poniedziałek, 23 listopada 2015

"Amerykańscy bogowie" Neil Gaiman

Tytuł: Amerykańscy bogowie

Autor: Neil Gaiman

Wydawnictwo MAG

Rok wydania: 2013

"Na kolana! Niewolniku!... ale najpierw przynieś mi ciasteczko!" Norman

Każdy ma swojego boga. Są to bożkowie dość mali, ale niezastąpieniu w dniu codziennym. Jedni wierzą w boga kawy, inni składają pokłony nowym bogom smartfonów i innych elektronicznych gadżetów. Są też tacy, którzy ślepo ufają bogom telewizji i portali plotkarskich. Wszyscy w coś wierzymy, mamy też nadzieję, że ta wiara w jakiś sposób nam pomoże, jakoś się nam opłaci. Bywa jednak i tak, że odwracamy się w pewnym momencie od swojego bóstwa i szukamy czegoś innego na jego miejsce. Bóg zostaje odepchnięty, zapomniany, samotny i słaby. Ale czy ginie? czy znika w wielkim worze o nazwie "nicość"? Czy może kurczy się po prostu do rozmiaru ziarnka piasku i czeka aż jego dobra passa wróci? albo zmienia branżę na bardziej chwytliwą? Co jeśli tacy zapomniani bogowie po prostu zaczynają się przystosowywać do błyskawicznych zmian w modzie na wiarę? Co byliby w stanie zrobić, aby przetrwać?

Cień to przeciętny facet, który właśnie kończy odsiadkę w więzieniu. Spokojnie czeka na wielki dzień, kiedy znowu będzie wolny, a przez większość czasu za kratkami rozmyśla o swojej pięknej żonie, którą ma nadzieję już wkrótce zobaczyć. W końcu nadchodzi dzień odzyskania wolności, ale nie przynosi ze sobą oczekiwanego szczęścia. Ukochana żona Laura ginie w wypadku samochodowym w niewyjaśnionych okolicznościach, na dwa tygodnie przed końcem wyroku Cienia. Mężczyzna nie mając innego pomysłu, co ze sobą zrobić, wraca do domu, gdzie poznaje tajemniczego i dziwacznego pana Wednesday. Ten cudaczny i tajemniczy jegomość twierdzi, że jest byłym bogiem, uchodźcą wojennym i królem Ameryki. Wciąga on Cienia w niezwykłą podróż po Ameryce, której celem jest odkrycie sprawcy serii niewyjaśnionych, cyklicznych morderstw. Cień spotyka po drodze kolejnych zdetronizowanych bogów, a także swoją żonę Laurę, która niesie ze sobą ostrzeżenie i zapach ziemi. Za Cieniem podąża jednak jeszcze ktoś... .

Książki Neila Gaimana mają w sobie pewną magię, której zdefiniowanie przychodzi mi z trudem. To fantastyka najwyższych lotów, choć bardziej niż ku typowym "zagraniom" fantastów (elfy, smoki, tajemne moce, misje ocalenia lub zdobycia magicznych przedmiotów itd., itp.) skłania się do psychologii i psychiatrii. Podobnie sprawy mają się również w tym przypadku. "Amerykańscy bogowie" to próba odpowiedzi na pytanie, co się dzieje z bogami, w których wierzenia już zniknęły z powierzchni świata lub uległy czemuś w rodzaju ewolucji. To opowieść o panteonie bogów rozgoryczonych, stęsknionych za dawnymi czasami swojej świetności, upadłych i osłabionych, wręcz uczłowieczonych. Sam Cień nie jest w tej historii ważny - jego postać jest raczej mdła i płaska, nie wzbudza w nas żadnych emocji. Może to do pewnego stopnia drażnić, ale tylko na początku - później przyzwyczajamy się do jego apatycznej osobowości. Klimat książki jest mroczny i depresyjny, oczami wyobraźni widzimy wszystkie wydarzenia w kolorze szarości. Nie jest to jednak wada powieści! Gaiman świetnie wiedział, jaki efekt chce osiągnąć i udało mu się to. Książka zmusza do myślenia, wciąga -choć jak smoła, powoli i z mlaszczącym odgłosem, wprowadza czytelnika w mroczny świat. Polecam dla cierpliwych i lubujących się w klimacie Gaimana, bo to po prostu wisienka na torcie w tej kategorii.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz