Tytuł: W Paryżu dzieci nie grymaszą
Autor: Pamela Druckerman
Wydawnictwo: Wydawnictwo Literackie
Rok wydania: 2013
ISBN: 978-83-08-05027-9
Cena: 34,90 zł
"Uwielbiam dzieci! Zwłaszcza na kruchym cieście w sosie waniliowym." Norman
Moja mama zawsze mi powtarzała, że sensem naszego życia są dzieci. Strasznie się przy tym tekście spinałam, bo uważałam że dziecko to coś w rodzaju żywej, wrzeszczącej kuli u nogi, która uniemożliwia kobiecie rozwój i samorealizację. No ale wtedy miałam kilkanaście lat i jeszcze daleko mi było do tykających zegarów biologicznych, które wrzeszczą kobiecie za uchem, że „ JUŻ CZAS”. No tak, tylko czas na co? Na poświęcenie swojego osobistego szczęścia na rzecz różowego pulpeta, czy też czas na zrozumienie istoty kobiecego szczęścia? Swoje lata już mam i wiem, że punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia. Dlatego też nie gardzę już myślą, że miałabym się poświęcić dla dziecka, ale też nie rozczulam się nad każdym pulpecikiem w beciku, jakiego zdarzy mi się spotkać. Jedno tylko wiem na pewno: jeżeli stanie się tak, że zostanę mamą, to na bank będę potrzebować dobrych rad odnośnie tego, jak to kluchowate zawiniątko opanować i nie zatracić przy tym samej siebie.
„W Paryżu dzieci nie grymaszą” to nietypowy poradnik/zaradnik. Nie znajdziecie tutaj suchych informacji odnośnie temperatury podawanych obiadków i sposobów zawijania dziecka w pieluchę w rekordowym tempie, na jednym kolanie i w środku lasu. Nic tutaj nie jest wypunktowane i nic nie jest przedstawiane jak jakiś schizofreniczny sen żony ze Stephford. Książka została ewidentnie napisana z myślą o normalnych ludziach, którzy czasami mają po prostu ochotę wejść do szafy i nie wychodzić z niej dopóki ich dzieci nie pójdą na swoje. Język jest lekki i „miękki” w odbiorze, a przy niektórych fragmentach naprawdę można popłakać się ze śmiechu, albo pokiwać ze zrozumieniem głową. Techniki wychowawcze przedstawione przez autorkę mogą zaskakiwać, ale na chłopski rozum są jak najbardziej sensowne. Podoba mi się niekonwencjonalny styl, jakim operuje autorka – praktycznie nie czułam, że czytam coś na kształt poradnika, ale raczej wciągającą historię rodziny,jakich wiele. Książkę polecam zdecydowanie wszystkim tym, których może przerastać perspektywa macierzyństwa lub tacierzyństwa. A ja? A ja nikomu nie oddam mojego egzemplarza,bo z całą pewnością jeszcze mi się w życiu przyda :)
Wiem komu polecić :)
OdpowiedzUsuńWitaj!
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Liebster Blog Award. Zapraszam do zabawy :)
Info na moim blogu:
http://czytanie-mojapasja.blogspot.com/2013/08/liebster-blog-award.html
dziękuję serdecznie :)chwilowo nie mam czasu na odpowiedź,ale kiedy skończy się "gorący" okres w pracy, z pewnością odpowiem ;)
UsuńNa razie dzieci nie planuję :P Ale o ksiażce będę pamiętała :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i zapraszam do mnie - blog ubogacam o krótkie vlogi :)