Tytuł: Matylda Savitch
Autor: Victor Lodato
Wydawnictwo: Książnica
Liczba stron: 302
Rok wydania: 2009
ISBN: 978-83-245-7892-4
Cena: 33 zł
"Jestem bardzo, bardzo zły, bo mnie w dupę gryzą pchły!" Norman
Śmierć to zawsze jakaś strata i z tym nie można dyskutować. Czasami tylko ogrom tej straty jest zmienny, przez każdego z "poszkodowanych" inaczej odbierany. Żałoba to nieuchronna konsekwencja śmierci - tylko że ona ma już różne oblicza i nie zawsze da się ją upchnąć w jedną formułkę. Inaczej ją przeżywamy, kiedy umiera ktoś stary i schorowany, inaczej jeżeli chodzi o wypadek, inaczej po śmierci osoby młodej, inaczej gdy chodzi o kogoś znajomego, a nie o rodzinę. Inaczej żałobę przechodzą dorośli, inaczej dzieci. W sumie to każdy ma własną drogę do pogodzenia się z odejściem kogoś bliskiego i ważnego dla nas. Każdy stara się zminimalizować ból i szybko dojść do normalności. Nikt nie chce się zatracać w cierpieniu i wspominać w nieskończoność. Tylko czy to nie zaczyna już przypominać ucieczki przed prawdą? Czy odmawiając sobie żałoby nie zadajemy sobie jeszcze więcej bólu, niż gdybyśmy przepłakali swoje i powkurzali się na okrucieństwo świata i losu?
Matylda Savitch jest okropna, bo tak sobie postanowiła. Dziewczynka stara się dokuczyć swoim rodzicom po to, żeby się obudzili i wreszcie ją dostrzegli, ale z mizernym skutkiem. Matylda była kiedyś młodszą siostrą Heleny, ale to się zmieniło rok temu, kiedy Helena odeszła. Teraz Matylda jest sama, a jej rodzice starają się wymazać Helenę z pamięci. Matylda przechodzi kurs przyspieszonego dorastania, ponieważ musi sobie poradzić ze swoją żałobą i jej brakiem u rodziców. Dziewczynka jest zła i rozgoryczona, wściekła na matkę i zmarłą siostrę, na siebie i tajemniczego mężczyznę, który przyczynił się do tragicznej śmierci Heleny. W rok po H.S.S.H. Matylda postanawia wyruszyć do Desmond, aby odkryć największą i najbardziej smutną tajemnicę, jaką ukrywała Helena. Kiedy nasza bohaterka wróci, nie będzie już okropną dziewczynką, ale smutną kobietą, która już wszystko rozumie... .
Z zasady raczej nie sięgam po tego typu literaturę. Nie lubię płakać nad książką, bo farba drukarska może mi się rozmazać. Ale ta pozycja przyciągnęła mnie i zahipnotyzowała okładką i tytułem. Książka ma w sobie zdecydowanie "to coś", bo nie mogłam się od niej oderwać, dopóki jej nie skończyłam. To piękna opowieść o samotności dziecka, które samo musi sobie jakoś poradzić po śmierci kogoś bliskiego. Jest to nie tylko wzruszająca powieść, ale i studium psychologiczne, subtelna analiza relacji pomiędzy córką a matką, rozprawa o wpływie niezwykle trudnych i gwałtownych przeżyć na psychikę dziecka, oraz opis zachowania się społeczności w stosunku do tych ze swoich członków, których dotknęła tak wyjątkowa tragedia. Teraz troszkę o "danych technicznych" : Narratorem książki jest sama Matylda, więc wszystko poznajemy z jej perspektywy. Czasami dziewczynka okłamuje nas, wprowadza w błąd i później z niechęcią się do tego przyznaje. Język bohaterki sugerowałby raczej, że jest ona znacznie starsza, niż wynika z treści. Jest sporo wulgaryzmów, rozważań o seksie i lekko wstrząsających opisów. Nie pamiętam dokładnie tego, co siedziało mi w głowie, kiedy byłam w wieku Matyldy, ale z pewnością nie myślałam tyle o seksie! Możemy to jednak śmiało zrzucić na karb tego przyspieszonego dorastanie, na jakie skazał swoją bohaterkę pisarz. Mimo wieku narratorki treść nie jest wcale infantylna czy spłycona - sporo tu rozwiniętych dialogów wewnętrznych, przemyśleń i emocjonalnych huśtawek, które są zgrabnie naszkicowane i skomponowane ze sobą. Powieść jest bardzo wiarygodna, zachowania bohaterów realistyczne a sama historia jakby "z życia wzięta". Nie ma tutaj happy endu, ale dramatu też nie, więc po ostatnim zdaniu sami możemy zdecydować, co się stanie z Matyldą i jej rodzicami. Książka z pewnością zmusza do myślenia! Polecam gorąco wszystkim tym, którzy lubią, jak farba drukarska im się rozmywa ;)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz