czwartek, 3 stycznia 2013

Dorota Masłowska "Kochanie, zabiłam nasze koty"

Tytuł: Kochanie, zabiłam nasze koty

Autor: Dorota Masłowska

Wydawnictwo: Oficyna Literacka Noir sur Blanc

Liczba stron: 160

Rok wydania: 2012

ISBN: 978-83-7392-393-5

Cena: zależy gdzie

"Przez Masłowską to ja już nawet na masło patrzeć nie mogę, bo mi się na każdej osełce jej gęba jawi!" Norman

Pamiętam kiedy Masłowska Wypłynęła ze swoją "Wojną polsko-ruską...". Nie miałam pojęcia o co chodzi, co to za fenomen literatury nam się objawił i szybciutko skołowałam sobie to arcydzieło, żeby nadrobić braki w świadomości. Kiedy czytałam te bełkotliwe rozmyślania głównego bohatera zastanawiałam się, czy to jakiś żart? Czy po kilku - kilkunastu stronach autorka wreszcie zacznie pisać normalnie? Czy ta książka to studium naćpanego szczura, czy co?! Odrzuciłam "arcydzieło" ze wstrętem i postukałam się po głowie na wieść, że wszyscy istne peany na cześć autorki pieją. Długo się zastanawiałam, czy to ja - pomimo mojego literackiego wykształcenia taka durna jestem, czy to z tą naszą śmietanką intelektualną jest coś nie tak? Fenomen Masłowskiej nie dotarł do mnie i już nigdy chyba nie dotrze. A do kina na ekranizację nie poszłam, bo nawet goły Szyc nie był wart tej męki.

Fah i Jo to najlepsziejsze fumfele, takie wylajtowane singielki, "bizneswomeny" w wielkim mieście gdzieś w Stanach. Fah ma pierdolca na punkcie zdrowia i czystości, jakby mogła to by cały świat utopiła w żelu antybakteryjnym. Jo to typ kiczowatej ździry o aparycji opasłej ropuchy, a jej hobby to malowanie obdartych szpilek lakierem do paznokci. Fah uważa się za lepszą od Jo, mądrzejszą i bardziej glamur. Niestety Jo znajduje sobie kochanka - łysiejącego i w sumie żałosnego, ale jednak wzbudzającego zazdrość u Fah. Dziewczyna-czyścik przeżyć nie może, że jej koleżanka uprawia seks podczas gdy ona sama nawet dziewictwa nigdy nie straciła. Fah postanawia udowodnić sobie, całemu światu, a przede wszystkim Jo, że ma fajowskie życie, że imprezuje ostro, że poznaje kupę ludzi artystycznych i wolnych od społecznych podziałów i że ogólnie jest bardzo sexi i cool. Kończy się to wszystko wielkim bełtem w windzie i zdechłym kotem na ulicy.

Jedyne, co muszę przyznać Masłowskiej to to, że pisze trochę jaśniej i czasami (chyba przez przypadek) idealnie odczytuje reguły, jakimi teraz rządzi się świat. Poza tym niestety jej język jest dla mnie drażniący i przykry. Irytuje mnie jej poza na wolnomyślicielkę, która jest ponad to wszystko. Na całe szczęście książka nie jest gruba, a czcionka jest całkiem spora i mocno rozstrzelona, dzięki czemu szybko przebrnęłam przez to bagno. Kiedyś zastanawiałam się, czy to nie jest tak, że ja jej poprostu zazdroszczę. W końcu dziewczyna jest w moim wieku a już takie sukcesy na koncie, podczas gdy ja nawet książki dla dzieci napisać nie potrafię. Jednak doszłam do wniosku, że to nie zazdrość mną powoduje, bo przecież jest cała masa młodych i starszych pisarzy, których ubóstwiam i szanuję. To Masłowska jakoś tak mi zajeżdża tanim, warszawskim cwaniactwem, do którego mam straszną awersję. Tym cwaniactwem "prześmierdła" mi całą jej pisanina, przez co chyba już nigdy się do kobiety nie przekonam. Pseudointelektualny bełkot, na siłę wydumane dywagacje i szukanie filozoficznego sensu w kociej kupie - tym jest dla mnie Dorota Masłowska. Książki nie polecam, chyba że ktoś bardzo chce - ale to już na własną odpowiedzialność!

4 komentarze:

  1. Przeczytałam "Kochanie, zabiłam nasze koty" jakiś czas temu i zupełnie nie zauważyłam w książce tych negatywnych cech, o których wspominasz. Podobał mi się język i styl pisania Masłowskiej, mimo że nie jest zbyt łatwy w odbiorze. Ale z Masłowską tak już chyba jest - albo się ją kocha, albo nienawidzi. Nie mogę zakwalifikować siebie do żadnej z tych grup, ale nie odczuwam też wobec autorki tak ogromnej niechęci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. wiem, że to moja obiektywna opinia i że z pewnością są na tym świecie fani Masłowskiej. A niech ich tam ma! co jej będę żałować ;P

      Usuń
  2. Aż chce się przyklasnąć i powiedzieć "Amen". Idealne podsumowanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Czytałam "Wojnę polska-ruską..." i zastanawiałam się nad tym, że chyba coś ze mną "nie halo", bo ja nie mogłam się w niej dopatrzeć niczego interesującego, mimo wszystkich zachwytów, jakie słyszałam w mediach swojego czasu. Dlatego po inne książki tej autorki nie sięgnę, przynajmniej w tym momencie.

    OdpowiedzUsuń