Tytuł: Święta z kardynałem
Autor: Fannie Flagg
Wydawnictwo: Nowa Proza
Liczba stron: 216
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-7534-045-7
Cena: 29,99 zł
"hehe... mały ale wariat, co?" Norman w pełnej krasie!
Najpierw rzecz najbardziej mnie dręcząca. Czy ktokolwiek z Was, moi drodzy "lukający", miał pojęcie jak wygląda kardynał? w sensie taki ptaszek? Bo ja nie wiedziałam i myślałam, że okładka książki to jego niby-portret. Czuję się oszukana, bo to nieprawda! A oto jak wygląda PRAWDZIWY kardynał:
No to teraz, kiedy wszystko zostało wyjaśnione i sprostowane, możemy przejść do recenzji właściwej ;)
Czuć już powoli w powietrzu nadchodzące święta i zaczynam się wprowadzać w błogi stan...świątecznych wariactw zakupowych! Każdy z Was zna to z całą pewnością. Kolory, światełka, muzyczka, promocje, reklamy! Cała ta oprawa doprowadzić może do szaleństwa i chronicznej frustracji, że nie jesteśmy w stanie pozwolić sobie na te wszystkie bajery i świecidełka. Święta dzisiaj to raj konsumencki, gdzie liczy się rozmiar choinki i jej stopień wypasienia, a nie jej pierwotna symbolika i rola w świątecznym nastroju. Wielkie koncerny i drobni sklepikarze myślą teraz tylko o tym, jak wydoić nas z kasy i wcisnąć nam kit, że bez ICH produktów nie będziemy mieć prawdziwie wesołych świąt. A gdzie w tym wszystkim przesłanie miłości i dobra? Gdzież się podział ten biedny, zadeptany przez promocje Jezusek? Poszukajmy Go razem i poczytajmy o PRAWDZIWIE świątecznym duchu!
Oswald T. Campbell to niewielki, rudo-łysy i niebieskooki irlandczyk w nieco starszym wieku. Facet cierpi na chroniczną samotność, alkoholizm (choć obecnie w stanie "zawieszenia") i zabijającą go powoli rozedmą płuc. Oswald mieszka w Chicago, co raczej nie sprzyja jego zdrowiu i musi przez to podjąć decyzję o wyprowadzce w bardziej przyjazne rejony. Tylko gdzie wyjechać, jeżeli ma się parę dolców na koncie i żadnej rodziny? Na całe szczęście nasz bohater otrzymuje od swojego lekarza namiary na bardzo przyzwoite i sympatyczne uzdrowisko/hotel. Oswald dzwoni tam, ale okazuje się, że hotel spłonął prawie sto lat temu! Po nieco dziwnych perturbacjach mężczyzna znajduje jednak cichy kącik dla siebie w miasteczku, którego nawet na mapach chyba nie ma. Zostaje natychmiast wciągnięty na listę prawowitych mieszkańców, porządnie odkarmiony i otoczony troskliwością należną chyba bardziej dzieciom, a nie podstarzałym gburom. Lost River (bo tak nazywa się to miasteczko) budzi w naszym bohaterze nie tylko sympatię do ludzi, ale i nowe zainteresowania, o które wcześniej by się nie podejrzewał. Do "rozrośnięcia się" jego mięśnia sercowego przyczynią się również łobuzerski kardynał, zamieszkujący w pobliskim sklepiku, oraz mała dziewczynka, która tak mocno wierzyła w siłę swoich pragnień, że ściągnęła na głowy i w serca mieszkańców prawdziwy cud... a może nawet było ich kilka;)
Jestem zauroczona historią, którą spisała Fanie Flagg. Przypomina mi troszkę swoją wiarygodnością utopijny obraz szpitala w Zielonej Górze, ale do diabła z tym! Opowieść jest bardzo wzruszająca i ciepła. Może dać nam nadzieję, że człowiek to jednak nie taka wredna gadzina i każdy może się zdobyć na gest bezinteresowności. Stara już jestem, ale chcę w to wierzyć ;P Mamy tutaj parę wątków i historii, które ciągną się już od lat, a znajdują swój finał w jednym czasie, układając się w lukrowaną całość. Jest coś o nieszczęśliwej miłości, zapiekłej nienawiści, o łowieniu ryb, szyciu ściereczek w kropki i wypychaniu zwierząt. Intryguje, prawda? Książkę czyta się błyskawicznie i lekko, a język jest bardzo przyjemny w odbiorze. Myślę że dobrze by było, abyśmy wszyscy poznawali takie historie właśnie w tym okresie przedświątecznym, ponieważ mogą pobudzić ducha do prawdziwego radowania się :D
Za pierwsze przedświąteczne uniesienia serca dziękuję gorąco wydawnictwu Nowa Proza :)
Całkiem ciekawa:)
OdpowiedzUsuńJeżeli trafię na nią, to czemu nie?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam:)
Wiesz - masz rację. Okres przedświąteczny sprzyja czytaniu takich książek:)
OdpowiedzUsuńto niestety nie jest to co mi potrzeba :)
OdpowiedzUsuń