Czasami bywa tak, że w jakiejś
wyjątkowo trudnej i nieprzyjemnej sytuacji, kiedy poziom naszego stresu sięga
zenitu, mamy wrażenie, jakby coś chciało z nas wyleźć na zewnątrz i zeżreć
wszystko i wszystkich dookoła, napawając się słodką zemstą za nasze nerwy i
krzywdy. Nie wiem jak inni, ale ja takie wrażenie odnoszę przynajmniej raz
dziennie i ciężko mi jest odrzucić myśl, że hodowanie takiego zwierza wewnątrz
każdego z nas, to coś w rodzaju naszego sportu narodowego. Jeżeli nie da się go wytępić, to powinno się
chyba z nim lepiej poznać i spróbować dziada uczłowieczyć. Idąc za tą myślą
postanowiłam uśmiechnąć się do swojego prywatnego potworka. Ochrzciłam drania, dałam mu niezależną tożsamość, a nawet zatrudniłam do jakiejś pracy, co by swoją energię spalał na pożyteczne zajęcia, a nie tylko wredne mamrotanie pod nosem i głośne użalanie się nad sobą. Norman ma jedną zaletę -
uwielbia czytać i głośno wyraża swoje zdanie o każdej pochłoniętej
przez niego książce. Tak więc zaczyna się przygoda mojego wewnętrznego zwierza z
recenzowaniem. Poznajcie więc Normana i zacznijcie się bać, bo nawet ja kolesia nie ogarniam, a co dopiero przypadkowe, internetowe ofiary jego wywodów!
Oj bywa tak, bywa. :) dobrze wiem o co ci chodzi. Teraz tylko pozostaje mi czekać z nieskrywaną ciekawością, na to jak Norman poradzi sobie z recenzowaniem. :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam! :P
Ja tam poczytam Normana:)
OdpowiedzUsuń