piątek, 5 kwietnia 2013

Paul Brannigan "Dave Grohl. Oto moje powołanie"

Tytuł: Dave Grohl. Oto moje powołanie

Autor: Paul Brannigan

Wydawnictwo: SQN

Liczba stron: 414

Rok wydania: 2013

ISBN: 978-83-63248-74-1

Cena: 39,90 zł

"Can you stop rape me, please?" Norman

Czy Wiecie, że dzisiaj mamy Piąty kwietnia? Czy zdajecie sobie sprawę, co wydarzyło się 19 lat temu? A czy byliście lub jesteście fanami Nirvany?? Ze mną było tak: Kiedy miałam naście lat i poszłam do liceum, nie miałam gustu muzycznego. W domu wszyscy słuchali disco polo i siłą rzeczy nie znałam wiele poza tym. To były złote czasy takich programów jak "Disco-relax" i "Disco-party". Kiedy więc poszłam do tego nieszczęsnego liceum, poznałam mojego guru - Beatę. Ta dziewczyna miała tak ogromną wiedzę muzyczną, że aż bałam się na początku rozmawiać z nią na ten temat. Dzisiaj jesteśmy przyjaciółkami i gdzieś po drodze wyzbyłam się strachu przed jej mega-mózgiem, ale są nadal pewne tematy, w których może mnie ona zgasić jak peta o podeszwę trampka. Jednym z nich jest historia muzyki grunge i jej najważniejszego posłańca - zespołu Nirvana.

Dave był zwykłym dzieciakiem. No przynajmniej przez pierwszych sześć lat życia, bo później chłopak odkrył MUZYKĘ. Cała przygoda zaczęła się od zarzynania płyt ojczyma, który był fanem polowania i ciężkiego rock'a. Dave pod wpływem takich zespołów jak The Edgar Winter, KC and the Sunshine Band, Kiss i paru innych postanowił zostać gwiazdą rock'a. No może nie od razu - najpierw chciał zostać pilotem, ale dość szybko zmienił zdanie. Dave od szczenięcych lat uparcie pracował nad swoim sukcesem. Zaczynając od zwykłych garażowych bandów, które zakładał ze swoimi przyjaciółmi ze szkoły, spokojnie i metodycznie rozwijał swój talent. Grohl początkowo myślał o gitarze, ale dość szybko wyszło w praniu, że jest urodzonym perkusistą. Po paru latach bujania się to tu, to tam ze swoimi kolejnymi kapelami, w końcu spotkał na swojej drodze Kurta Cobaina i Chrisa Novoselica. Wydarzyło się to już po tym, jak Dave wyrobił sobie renomę świetnego i hipnotyzującego perkusisty grając w Scream. Ponoć w pierwszym momencie Kurt nie był nim zachwycony - nie podobały mu się inspiracje muzyczne zespołu Scream i jego stylistyka. Ale wystarczyło, że Dave zagrał kilka pierwszych taktów z jednej z piosenek Nirvany i było już jasne, że oto narodził się potwór...

Wiecie co? jestem wstrętną lebiegą, bo sięgnęłam po książkę Paula Brannigan'a tylko po to, żeby sobie poczytać o Nirvanie. Tymczasem okazało się, że postać samego Davida Grohl'a jest równie mocno- jeżeli nie mocniej!- fascynująca. Aż mnie skręca z ciekawości, jak ten prze-sympatyczny koleś wytrzymał tyle czasu z kapryśnym i zeschizowanym wokalistą Nirvany? Jakim cudem nie zaćpał się gdzieś po drodze i nie stoczył na samo dno?! Pojęcia nie mam, ale bardzo się cieszę, że to taki miły i porządny gość, bo dzięki temu że nie skończył tak tragicznie, powstało jeszcze mnóstwo świetnej muzy z jego udziałem. Ale wróćmy do meritum! Książkę czyta się fantastycznie - to wręcz podręcznik do historii muzyki rockowej lat 90-tych. Czego Wy tutaj nie znajdziecie! Jest sporo informacji o rozwoju danych podgatunków (grunge, hard rock, india rock, pop rock i takich tam) i o ich głównych przedstawicielach, o powodach dla których rozwinęły się wówczas właśnie takie a nie inny zespoły, o tle historycznym okresu, w którym Dave dorastał i nabierał "szlifu" i o wielu, wielu innych sprawach i rzeczach, które zdecydowały o sukcesie pana Grohl'a. Całość napisano z polotem, na luzie ale bez pozerstwa, z przebijającą się przez każde słowo sympatią autora do opisywanych przez niego wydarzeń. To jak pamiętnik, który przenosi nas na fali rozrzewnienia w czasy, kiedy muzyka wyrywała się z duszy i w dusze odbiorców trafiała, kiedy plastikowe cycki i sztuczne rzęsy jak miotły nie miały prawa decydować o sukcesie, a ci którym udało się odnieść sukces pozostawali sobą, nie dopuszczając sodówki do głowy. Aż mi się łezka w oku zakręciła, bo straszne jest to, że ja sama byłam wtedy skazana na disco-rodzinę i nie miałam nawet świadomości istnienia tylu cudownych nurtów muzycznych. A teraz wybaczcie, ale wracam do moich starych płyt i zakreślonych -już ukochanych - fragmentów "Dave Grohl. Oto moje powołanie".

Za moją świadomość muzyczną i miłość do Nirvany z serca dziękuję mojej przyjaciółce i mentorce na tym polu - Beacie :)

2 komentarze: