czwartek, 27 września 2012

Marta Obuch "Miłość, szkielet i spaghetti"

Tytuł: Miłość, szkielet i spaghetti

Autor: Marta Obuch

Wydawnictwo: SOL

Liczba stron: 334

Rok wydania: 2012

ISBN: 978-83-62405-24-4

Cena: 29.90 zł

Można dorwać na: Księgarnia Gandalf

Jeżeli chodzi o kryminały, to oboje z Normanem raczej unikaliśmy tematu. No chyba że ktoś nam coś polecił gorąco, albo jeżeli okładka była fajna, a tytuł intrygujący (tak, wiem...to takie płytkie oceniać po okładce!). No ale raczej unikaliśmy i nie znaliśmy się na temacie. Aż do czasu, kiedy kochane, dobrotliwe wydawnictwo SOL, postanowiło nas obdarować aż dwiema pozycjami z półeczki "seria z kilerem". O wcześniejszej "Dziewczynie z aniołem" z pewnością pamiętacie - książka była ogólnie dobra i przyjemna w odbiorze, ale czapek z głów nie zrywała. Natomiast "Miłość, szkielet i spaghetti" w porównaniu do niej, dosłownie zrywa z d... gacie!

Poznajemy trzy siostry, oraz ich mamę i ciocię, które wszędzie, gdzie się znajdą, wywołują istny cyrk wydarzeń. Ewelina to najmłodsza latorośl, która jest wulkanem energii i wścibstwa, co tworzy baaardzo wybuchową mieszankę. Dorota to ta "średnia", nierozgarnięta i czasami lekko durna, ale z darem do owijania sobie facetów wokół małego palca. Julianna to najstarsza z sióstr - ruda psycholożka z poukładanym w miarę możliwości życiem, która jak na istotę religijną i konserwatywną dość chętnie oddaje się rozpuście. No a mama i ciocia to jak dwie dorodne wiśnie na czubku mocno przesłodzonego tortu. Naturalnie to nie owe panie są najważniejsze w powieści, ale jakoś tak wyszło, że to one nadają jej pewien posmak;)Otóż początek wszystkich kłopotów bierze się z pewnego wykopaliska archeologicznego pod Jasną Górą. Banda naukowców zbliża się niebezpiecznie do pewnej tajemnicy, sięgającej jeszcze XVII-go wieku, co mocno nie odpowiada innej bandzie, tyle że Włochów, która prowadzi tartak niedaleko zamku w Olsztynie i brudne interesy w Rosji. Do tego pewien trup (!) popełnia samobójstwo skokiem z wieży jasnogórskiego klasztoru, inny trup znika, w Katowicach wybucha bomba, Jasna Góra zostaje okradziona, no i dzieje się jeszcze cała masa innych rzeczy, których tutaj nie upchnę, bo za długo by się czytało;) Wspomnę jeszcze tylko, że wyżej opisane siostrzyczki wmieszały się w całą aferę w momencie, kiedy "Dorotka-sierotka" postanowiła się zatrudnić u włoskiej mafii jako pielęgniarko-kucharka, przy czym jedyne co potrafiła ugotować, to woda na herbatę. No ale od czego są drabiny i uzdolniona kulinarnie rodzinka?

Kiedy byłam tak mniej więcej w połowie lektury, nie wiedziałam co o niej myśleć. Z jednej strony mamy świetną historię kryminalną, przypominającą swoją konstrukcją sieć, gdzie w pewnym momencie wszystko się ze sobą idealnie łączy. Autorka budzi podziw swoją wiedzą na temat Jasnej Góry i jej okolic, oraz historii ogólnej. Z drugiej jednak strony irytują bohaterowie, którzy używają nierealnie bogatego słownictwa, nawet przy tak trywialnym temacie jak pogoda. W dodatku granice absurdu zostają według mnie przekroczone w momencie, kiedy Ewelina wykopuje w ogródku Włochów cały arsenał i zabiera z niego bazooke, żeby ją sprzedać na allegro czy gdzieś tam! No proszę Was bardzo, czy to jest historia realna?! Na kryminałach się nie znam i nie wiem, czy powinny być realistyczne, czy też mogą się bratać z science fiction, ale ten konkretny z pewnością do "poważnych" nie należy- komediowy kryminał będzie tutaj najlepszym określeniem. Jest ogólnie jajcarsko i pociesznie, nawet kiedy ktoś ginie a ktoś inny groby rozkopuje (bo taka akcja też ma tutaj miejsce). Co by nie przedłużać, to stwierdzam iż jest to rzecz warta przeczytania, ale z odpowiednim nastawieniem. Można się świetnie rozerwać, pośmiać troszeczkę, a nawet liznąć trochę wiedzy historycznej i turystycznej, bo i opis Częstochowy jest w stu procentach zgodny z prawdą (mieszkałam, to wiem). Nie pozostaje już nic innego, jak nagotować sobie michę spaghetti i zasiąść do lektury!

Za możliwość przeczytania, serdecznie dziękuję wydawnictwu SOL :)

3 komentarze:

  1. Czytałam i bardzo mi się podobała ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. A gdzie Normanowy cytat? ;) Bardzo je lubię.
    Hmm książkę mam już za sobą i przyznam, że mi sie podobała. Może właśnie ze względu na te przejaskrawienia i ironie. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No ja Mu mówiłam, że ludziska na Niego liczą, ale się futrzak zaciął w sobie :P Następnym razem Go pogonię;)

      Usuń