środa, 30 stycznia 2013

David Eagleman "Mózg incognito. Wojna domowa w twojej głowie"

Tytuł: Mózg incognito. Wojna domowa w twojej głowie

Autor: David Eagleman

Wydawnictwo: Carta Blanca

Liczba stron: 328

Rok wydania: 2012

ISBN: 978-83-7705-187-0

Cena: 34,90 zł

"Mózgu! dlaczego mi to robisz?!" Norman, kiedy nieopatrznie powie to, co naprawdę myśli

Oj tak tak, z pewnością to znacie z autopsji. Pewnie nie raz i nie dwa zrobiliście lub powiedzieliście coś, co tak naprawdę nie powinno nigdy wyjść na światło dzienne. Pewnie wiele razy żałowaliście swoich działań i decyzji. Pewnie nie raz daliście się oszukać jakimś omamom wzrokowym lub słuchowym. Pytanie tylko, kto za to wszystko odpowiada? Komu należałoby za to gębę obić?! Najwidoczniej musielibyśmy własnymi czerepami walić w ścianę, a to chyba nie wyszłoby nam na dobre, prawda?

Nasz umysł jest jak potężna korporacja, w której nasza samoświadomość pełni funkcję pomniejszego kolesia od rozwożenia poczty po biurkach. Za bardzo nie wiemy jakim cudem to całe cholerstwo działa i gdzie tak naprawdę siedzi szef tego wszystkiego. Nie zdajemy sobie sprawy z tego, ile wysiłku kosztuje nas nawet "głupie" czytanie, któremu w tej chwili się oddajecie. Mózg jest jak magik, który robi niewyjaśnione "hokus-pokus" i już coś się dzieje. Masz jakiś pomysł na wierszyk, piosenkę lub sposób spędzenia wolnego czasu? To nie Ty! to Twój mózg! Przejęzyczyłeś się przed ołtarzem i wypowiedziałeś imię swojej eks? śmiało możesz to zwalić na swój mózg! Nie możesz się powstrzymać i sięgasz po kolejnego cukierka, mimo ze spodnie już trzeszczą na dupie? To znowu ten mózg i jego chora logika! On nami rządzi, a nie my nim. On ma swój kodeks postępowania, do którego nie mamy nawet dostępu. Mózg to tak złożony mechanizm, że nawet nie wiedzielibyśmy co z nim zrobić, gdybyśmy mieli nad nim całkowitą kontrolę.

Rzadko sięgam po książki o tematyce stricte naukowej, bo nie lubię siedzieć nad słownikiem wyrazów obcych i sklejać sens całego zdania z jego pomocą. Rzadko też takie książki okazują się pasjonującą lekturą. A tutaj proszę, jakie miłe zaskoczenie i powiew świeżości! "Mózg incognito" to świetna lektura dla każdego, nie tylko psychologa-amatora. Jestem laikiem w temacie a mimo to nie potrafiłam się powstrzymać przed czytaniem do późnych godzin nadrannych. Książka jest skonstruowana tak, że nawet nie musimy patrzeć w kierunku półki ze słownikami i encyklopediami. Każdy rozdział można sobie nawet czytać oddzielnie, niezależnie w stosunku do całości. Sporo się nauczyłam i "odkryłam" masę fascynujących faktów o własnym umyśle. Czy wiedzieliście, że istnieje schorzenie nazywane "obcą ręką"? Nieeee? A chcecie wiedzieć o co chodzi??...TO DO KSIĘGARNI MARSZ! A później, po lekturze już tylko cieszyć się cudowną wymówką, że "To nie ja! To mój mózg to zrobił!"

Za zdradzenie mi wszystkich tajemnic tego drania - Mózgu, serdecznie dziękuję wydawnictwu Carta Blanca!

Anna Onichimowska "Sen który odszedł"

Tytuł: Sen który odszedł

Autor: Anna Onichimowska

Wydawnictwo: Ezop

Liczba stron: 40

Rok wydania: 2012

ISBN: 978-83-89133-55-7

Cena: 28,50 zł

"Mistrzami snu są Azjaci - oni potrafią zasnąć wszędzie i w każdych okolicznościach. O jakże im zazdroszczę!" Norman

Jestem jak małe dziecko. Muszę spać osiem godzin na dobę, bo inaczej jestem nie do życia. Kiedy jestem zmęczona, to potrafię zasnąć nawet w pół zdania i przy dudniącym głośniku, z którego płynie metal. Kiedy śpię, muszę leżeć na wznak i mieć wyciągnięte łapki po bokach głowy (czyli śpię w pozycji "bierz mnie"). Każdej nocy mam sny, które wraz z nadejściem dnia wcale mnie nie opuszczają, ale siedzą mi w głowie przez wiele godzin. W życiu miałam problem z zaśnięciem tylko kilka razy, które do dzisiaj pamiętam, bo były dla mnie dość "egzotycznym" przypadkiem. Wiem, że jestem szczęściarą, bo większość dorosłych ma dość często problemy na tle snu - czy też raczej jego braku. No ale dorosły w takim przypadku bierze pigułkę i idzie spać i śnić snem chemicznym, pozbawionym dźwięków i barw. W końcu grunt, to wypocząć, a nie oddawać się rozkoszy śnienia. Tylko co ma zrobić dziecko, które ma problem z zaśnięciem? Czy też ma brać jakieś prochy? A może powinno wstać i wykorzystać swoją bezsenność do wysprzątania mieszkania, lub nadrobienia zaległości w papierach? Oj nie, moi mili! Dziecko powinno wyruszyć ku przygodzie, którą jest odnalezienie utraconego snu.

Mały Tomek nie może zasnąć. Bardzo się stara, ale jakoś mu nie wychodzi. Zawiedziony chłopiec trąca swojego przyjaciela, pluszowego królika Filipa, który śpi obok niego. Przyjaciel postanawiają poszukać tego niepokornego snu, który gdzieś sobie poszedł i najwidoczniej nie ma zamiaru wrócić. Tomek i jego królik wyruszają w miasto, żeby poszukać zbiega. Spotykają po drodze Policjanta służbistę i tajemniczego Kota, kilka dziwnych sów i Pana w Kapeluszu. Tomek i Filip podróżują nawet pociągiem po to, żeby w końcu odszukać sen, który odszedł. Obaj przyjaciele nawet nie wiedzą, że sen cały czas czai się gdzieś w pobliżu...

Do pani Onichimowskiej mam już ogromną słabość. Wciąż mnie zaskakuje lekkość jej pióra i styl. Uważam że to cudowne, że autorka ma tak niesamowity dar pisania wciągających opowieści o rzeczach z pozoru prozaicznych i nudnych. W końcu o czym jest ta bajka? a no o chłopcu, który nie może zasnąć. Ale jak ona jest skonstruowana! jak pięknie okraszona ilustracjami pani Krystyny Lipki-Sztarbałło! Istne miodki i orzeszki :) To książeczka z klasą i przesłaniem, którą warto mieć na swojej półeczce. Zdradzę Wam, że czytając ją z każdym kolejnym zdaniem zaczynałam odczuwać lekką senność - tak jakby autorka w magiczny sposób pomagała mi odnaleźć mój własny sen, który odszedł...

Za uroczą lekturę do poduchy, serdecznie dziękuję wydawnictwu Ezop :)

czwartek, 24 stycznia 2013

Przemysław Wechterowicz i Emilia Dziubak "W pogoni za życiem"

Tytuł: W pogoni za życiem

Autor: Przemysław Wechterowicz i Emilia Dziubak

Wydawnictwo: Ezop

Liczba stron: 56

Rok wydania: 2012

ISBN: 978-83-89133-67-0

Cena: 30 zł

"Lajf! Lajf is lajf! dubidibiduuu!" Norman

Wszyscy umrzemy. Co?? zbyt brutalnie??? A jak mam to napisać? Ładniej jakoś nie potrafię, więc piszę po prostu: wszyscy umrzemy. Ja wiem, że każdy uważa się za nieśmiertelnego, albo w najlepszym przypadku odsuwa od siebie tą myśl aż do samego końca. Tylko co zrobić, kiedy to wypieranie nam nie pomaga? Albo jeśli - nie daj Boże!- śmierć dotyka jakiegoś dziecka? Dorosły jakoś to wszystko rozumie - pogodził się z tą prawdą i wie, że śmierć to coś ostatecznego i nieuniknionego. Dorosły pocierpi, popłacze i poszuka pocieszenia w religii. Tylko co ma zrobić dziecko? Jak mu wytłumaczyć, że babcia, dziadek, mama, tata lub kto tam mu umarł, już nie wróci i że jest -dajmy na to - w niebie?Dla najmłodszych śmierć to abstrakcja, której nie da się ogarnąć tak młodziutkim umysłem. No a jeśli nawet jakimś sposobem nasz milusiński zrozumie koncepcję śmierci, to trzeba będzie jeszcze mu wytłumaczyć, że może nie jest ona taka zła? może jednak da się ją oswoić i jakoś żyć mimo jej istnienia?

Jętka właśnie się urodziła i postanowiła wysuszyć swoje skrzydełka na słoneczku. Jej myśl leniwie płynie przed siebie, nie zastanawiając się nad jakimś szczególnym planem spędzenia budzącego się dnia. Wszystko jednak ulega diametralnej zmianie, kiedy pewna mucha uświadamia jętkę, że ta wraz z zachodem słońca umrze, i nic nie da się z tym zrobić. Nasza maleńka jętka nie jest tą informacją zachwycona, ale cóż ma począć? Widać taka jej natura, że może ledwie musnąć życie i już trzeba odchodzić. No ale skoro tak, to trzeba to życie wycisnąć jak pomarańczę, do ostatniej kropli słodkiego soku! Trzeba zwiedzać, a nie spać! Ruszamy więc w szaloną podróż po całym Nowym Jorku po to, aby uchwycić z życia to co najlepsze - samą esencję istnienia! Trzeba żyć przez ten jeden dzień tak, żeby przywitać zachód słońca i łączącą się z nim śmierć z uśmiechem!

Teraz tak na poważnie - myślę, że jest niewiele rzeczy, które są trudniejsze niż wytłumaczenie dziecku czym jest śmierć. To bardzo trudny i ciężki temat, którego nikt nie chce poruszać. Śmierć jest jak paproch, który wszyscy zamiatają pod dywan i udają, że wcale go tam nie ma. Niestety takie działanie powoduje, że czasami nosimy w sobie nieopłakaną żałobę po kimś, kto opuścili nas w naszym dzieciństwie. Znam ludzi, którym nikt nie wytłumaczył, co się stało z ich dziadkami lub rodzicami, dlaczego już nigdy ich nie zobaczą i co to znaczy, że umarli. Taka trauma trzyma się nas potem przez całe dorosłe życie, nie pozwalając na pogodzenie się z utratą bliskich. Dlatego książki takie jak "W pogoni za życiem" są nam jak najbardziej potrzebne. To cudowna opowieść, która nie tylko wzrusza, ale i bawi swojego czytelnika. Wraz z upływem lektury i z przewróceniem ostatniej strony jakoś nam umyka, że jętka przecież umiera i nic nie można z tym zrobić. Opowieść zostawia po sobie ślad smutnego uśmiechu i mocną myśl, że może jednak śmierć nie jest taka straszna. Książeczkę polecam z wielu powodów. Może nam ona pomóc wytłumaczyć dziecku, czym jest śmierć - a i owszem, ale urzeka ona również przepięknymi ilustracjami i niebanalną skądinąd historią.

Za możliwość poznania najbardziej żywej jętki świata, serdecznie dziękuję wydawnictwu Ezop :)

Anna Onichimowska "Piecyk, czapeczka i budyń"

Tytuł: Piecyk, czapeczka i budyń

Autor: Anna Onichimowska

Wydawnictwo: Ezop

Liczba stron: 44

Rok wydania: 2012

ISBN: 978-83-89133-44-1

Cena: 29 zł

"Pieca nie mam, czapek nie noszę a od budyniu mnie mdli...Ale i tak kocham tą książkę!" Norman

Zima to dla mnie taki okres, kiedy wciąż szukam jakiegokolwiek źródła ciepła po to, żeby wręcz napastliwie przykleić się do niego i już nie puszczać. Też tak macie? Zmarźluchy moje? No to z pewnością zrozumiecie moją potrzebę "wtulenia intelektualnego" w jakąś rozkoszną, cieplutką poduchę...ze słów. Powstaje zatem pytanie, gdzie należy szukać podobnych wrażeń? jaka literatura może nas tak skutecznie ogrzać? Kochani moi... TYLKO literatura dziecięca :)

Wielki Troll czuje się bardzo samotny. Mieszka biedaczek na szczycie najwyższej góry i nikt go tam nie odwiedza. Problemem jest dodatkowo to, że Troll zna tylko język trollowy, więc nawet gdyby ktoś go odwiedził, to i tak by się nie dogadali. Nasz drogi olbrzym postanawia się nauczyć języka swoich sąsiadów - mieszkających u podnóża góry Pufków. A nóż przyjdą kiedyś w odwiedziny? Może nawet zaprzyjaźnią się z samotnym mieszkańcem góry? Tymczasem Pufek mieszka ze swoją pufkową mamą w maleńkim domku i nawet nie przypuszcza, że już niedługo pewien ogromny Troll porwie jego, jego mamę i cały ich domek... a następnie zaproponuje im kakao i ciasteczka.

To nie jest moje pierwsze spotkanie z panią Onichimowską. Przekonało mnie jednak, że nie będzie ono również tym ostatnim. Pani Onichimowska pisze niesamowite bajki nie tylko dla dzieci, ale również dla ich rodziców i opiekunów. Magia tych prostych historyjek jest niekwestionowana i nieodparta. Nie mam pojęcia, jak ta kobieta to robi, ale po każdej kolejnej książeczce mam ochotę na więcej. Tytułowe słowa: piecyk, czapeczka i budyń, wywołują na mojej twarzy nie tyle uśmiech, co prawdziwego banana. To słowa-klucze do całej opowiastki. W końcu każdy ma jakieś ukochane słowa, które dają ukojenie posmutniałemu serduchu. Moje słowa to "czekolada", "czary" i "kocyk"... a wasze? Szczerze polecam tą pozycję dla wszystkich zmarzniętych serduszek i dla miłośników języków obcych :)

Za magię słowa i ciepło w sercu, serdecznie dziękuję wydawnictwu Ezop :)

środa, 23 stycznia 2013

Jarek Sępek "W 80 dni dookoła świata (nie wyjeżdżając z Londynu)"

Tytuł: W 80 dni dookoła świata (nie wyjeżdżając z Londynu)

Autor: Jarek Sępek

Wydawnictwo: Carta Blanca

Liczba stron: 303

Rok wydania: 2012

ISBN: 978-83-61444-89-3

Cena: 34,90 zł

"Może i świat się skurczył, ale niech tylko samochód mi padnie, to najbliższy spożywczak oddala się o setki lat świetlnych ode mnie" Norman

Oj dawno już nic nie pisałam! No ale nie czuję wyrzutów sumienia, bo widzę że i inni blogerzy troszkę "odpłynęli";) Działo się dużo, więc nie miałam nawet czasu, żeby cokolwiek sklecić. Na całe szczęście moja praca pozwala mi na czytanie książek przy biurku :P Więc pogrążyłam się w lekturze, a słowo pisane zabrało mnie w daleką podróż po całym świecie...

Przede wszystkim musimy ustalić, co jest absolutnie niezbędne w czasie podróży dookoła świata? A no niebieska reklamówka i notes, który w nią wrzucimy. Poza tym sporo determinacji i plan - ot taki, żeby tylko kupy się trzymał, nie musi być wcale taki szczegółowy. Kilka groszy też się przyda, ale bez szaleństw - co by na bilet miesięczny wystarczyło i na kilka piw (ku pokrzepieniu serca i ducha w chwilach zwątpienia w powodzenie naszej misji). Czy to wiele? Raczej nie! Więc do boju młodzieży, w górę serca i naprzód nogi, bo czas leci a my mamy do poznania 80 państw, 80 języków, 80-ciu przedstawicieli powyższych i sporo ciekawostek o świecie i życiu na nim. Musimy wspierać Pana Autora, ponieważ założył się on z pewnym redaktorem, że dorówna Fileas'owi Fogg'owi z powieści Juliusza Verne'a i okrąży świat w 80 dni. Tylko że jest jedno "Ale"... podróż musi się zamknąć w jednym mieście - Londynie. To tutaj nasz bohater musi odnaleźć wszystkie narodowości i ich kultury, z którymi miał styczność pan Fogg. Stawką jest honor autora, więc sprawa wcale nie jest zabawna! Ruszamy więc w podróż, która swoim bogactwem doświadczeń zaskoczy nie tylko nas, ale i samego narratora!

Jak zwykle, Carta Blanca zapewniła mi wyborną rozrywkę. Książka jest tak interesująca, że pochłonęłam ją w ciągu 8 godzin! (o jakże ja kocham moją niewymagającą pracę ;P). Kiedy po nią sięgałam, to w sumie nie wiedziałam czego mogę się spodziewać. Sądziłam, że to coś w rodzaju spisu narodowości, które można znaleźć we współczesnym Londynie. Błąd! To fantastyczny przykład literatury podróżniczo-historyczno-socjologicznej. Nie wiem czy taka istnieje, ale ten opis najlepiej mi tutaj pasuje. Dowiedziałam się gdzie mogę znaleźć francuski klimat, gdzie zjem najlepszą tajską zupę na katar, gdzie zjem kangura, gdzie mogę zwiedzić meczet, gdzie nauczę się tańca brzucha i jeszcze wiele, wiele innych cudownych rzeczy. Nadziwić się nie mogłam, że Londyn jest tak ogromny i mieści w sobie cały świat! Książka jest "jajcarska", ale bez przesady. Sporo tutaj tematów poważnych i trudnych. Autor pisze wprost o problemie nietolerancji i dyskryminacji poszczególnych narodowości, o zaściankowości Anglików i Polaków (!), o naszym narodowym przewrażliwieniu na własny temat, o polityce kubańskiej, o problemie asymilacji przyjezdnych i o paru innych, bardzo poruszających i trudnych sprawach. Język jest bardzo przystępny, dzięki czemu książka "wchodzi jak masło", ale nie jest prymitywny i zbyt luzacki, więc nikt nie powinien się unosić, że tak poważne sprawy porusza się w tak trywialny sposób. W samym środku książki znajduje się wkładka ze zdięciami, które możemy odnieść do poszczególnych fragmentów, co przybliża nam całość i uprzyjemnia lekturę. Jednego jestem pewna - jeżeli kiedykolwiek będę miała okazję pojechać do Londynu, to z całą pewnością zabiorę ze sobą "W 80 dni dookoła świata..." jako doskonały przewodnik po najciekawszych zakątkach tego zadziwiającego miasta :)

Za możliwość zwiedzenia Londynu, o jakim nawet nie śniłam, serdecznie dziękuję wydawnictwu Carta Blanca :)

wtorek, 15 stycznia 2013

Neil Gaiman "Nigdziebądź"

Tytuł: Nigdziebądź

Autor: Neil Gaiman

Wydawnictwo: Nowa Proza

Liczba stron: 318

Rok wydania: 2012

ISBN: 978-83-7534-010-5

Cena: 35 zł

"Mój pokój to czarna dziura, w której natychmiast znika wszystko, co zostanie w nią nieopatrznie wrzucone" Norman

Głęboko wierzę w istnienie podszewki świata, w której toczy się życie zupełnie różne od tego naszego. Wierzę, że kryje się tam magia i wszystko to, co ludzka wyobraźnia kiedykolwiek stworzyła. Wierzę w wielowymiarowość naszego świata tak mocno, że czasami boję się zaglądać do własnej szafy lub pod łóżko, bo nigdy nie jestem pewna, co tam się może kryć. Czy wy też macie czasami to uczucie, że ktoś was obserwuje? że ktoś lub COŚ jest razem z wami w pozornie pustym pokoju? Czy mieliście kiedyś taką nieodpartą chęć, żeby nagle się obrócić i przyłapać... właśnie co? lub kogo? Wiem, że tak jest. Wiem, że czasami każdego ogarnia absurdalny i niewyjaśniony strach przed jakimś miejscem lub osobą, przed ciemnością w której dotychczas dobrze się czuliście, przed wielkim nieznanym, czającym się za waszym ramieniem. Myślę, że to są właśnie takie momenty, kiedy nieświadomie ocieramy się o przejście do innego świata, lub o jego mieszkańców. Kto wie? może niekiedy komuś faktycznie udaje się przejść na drugą stronę? Tylko że powrót może być już niemożliwy...

Richard Mayhew jest zwykłym facetem, który mieszka sobie w Londynie Nad. Tylko że sam o tym nie wie, bo o rozróżnieniu Londynu na ten "Nad" i "Pod" wiedzą tylko mieszkańcy Londynu Pod. Mężczyzna znajduje na ulicy ranną dziewczynę, którą zabiera do domu, przez co już wkrótce dowiaduje się o podwójnym życiu miasta. Richard nie ma pojęcia, że przyjdzie mu się zmierzyć z własnym strachem i tym, kim jest naprawdę. Mężczyzna będzie musiał przejść długą i niebezpieczną drogę nie tylko po to, aby wrócić do domu, ale i po to, żeby odkryć gdzie tak na prawdę jest jego miejsce. W tej wędrówce będą mu towarzyszyć Drzwi, Markiz de Carabas i Łowczyni. Grupa jest zwarta i pełna odwagi, ale ktoś jednak zdradzi i narazi pozostałych na spotkanie z przerażającym panem Croup'em i jego nieodzownym towarzyszem - panem Vandemar'em.

Bardzo bym chciała zdradzić Wam nieco więcej z całej fabuły, ale obawiam się że to zupełnie zniszczyłoby Wam przyjemność z lektury. Książka jest mroczna i niepokojąca, czasami może nawet przerazić, ale miewa również zabawne momenty. Gaiman to wyższa półka w świecie fantasy, więc geniusz "Nigdziebądź" nie jest dla mnie jakimś zaskoczeniem. Wiedziałam, czego mogę się spodziewać i nie zawiodłam się. Opowieści pana Gaimana mają w sobie to "coś", dzięki czemu wywołują one na moich plecach dreszcz, ale nie pozwalają mi się oderwać od lektury ani na chwilę. "Nigdziebądź" to baśń z pogranicza jawy i snu. To opowieść o potworach z szafy i bobokach zza zasłony w ciemnym pokoju. Cóż więcej mogę Wam powiedzieć? Rzecz jak najbardziej godna przeczytania i polecenia - to taka kandyzowana wisienka na torcie, po którą sięgamy w pierwszej kolejności. Kto przeczytał "Koralinę", ten nie będzie zawiedziony "Nigdziebądź".

sobota, 5 stycznia 2013

Marta Fox "Zuzanna nie istnieje"

Tytuł: Zuzanna nie istnieje

Autor: Marta Fox

Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie

Liczba stron: 247

Rok wydania: 2011

ISBN: 978-83-08-04736-1

Cena: 29,90 zł

"Co musi robić księżniczka, żeby znaleźć swojego księcia? całować żaby! A co musi robić z tymi żabami w wersji dla dorosłych...?" Normana podejście do romantyzmu

Romansidła czytałam w wieku 13-14 lat. Uwielbiałam historie, w których niezależnie od przeciwności losu główni bohaterowie zawsze byli na końcu razem, a potem żyli już długo i szczęśliwie. Można powiedzieć, że byłam prawdziwą koneserką romansów. Dzisiaj na całe szczęście już dorosłam i moje upodobania dorosły razem ze mną. Nie czytam już tanich romansideł, gdzie ona "law him", a on "law her". Unikam sztampowych historii miłosnych jak ognia, co by mi poziomu intelektualnego nie zaniżały. No ale jednak czasami, tak po cichu i w wielkiej tajemnicy próbuję wrócić do tej mojej prywatnej epoki romantyzmu i czytam książki o miłowaniu i poszukiwaniu swojego księcia z bajki ;)

Zuzanna jest niewiarygodnie piękna (bo jakżeby inaczej!) i nieszczęśliwa. Jej mąż - Tadeusz, umarł dwa lata temu, no i teraz dziewczyna nie ma do kogo się przytulać w chłodne noce. Nasza bohaterka wyrusza w miasto, żeby z przygodnymi facetami uprawiać seks w celach terapeutycznych. Tak poznaje Pawła, którego narzeczona zabiła siebie i jego rodziców jakiś rok temu. On naturalnie też jest bardzo przystojny i bogaty (bo przecież brzydcy i biedni nie mają czasu na takie beztroskie romansowanie ;P), no i oczywiście bardzo nieszczęśliwy. Po jednej wspólnej nocy oboje kochankowie doznają objawienia, że to jest właśnie TO, no i że życia bez siebie już sobie nie wyobrażają. Wszystko ładnie i pięknie, tylko jak tu się spiknąć, skoro znają tylko swoje imiona i wiedzą jak wyglądają nago? Zuzanna nad ranem ucieka z mieszkania, a kiedy postanawia jednak wrócić, to Pawła już dawno w nim nie ma, bo pobiegł jej szukać. I na tym szukaniu opiera się cała fabuła...

Tak całkiem poważnie, to książka nie jest zła. To mnie już troszkę gorycz zalazła za skórę, więc przy lekturze więcej się uśmiałam niż popłakałam. Sami musicie przyznać, że historia wygląda jak bajka o Kopciuszku w wersji hard: laska pojawia się na jedną noc, nad ranem znika i zostawia po sobie tylko rozmemłaną pościel w wynajętym mieszkaniu, a później "książę" musi jej szukać po całej Polsce. Pantofelka nie ma, ale jest za to mandala namalowana przez mości "królewnę". Tak więc wszystkie elementy bajki są już na swoich miejscach. Ja to już chyba za stara jestem na takie historie, bo w miłość od pierwszego pieprzenia raczej nie wierzę, i Wam również nie polecam takiej wiary. Zostawmy jednak samą fabułę w spokoju i przejdźmy do innych aspektów "dzieła". Marta Fox pisze z pewnością bardzo wdzięcznie i pięknie, jej język jest typowo kobiecy i "miękki", przez co nawet fabuła nie zraża i z przyjemnością czyta się do końca każdą z jej książek. Jeżeli chodzi o dialogi, to kunsztem nie powalają, są raczej takie na siłę, troszkę wydumane i filozoficzne. Całość jest raczej mało wiarygodna, nadaje się tylko dla zapalonych romantyków. Trudno mi powiedzieć: polecam czy nie? To zależy czego oczekujecie. Jedynym mądrym elementem jest tutaj psychologia żałoby, jaką przechodzą oboje - Zuzanna i Paweł. Lektura nie jest więc taką zupełną stratą czasu, ale mimo to nie mogę jej polecić każdemu :/

czwartek, 3 stycznia 2013

Dorota Masłowska "Kochanie, zabiłam nasze koty"

Tytuł: Kochanie, zabiłam nasze koty

Autor: Dorota Masłowska

Wydawnictwo: Oficyna Literacka Noir sur Blanc

Liczba stron: 160

Rok wydania: 2012

ISBN: 978-83-7392-393-5

Cena: zależy gdzie

"Przez Masłowską to ja już nawet na masło patrzeć nie mogę, bo mi się na każdej osełce jej gęba jawi!" Norman

Pamiętam kiedy Masłowska Wypłynęła ze swoją "Wojną polsko-ruską...". Nie miałam pojęcia o co chodzi, co to za fenomen literatury nam się objawił i szybciutko skołowałam sobie to arcydzieło, żeby nadrobić braki w świadomości. Kiedy czytałam te bełkotliwe rozmyślania głównego bohatera zastanawiałam się, czy to jakiś żart? Czy po kilku - kilkunastu stronach autorka wreszcie zacznie pisać normalnie? Czy ta książka to studium naćpanego szczura, czy co?! Odrzuciłam "arcydzieło" ze wstrętem i postukałam się po głowie na wieść, że wszyscy istne peany na cześć autorki pieją. Długo się zastanawiałam, czy to ja - pomimo mojego literackiego wykształcenia taka durna jestem, czy to z tą naszą śmietanką intelektualną jest coś nie tak? Fenomen Masłowskiej nie dotarł do mnie i już nigdy chyba nie dotrze. A do kina na ekranizację nie poszłam, bo nawet goły Szyc nie był wart tej męki.

Fah i Jo to najlepsziejsze fumfele, takie wylajtowane singielki, "bizneswomeny" w wielkim mieście gdzieś w Stanach. Fah ma pierdolca na punkcie zdrowia i czystości, jakby mogła to by cały świat utopiła w żelu antybakteryjnym. Jo to typ kiczowatej ździry o aparycji opasłej ropuchy, a jej hobby to malowanie obdartych szpilek lakierem do paznokci. Fah uważa się za lepszą od Jo, mądrzejszą i bardziej glamur. Niestety Jo znajduje sobie kochanka - łysiejącego i w sumie żałosnego, ale jednak wzbudzającego zazdrość u Fah. Dziewczyna-czyścik przeżyć nie może, że jej koleżanka uprawia seks podczas gdy ona sama nawet dziewictwa nigdy nie straciła. Fah postanawia udowodnić sobie, całemu światu, a przede wszystkim Jo, że ma fajowskie życie, że imprezuje ostro, że poznaje kupę ludzi artystycznych i wolnych od społecznych podziałów i że ogólnie jest bardzo sexi i cool. Kończy się to wszystko wielkim bełtem w windzie i zdechłym kotem na ulicy.

Jedyne, co muszę przyznać Masłowskiej to to, że pisze trochę jaśniej i czasami (chyba przez przypadek) idealnie odczytuje reguły, jakimi teraz rządzi się świat. Poza tym niestety jej język jest dla mnie drażniący i przykry. Irytuje mnie jej poza na wolnomyślicielkę, która jest ponad to wszystko. Na całe szczęście książka nie jest gruba, a czcionka jest całkiem spora i mocno rozstrzelona, dzięki czemu szybko przebrnęłam przez to bagno. Kiedyś zastanawiałam się, czy to nie jest tak, że ja jej poprostu zazdroszczę. W końcu dziewczyna jest w moim wieku a już takie sukcesy na koncie, podczas gdy ja nawet książki dla dzieci napisać nie potrafię. Jednak doszłam do wniosku, że to nie zazdrość mną powoduje, bo przecież jest cała masa młodych i starszych pisarzy, których ubóstwiam i szanuję. To Masłowska jakoś tak mi zajeżdża tanim, warszawskim cwaniactwem, do którego mam straszną awersję. Tym cwaniactwem "prześmierdła" mi całą jej pisanina, przez co chyba już nigdy się do kobiety nie przekonam. Pseudointelektualny bełkot, na siłę wydumane dywagacje i szukanie filozoficznego sensu w kociej kupie - tym jest dla mnie Dorota Masłowska. Książki nie polecam, chyba że ktoś bardzo chce - ale to już na własną odpowiedzialność!

Victor Lodato "Matylda Savitch"

Tytuł: Matylda Savitch

Autor: Victor Lodato

Wydawnictwo: Książnica

Liczba stron: 302

Rok wydania: 2009

ISBN: 978-83-245-7892-4

Cena: 33 zł

"Jestem bardzo, bardzo zły, bo mnie w dupę gryzą pchły!" Norman

Śmierć to zawsze jakaś strata i z tym nie można dyskutować. Czasami tylko ogrom tej straty jest zmienny, przez każdego z "poszkodowanych" inaczej odbierany. Żałoba to nieuchronna konsekwencja śmierci - tylko że ona ma już różne oblicza i nie zawsze da się ją upchnąć w jedną formułkę. Inaczej ją przeżywamy, kiedy umiera ktoś stary i schorowany, inaczej jeżeli chodzi o wypadek, inaczej po śmierci osoby młodej, inaczej gdy chodzi o kogoś znajomego, a nie o rodzinę. Inaczej żałobę przechodzą dorośli, inaczej dzieci. W sumie to każdy ma własną drogę do pogodzenia się z odejściem kogoś bliskiego i ważnego dla nas. Każdy stara się zminimalizować ból i szybko dojść do normalności. Nikt nie chce się zatracać w cierpieniu i wspominać w nieskończoność. Tylko czy to nie zaczyna już przypominać ucieczki przed prawdą? Czy odmawiając sobie żałoby nie zadajemy sobie jeszcze więcej bólu, niż gdybyśmy przepłakali swoje i powkurzali się na okrucieństwo świata i losu?

Matylda Savitch jest okropna, bo tak sobie postanowiła. Dziewczynka stara się dokuczyć swoim rodzicom po to, żeby się obudzili i wreszcie ją dostrzegli, ale z mizernym skutkiem. Matylda była kiedyś młodszą siostrą Heleny, ale to się zmieniło rok temu, kiedy Helena odeszła. Teraz Matylda jest sama, a jej rodzice starają się wymazać Helenę z pamięci. Matylda przechodzi kurs przyspieszonego dorastania, ponieważ musi sobie poradzić ze swoją żałobą i jej brakiem u rodziców. Dziewczynka jest zła i rozgoryczona, wściekła na matkę i zmarłą siostrę, na siebie i tajemniczego mężczyznę, który przyczynił się do tragicznej śmierci Heleny. W rok po H.S.S.H. Matylda postanawia wyruszyć do Desmond, aby odkryć największą i najbardziej smutną tajemnicę, jaką ukrywała Helena. Kiedy nasza bohaterka wróci, nie będzie już okropną dziewczynką, ale smutną kobietą, która już wszystko rozumie... .

Z zasady raczej nie sięgam po tego typu literaturę. Nie lubię płakać nad książką, bo farba drukarska może mi się rozmazać. Ale ta pozycja przyciągnęła mnie i zahipnotyzowała okładką i tytułem. Książka ma w sobie zdecydowanie "to coś", bo nie mogłam się od niej oderwać, dopóki jej nie skończyłam. To piękna opowieść o samotności dziecka, które samo musi sobie jakoś poradzić po śmierci kogoś bliskiego. Jest to nie tylko wzruszająca powieść, ale i studium psychologiczne, subtelna analiza relacji pomiędzy córką a matką, rozprawa o wpływie niezwykle trudnych i gwałtownych przeżyć na psychikę dziecka, oraz opis zachowania się społeczności w stosunku do tych ze swoich członków, których dotknęła tak wyjątkowa tragedia. Teraz troszkę o "danych technicznych" : Narratorem książki jest sama Matylda, więc wszystko poznajemy z jej perspektywy. Czasami dziewczynka okłamuje nas, wprowadza w błąd i później z niechęcią się do tego przyznaje. Język bohaterki sugerowałby raczej, że jest ona znacznie starsza, niż wynika z treści. Jest sporo wulgaryzmów, rozważań o seksie i lekko wstrząsających opisów. Nie pamiętam dokładnie tego, co siedziało mi w głowie, kiedy byłam w wieku Matyldy, ale z pewnością nie myślałam tyle o seksie! Możemy to jednak śmiało zrzucić na karb tego przyspieszonego dorastanie, na jakie skazał swoją bohaterkę pisarz. Mimo wieku narratorki treść nie jest wcale infantylna czy spłycona - sporo tu rozwiniętych dialogów wewnętrznych, przemyśleń i emocjonalnych huśtawek, które są zgrabnie naszkicowane i skomponowane ze sobą. Powieść jest bardzo wiarygodna, zachowania bohaterów realistyczne a sama historia jakby "z życia wzięta". Nie ma tutaj happy endu, ale dramatu też nie, więc po ostatnim zdaniu sami możemy zdecydować, co się stanie z Matyldą i jej rodzicami. Książka z pewnością zmusza do myślenia! Polecam gorąco wszystkim tym, którzy lubią, jak farba drukarska im się rozmywa ;)

"Księga Tajemnic"

Tytuł: Księga tajemnic

Autor: PRACA ZBIOROWA

Wydawnictwo: Reader's Digest

Liczba stron: 464

Rok wydania: 2004

ISBN: 83-88243-07-1

Cena: na Allegro niby jakieś 30 zł, ale to dość płynny "temat"

"W tym wypadku mam jeden komentarz... BŁEEE!"Norman

No cóż, nawet ja muszę czasami zgodzić się z Normanem. Książka niekiedy tak ma, że wzbudza skrajne emocje, a książka o najbardziej niezwykłych i tajemniczych faktach z naszego świata z pewnością ma taką siłę. Przyznam szczerze, że idąc za falą przepowiedni, proroctw, końców świata i tajemnic rządowych sięgnęłam po coś, czego nawet palcem tykać nie powinnam! Zaintrygował mnie tytuł, otumaniła oprawa, przyciągnęła zawartość... a później to wszystko wywołało bełta. Ale po kolei!

Czy potwór z Loch Ness istnieje? Dlaczego ciała świętych nie podlegają rozkładowi? Czym są astygmaty? skąd się biorą duchy, czarownice, demony, diabły, anioły, skrzaty, zielone ludki i UFO ? Oto encyklopedia bzdur i głupot! Pożywka dla naiwnych i wierzących w takie dziwy, jak "ręce, które leczą". Czytajmy i otwierajmy pyszczki z niedowierzania, bo "magia" może się czaić nawet w naszym własnym, prywatnym czajniku po babci!

Tym razem moja recenzja będzie dość krótka, bo i nie ma się o czy rozpisywać. Po prostu dawno już nie miałam takiego chłamu w rękach. Nawet nie chodzi mi tak bardzo o treść, jak o konstrukcję i fatalny język. Nie sądziłam, że z ciekawych w sumie historii można zrobić coś tak nudnego i odpychającego w ogólnym odbiorze! To dość "sucha" encyklopedia wszystkich dziwactw i paranormalnych zjawisk, jakie kiedykolwiek zarejestrowano. Niby temat fajny, ale uwierzcie mi, że w tym wypadku mocno wyjałowiony i flakowaty. Moje gratulacje dla wydawcy - to wielka sztuka zrobić coś wyjątkowo nudnego, z czegoś bardzo ciekawego! Odradzam nawet najbardziej zagorzałym fanom tematów science fiction i fantasy!!!

Izabela Czajka-Stachowicz "Dubo...dubon...dubonnet"

Tytuł: Dubo...dubon...dubonnet

Autor: Izabela Czajka-Stachowicz

Wydawnictwo: W.A.B

Liczba stron: 329

Rok wydania: 2012

ISBN: 978-83-7747-733-5

Cena: 39,90 zł

"Ach! Paryż! to takie cudowne miejsce, że nawet ja nie potrafię go zironizować!" Norman

Kiedy jeszcze byłam studentką polonistyki, moją pasją stała się historia okresu międzywojennego. Uwielbiałam wszystko, co dotyczyło życia i kultury tych czasów. Moją obsesją stał się w pewnym momencie kabaret paryski i życie ówczesnej bohemy. Jak po nitce do kłębka, dotarłam w końcu do naszej rodzimej sztuki i literatury, które opierały się na Paryżu niczym niebo na barkach Atlasa. Na krótką chwilę, potrzebną do napisania magisterki, stałam się prawdziwym specem i znawcą historii polskiego kabaretu, życia krakowskiego i zakopiańskiego, a także życiorysów artystów znanych nam dzisiaj z podręczników. Jednak korzeniami mojej pasji już zawsze będą uliczki Paryża z początków XX-go wieku...

Bella ucieka do Paryża - ucieka przed szarością Polski, przed lekko zbzikowanym ojcem i niechcianym narzeczonym. Dziewczyna jest młoda, piękna i pełna pasji, dzięki czemu od razu wtapia się w życie paryskiej bohemy artystycznej. Pali jak smok, pije tanie wina, tańczy do upadłego i głoduje razem ze swoimi przyjaciółmi, nie martwiąc się o dzień następny. Wszystko się jakoś układa, nawet praca w polskiej gazecie jakoś się znajduje. Bella jest na dobrej drodze do tego, żeby "pochłonąć" życie jak najlepszy smakołyk. Nasza bohaterka poznaje wielu artystów, którzy dzisiaj znani są z podręczników do historii, a którzy dla niej to tacy sami "wiecznie głodni" jak ona. Dziewczyna przeżywa przygodę swojego życia, do której po latach będzie wracać z rozrzewnieniem, że to już było, minęło i nigdy już nie wróci. Wraz z młodością bohaterki, odchodzi na zawsze magia miasta.

Książka należy do pewnego rodzaju cyklu pamiętników autorki, która w postaci Belli ukryła własną tożsamość. Książka jest mocno nostalgiczna i momentami nie tylko wzbudza śmiech, ale i kilka gorzkich łez. To przewodnik po Paryżu, jaki zniknął bezpowrotnie po II-giej Wojnie Światowej. Poznajemy Paryż beztroski i klimatyczny, przepełniony zwariowanymi personami ze świata sztuki i kultury. Mamy okazję przekonać się, jakie figle i psoty wyczyniali tacy jegomoście, jak Tytus Czyżewski! Książkę czytało mi się wyśmienicie. Przypomina mi ona swoją konstrukcją i polotem dzieła Tadeusza Boy'a Żeleńskiego, który w podobnym klimacie pisał o przedwojennym Krakowie. Konstrukcja jest lekka, ale nie pozbawiona "inteligenckich" dialogów i rozważań głównej bohaterki. Jest to pozycja jak najbardziej godna polecenia, ponieważ nie tylko może wzbogacić naszą wiedzę historyczną, ale i doskonale wprowadza w stan błogości ducha i głodu ciała (założę się, że każdy czytelnik po lekturze będzie miał nieodpartą ochotę na cieplutkie croissanty z dżemem!). No to teraz do księgarni marsz!

Za możliwość zwiedzenia Paryża, o jakim niejednokrotnie śniłam, serdecznie dziękuję wydawnictwu W.A.B :)