zapewnić, że jest ona napisana językiem prostym i przystępnym, gładko „wchodzi” i na długo w nas zostaje. Wygodny jest również podział wprowadzony przez autorkę, dzięki czemu bardzo szybko i łatwo możemy znaleźć naszą ulubioną postać. Polecam gorąco!

wtorek, 6 sierpnia 2013

Iwona Luba " Berlin. Szalone lata dwudzieste, nocne życie i sztuka"

Tytuł: Berlin. Szalone lata dwudzieste, nocne życie i sztuka

Autor: Iwona Luba

Wydawnictwo: Carta Blanca

Liczba stron: 288

Rok wydania: 2013

ISBN: 978-83-7705-262-4

Cena: 89 zł

"Craaazyyyy! Craaazyyy! I'm so fuc...ing crazy baby!" Norman

Jeśli ktoś znajdzie w sobie na tyle siły i zainteresowania moją osobą, może łatwo się doszukać pewnych nudnych faktów z mojego prywatnego życia. Jednym z nich jest informacja o ukończonym przeze mnie kierunku studiów. Jako rasowa polonistka mam swoje małe zboczenia, dzięki którym mam pewność, że pomimo braku praktycznych aspektów, moja decyzja o wyborze kierunku była jak najbardziej słuszna...no właściwie to jedyna właściwa. No więc teraz klepię biedę i notorycznie poszukuję pracy, ale za to mam ogromną, śmieciową wiedzę o rzeczach, które interesują tylko mnie i może jeszcze paru innych "polonistycznych" oszołomów. Jednym z moich tzw. koników jest historia XX-lecia Międzywojennego w Polsce i korzenie, z których wynikało szaleństwo tej epoki. W większości pewnie się nad tym nie zastanawialiście (byłabym zszokowana, gdyby było w tej materii inaczej), ale ja wiem, że Polscy artyści i szaleńcy ze świadka krakowskiego bardzo mocno wzorowali się na tym, co miało miejsce...w Niemczech! a dokładniej to w Berlinie! Przecież Niemcy to dla Nas, Polaków, "kolebka zła" i nienawiści, które rozpanoszyły się po świecie jak wysypka na tyłku! A tu zonk... bo to właśnie Niemcy imponowali nam swoją kozacką odwagą i rozwiązłością, wyzwolonym duchem artystycznym i unowocześnioną moralnością, którą cechowało wyjątkowe rozprężenie. Jakaż więc była moja radość, kiedy odkryłam, że na ten jakże wdzięczny temat powstał przepiękny album, zapchany dosłownie całą masą anegdot, historii i miejskich legend z dawnego, dosłownie dzikiego Berlina.

Oto opowieść o Berlinie w zawrotnym rytmie fokstrota i rewiowych popisów. Autorka prowadzi przez szalone lata dwudzieste XX wieku i pokazuje miasto w różnych odsłonach. W tętniącym życiem w dzień i w nocy Berlinie spotykamy geniuszy nauki, literatury i sztuki, gwiazdy filmu – od Marleny Dietrich, Leni Riefenstahl i Fritza Langa, przez Bertolta Brechta i Ottona Dixa, po Alberta Einsteina, a także najwybitniejszych polityków, muzyków i sportowców. Pozycja wciąga niesamowicie, przyprawiając nas od czasu do czasu o wypieki na twarzy. Autorka wykonała kawał dobrej i żmudnej roboty, odnajdując całą masę niezwykłych informacji dotyczących życia Berlińczyków w czasach przedwojennych. Album jest pięknie ilustrowany, zrobiony "na bogato", z fantazją jakiej można pozazdrościć :) Polecam serdecznie wszystkim miłośnikom historii w wydaniu szalonym, bez akademickiego zanudzania suchymi faktami!